filmrecenzja filmu

„How It Ends” i „Zagłada” – kiepskie filmy Netflixa

W lipcu na platformie Netflix zagościły dwie zupełnie nowe produkcje filmowe, które za punkt wyjścia obrały sobie podobny motyw – apokalipsę. I choć fabuły filmów się różnią, to poziom wykonania jest bardzo podobny – drastycznie niski.

HOW IT ENDS

How it Ends to typowa produkcja B-klasy, która niegdyś omijając kina trafiałaby prosto do telewizji, teraz na Netflix. Will odwiedza rodzinę swojej narzeczonej w innym Stanie. Przyszli teściowe nie darzą go zbytnią sympatią. Niespodziewanie dochodzi do niewyjaśnionego kataklizmu, powstaje chaos i dezinformacja, w Stanach wysiada prąd i łączność, pada sieć. Bohater wraz z ojcem dziewczyny ruszają w podróż liczącą tysiące mil i jak łatwo się domyślić, niebezpieczeństwo zewnętrzne z czasem zacznie kruszyć między nimi lód wrogości.

W rolę główną wciela się znany z młodzieżowej serii Niezgodna Theo James, ale radzi sobie kiepsko – emocje, które targają jego bohaterem ukazuje wciąż z jedną miną i nawet totalnie rozleniwiony Forest Whitaker od niechcenia buduje znacznie wyrazistszą postać. Scenariusz jest dość ubogi, twórcy nie próbują nawet wyjaśnić widzowi, co właściwie się wydarzyło i czym jest kataklizm, który nawiedził USA. Zdaje się że nie o to w tym chodzi, bo to tylko pretekst do ukazania kina drogi, w którym chłopak staje się mężczyzną oraz przedstawienia chaosu wzmagającego mroczną stronę człowieka. Ale to wszystko już było.

Dużo sentymentalizmu i mało angażująca fabuła to największe wady produkcji, która trzyma w napięciu dopóki czekamy na rozwiązanie. Tymczasem w finale całość się rozjeżdża, natężenie absurdu wzrasta do maksimum, a film ostatecznie zostawia widza z poczuciem głębokiego rozczarowania. Leniwy zapychacz ramówki streamingowego giganta.

MOJA OCENA:
3/10

How it ends
Reżyseria: David M. Rosenthal
Scenariusz: Brooks McLaren
Obsada: Theo James, Forest Whitaker, Kat Graham, Grace Dove i inni
Muzyka: Atli Orvarsson
Kraj: Kanada, USA
Gatunek: Thriller
Premiera: 13 lipca 2018

 

 




 

ZAGŁADA

Jeszcze gorzej prezentuje się Zagłada z Michaelem Peną i Lizzy Caplan w rolach głównych. Aktorzy wcielają się w przykładne małżeństwo z dwójką dzieci. Grany przez Penę Peter jest przemęczony, nie znajduje czasu dla bliskich, zdarza mu się tracić przytomność w pracy. Na domiar złego w jego snach powraca koszmar o inwazji z kosmosu. Ta wkrótce się spełnia, miasto zostaje zaatakowane przez przybyszów z innej planety.

Ten pisany na kolanie scenariusz początkowo przypomina jakąś kolejną wersję Wojny Światów Wellsa. Tyle że bohaterowie zachowują się absurdalnie, widz przez godzinę nie dowiaduje się o obcych niczego, widzimy jedynie ojca, który próbuje ratować rodzinę w najbardziej głupi sposób. Dość powiedzieć, że z broni najeźdźców może strzelać tylko jej właściciel, nasz bohater który zdobył jeden egzemplarz nie wie jak obejść zabezpieczenie, ale radzi sobie z nim w momencie zagrożenia. Sposób obejścia nie zostaje wyjaśniony w żaden sposób, po prostu bohater miesza w stykach i wszystko działa. I taki jest cały film, nic tu nie angażuje, scenariusz wypchany jest głupotami, a sam Michael Pena – świetny aktor drugoplanowy – nie radzi sobie z dźwignięciem roli twardziela.

I nagle przychodzi zwrot akcji, którego tu nie zdradzę, ale przyznam – wywraca on całą fabułę do góry nogami. I byłby to strzał w dziesiątkę, gdyby film do tego momentu trzymał w napięciu, tymczasem gwarantuję że jeśli się nie uprzecie, to wyłączycie Zagładę przed tą niespodzianką. A nawet ona nie podnosi jakości filmu, sprawia jedynie że o coś w nim zaczyna chodzić. Kino tylko dla cierpliwych i niewymagających odbiorców.

MOJA OCENA:
2/10

Zagłada
Reżyseria: Ben Young
Scenariusz; Eric Heisserer
Obsada: Michael Pena, Lizzy Caplan, Israel Broussard, Mike Colter
Muzyka: The Newton Brothers
Zdjęcia: Pedro Luque
Gatunek: Sci-fi
Data premiery: 27 lipca 2018

 

 

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.