Bez kategorii

Grzegorz Kalinowski – Pogromca grzeszników

25 października 2017 to ważny dzień dla miłośników Warszawy. To właśnie data premiery Pogromcy grzeszników, kolejnej powieści Grzegorza Kalinowskiego, który na rynku wydawniczym ma już wypracowaną markę, więc na jego książki można czekać z niecierpliwością.

Osoby, które śledziły losy Heńka Wcisły w trylogii Śmierć frajerom na kartach najnowszej powieści Kalinowskiego odnajdą znanych im bohaterów. Wcisło jednak w zasadzie tylko pojawia się w powieści i na tym jego rola się kończy. Głównym bohaterem jest za to Kornel Strasburger, który wcześniej był postacią trzecioplanową. Teraz jednak został wyniesiony na piedestał, a autor zapowiada, iż Pogromca grzeszników jest początkiem cyklu książek o aspirancie Strasburgerze.

Akcja Pogromcy grzeszników, jak zwykle u Kalinowskiego, toczy się w przedwojennej Warszawie. Tym razem jest to 1930 rok, choć powieść bardzo nawiązuje do wydarzeń sprzed ćwierćwiecza, gdy w stolicy dokonał się alfons-pogrom. I właśnie o tym traktuje najnowsze dzieło byłego dziennikarza: o prostytutkach, stręczycielach, bandytach, śledczych i… o mediach.

Największą siłą Pogromcy grzeszników jest umiejscowienie w czasie i fakt, że autor doskonale „czuje” klimat tamtej Warszawy. Kalinowski znakomicie odzwierciedlił atmosferę miasta pierwszej połowy XX wieku. Osiągnął to i umiejętnie odtwarzając topografię miasta, i wplatając ciekawostki o Warszawie, i tworząc realistyczne postacie. Budzą one emocje, co byłoby atutem w każdej powieści, a tym bardziej tutaj, ponieważ wywołują one sympatię, wstręt, politowanie, żałość czy nawet podziw. Paleta uczuć wobec nich jest szeroka, a dużym atutem powieści jest to, że spośród ważniejszych bohaterów, żaden nie pozostaje czytelnikowi obojętny.

Zachowując wszelkie proporcje, książki Kalinowskiego nieco przypominają powieści Henryka Sienkiewicza. Obaj autorzy wykonali wielką pracę, aby bohaterowie ich książek mówili językiem właściwym dla czasów, w których żyją, ale także obaj fikcję literacką przeplatają i wzbogacają rzeczywistymi wydarzeniami i postaciami. W Pogromcy grzeszników są one tłem, ale budzą ciekawość, więc czytelnik na własną rękę chce dowiedzieć się czegoś więcej.

Pogromca grzeszników nie jest jednak powieścią dla każdego. Grupa docelowa jest właściwie dość ograniczona. Rzec by można, że to pozycja głównie dla mężczyzn, ale strach zostać oskarżonym o szowinizm. Faktem jest jednak, iż w powieści znajduje się sporo wulgarności i brutalności oraz typowo męskiego humoru. Nie mogłoby być jednak inaczej, skoro to policjanci i dziennikarze są kluczowymi postaciami. Dlatego i żarty są nieraz niewybredne, co jest oczywiście dużym atutem, bo dodaje realizmu.

Grzegorz Kalinowski w posłowiu przyznaje, iż do stworzenia cyklu powieści o warszawskim śledczym zainspirowali go Marek Krajewski i Marcin Wroński. Obaj są autorami retrokryminałów, których akcja toczy się we Wrocławiu, w przypadku Krajewskiego, i w Lublinie u Wrońskiego. Ambicją Kalinowskiego było stworzenie warszawskiej odpowiedzi na książki tych autorów. I to właśnie dla warszawiaków lub miłośników tego miasta głównie kierowany jest Pogromca grzeszników. Osoby nieznające stołecznego miasta dostaną zwykły kryminał osadzony w okresie międzywojennym. Pozostali zaś będą potrafili docenić intertekstualność powieści, liczne ciekawostki (człowieka ze Świnoujścia nie obejdą informacje o Kaczych Dołach i kolei karczewskiej, a osoby pracujące i żyjące w Warszawie zyskają kolejną perspektywę spacerując po linii otwockiej) i klimat tego miasta.

W rozmowie z Przemysławem Poznańskim autor stwierdził, że Śmierć frajerom napisał właściwie dla siebie, bo brakowało mu takiej pozycji na rynku wydawniczym. Podobnie jest pewnie także z Pogromcą grzeszników. W nowej powieści widać również, że Kalinowski przez lata był dziennikarzem sportowym, więc pojawiają się wątki medialne, częściowo scharakteryzowany jest zawód reportera. W Pogromcy… jest też kilka wstawek piłkarskich.

Z tych wszystkich powodów, prawdopodobnie tylko autor będzie w stanie w pełni docenić tę powieść, choć inni również mogą się nią zachwycić. Właśnie dlatego, że idealny jej odbiorca zna Warszawę i historię, interesuje się mediami i rozumie sport, a najlepiej jeszcze żeby był Grzegorzem Kalinowskim. Im więcej tych wymagań czytelnik spełnia, tym bardziej będzie mu się podobał Pogromca grzeszników. To bowiem dobra powieść, choć dla wielu byłaby zwyczajna.

— Sine Cere

Tomasz Drabik

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.