Żegnaj mój synu. Xiaoshuai Wang – recenzja
Xiaoshuai Wang to stały bywalec Berlińskiego Festiwalu Filmowego. Po raz pierwszy do stolicy Niemiec został zaproszony w 2001 roku z doskonałym Rowerem z Pekinu. Później otrzymał Srebrnego Niedźwiedzia za W miłości cała nadzieja i nominację w konkursie głównym za recenzowane Żegnaj mój synu. W międzyczasie udało mu się odwiedzić także Cannes z dwoma filmami, Wenecję z jednym filmem i parę innych, mniejszych festiwali (Saloniki, San Sebastian, Valladolid). Xiaoshuai Wang jest więc w świecie filmowym postacią rozpoznawalną i trudno się dziwić, że na premierę jego najnowszej produkcji wielu czekało z zapartym tchem, a część upatrywała w filmie głównego kandydata do Złotego Niedźwiedzia w 2019 roku.
Żegnaj mój synu to rozciągnięta na trzy godziny epopeja, która nawet przez moment nie daje zapomnieć jaki cel przyświecał jej nakręceniu. Xiaoshuai Wang uderza w samo serce chińskiej kontroli urodzin. Pokazuje nam losy dwóch bohaterów Yaojun i Liyun, którzy w trudnym okresie lat 80., zostają zmuszeni do aborcji. Film zaskakuje lekkością, która, wydawać by się mogło, kłóci się z tak traumatyczną problematyką, jaką jest kontrola narodzin i wszystkie jej konsekwencje. Autor nie stara się jednak moralizować, lecz nakreślić historię z pogranicza ludowej opowieści i rzeczywistości, która niejednokrotnie wywołuje ciepło na sercu i uśmiech na twarzach lub wyciska łzy z ich oczu (to zdecydowanie częściej). To właśnie dzięki stylowi autora, który nie sili się na wydumane, filozoficzne rozmyślania, Żegnaj mój synu ogląda się wprost niesamowicie. Szybko, z satysfakcją, ale nie bezrefleksyjnie. Pomaga w tym na pewno nielinearna konstrukcja i symbolizm wplatany w poszczególne kadry, dzięki którym nie sposób oderwać wzrok od ekranu. Nie bez znaczenia jest też egzotyka scenografii oddająca odległe już czasy rewolucji kulturalnej.
Żegnaj mój synu to jednak nie tylko polityka, nie tylko krytyka. Xiaoshuai Wang oddaje szerokie pole do popisu bohaterom. Są to przecież ludzie o nieskomplikowanych potrzebach – pragnący dzieci i spokoju w życiu. Jednak autor nie ucieka także od tematu kariery, usłużności i pokory, które szybko wkradają się w życia ludzkie, zmieniając ich zachowanie i postrzeganie rzeczywistości. Film Xiaoshuai Wang to przy całej jego politycznej wymowie także emocjonalny dramat poruszający temat wychowania, niedostosowania i przyjaźni. Para znajomych niejednokrotnie zostanie wystawiona na próbę, a zestawienie ich codziennych trosk i linii życia podkreśla, jak różnymi ścieżkami może nas prowadzić los. Jedni wybiorą zdezelowane przedmieścia, gdzie ugruntują się w biedzie i troskach, inni przeniosą się do samego centrum miasta, w którym o szansę na odmianę jest dużo prościej.
Chiński film jest przede wszystkim nostalgiczną mozaiką trudnej rzeczywistości. Dominuje w nim aura straty, deficytów i cierpienia. Reżyser rozciąga ten teatr smutku do granic możliwości, przez co w pewnym momencie niejeden widz może poczuć się wpędzony jak do otwartej klatki, z której pewnie chciałby już wyjść, ale coś go jednak w niej trzyma. Żegnaj mój synu to produkcja dobrze zagrana i zrealizowana. Ciekawy motyw muzyczny, barwne zdjęcia i pokaz umiejętności Mei Yong oraz Jingchun Wang (oboje otrzymali nagrody aktorskie w Berlinie), nie pozwalają zapomnieć o filmie jeszcze na długo po seansie. Nie mam przekonania, czy jest to odpowiednie dzieło na czasy epidemii, na pewno jest to jednak obraz czuły, pełen empatii i liryki, idealny do indywidualnego przeżywania i współodczuwania.
Reżyseria: Wang Xiaoshuai
Scenariusz: Wang Xiaoshuai
Obsada: Wang Jingchun, Yong Mei, Qi Xi
Zdjęcia: Kim Hyun-seok
Gatunek: Dramat
Kraj: Chiny