recenzja książka

Alexandra Bracken „Srebro w kościach” – recenzja

Alexandra Bracken to pisarka, którą polubiłam za książkę Lore. Autorka przeniosła wiele postaci z mitologii greckiej do współczesnego świata z bogami na czele. Kolejnym jej dziełem, które poznałam, były Mroczne umysły, czyli pierwszy tom trylogii o tym samym tytule. Seria przedstawia świat, w którym populacja amerykańskich dzieci została przetrzebiona, a te, które przeżyły, zyskały moce. Niedawno dzięki wydawnictwu Jaguar czytelnicy mogli zapoznać się z kolejnym ciekawym pomysłem pisarki, która przeniosła swoich bohaterów do Avalonu, czyli na idylliczną wyspę, na której miał zostać pochowany król Artur. 

Tamsin, mimo młodego wieku, zdążyła już poznać smak porzucenia, bycia wyrzutkiem i osobą należącą do gorszej kategorii. W świecie, w którym istnieje magia, dziewczyna nie posiada żadnej mocy. Ma za to świetną pamięć i zna zbiory biblioteki lepiej niż ktokolwiek inny. W dodatku musiała pracować dużo ciężej od rówieśników, aby móc nadrobić brak naturalnych darów wiedzą z książek i zasłyszanych opowieści. 

Tamsin i Cabell zostają przygarnięci przez Nasha, który ma obsesję na punkcie arturiańskich legend. Odbywają z nim wiele wypraw, podczas których zdobywają magiczne artefakty i uczą się, jak dostać się do miejsc, do których nikt nie powinien wchodzić. Jednak w pewnym momencie Nash znika i zostawia podopiecznych samych na odludziu w namiocie. Dzieci od tego momentu opiekują się sobą i żyją jako przyrodnie rodzeństwo. 

Nastolatkowie próbują zarobić na życie w wyuczony w dzieciństwie sposób – biorą zlecenia odszukania różnych przedmiotów i otrzymują za nie wyznaczoną kwotę. Pewnego dnia skarbem, który muszą znaleźć, okazuje się przedmiot, którego poszukiwał także ich dawny opiekun. Dzięki Nashowi Tamsin ma wiele wskazówek, których jej konkurenci nie posiadają, bowiem magiczny przedmiot ma związek z legendami arturiańskimi, o których ten im opowiadał. 

Młodzi poszukiwacze wraz z kilkoma innymi osobami zainteresowanymi odnalezieniem legendarnego skarbu przenoszą się do mitycznego Avalonu. Jednak to, co tam zastają, całkowicie odbiega od wizji rajskiej wyspy, jaką mieli przed wyruszeniem w podróż. Dalsze odkrycia tylko pogarszają ich sytuację i szanse na dotarcie do upragnionego przedmiotu. Tym bardziej, że każdy ma własny powód, dla którego tu się znalazł, a magiczny przedmiot jest tylko środkiem do osiągnięcia celu. 

Główna bohaterka jest młoda, zadziorna i nieufna, co jest wynikiem jest trudnego dzieciństwa i podwójnego porzucenia – najpierw przez rodziców, a potem przez opiekuna. Da się ją jednak lubić, ponieważ na wszystko zapracowała sama mimo przeciwności losu i braku umiejętności magicznych. Przechodzi także przemiany podczas całej podróży. Początkowo była tak skupiona na celu, że nie brała pod uwagę potencjalnych ofiar lub uczuć innych. Gdy zapoznała się z sytuacją w Avalonie, do głosu doszły empatia i chęć pomocy. Otworzyła się także na innych, co nie w każdej relacji było dobrym posunięciem, jednak finalnie dojrzała i nieco zmieniła priorytety. 

Podoba mi się bardzo pomysłowość autorki. Nie zamyka się w jednej wyznaczonej tematyce, ale sięga po różne motywy. W dodatku stara się odejść od schematów i pierwszych skojarzeń, które czytelnicy mogliby mieć po zapoznaniu się z opisem książek. Bogowie w Lore niekoniecznie mają szczytne cele i chęci do opiekowania się ludzkością, a rajski Avalon to dokładna odwrotność tego, co widzą bohaterowie Srebra w kościach. Odwrócenie utartych schematów nie jest oczywiście nowością, ale podoba mi się, w jaki sposób Alexandra Bracken do tego podchodzi. 

Srebro w kościach to pierwszy tom cyklu o tym samym tytule. Bardzo lubię historie rozciągnięte na kilka tomów, ponieważ przyzwyczajam się do bohaterów, z którymi nie chcę się żegnać już po jednej książce. Jestem zawsze ciekawa, co jeszcze autorzy przewidzieli zarówno dla tych lubianych, jak i znienawidzonych postaci. Wiele przeczytanych przeze mnie książek kończyło się w takim momencie, że chciałam od razu sięgnąć po kontynuację, ale tym razem to już było lekkie przegięcie. Na koniec okazało się, że Tamsin myliła się praktycznie co do wszystkich osób w jej pobliżu, zostawia sporo zniszczeń za sobą, kogoś traci i kogoś zyskuje, a w dodatku dowiaduje się, że tak naprawdę nie miała pojęcia o prawdziwym powodzie jej pogoni za legendarnym skarbem. W kolejnym tomie czeka nas więc sporo odpowiedzi, których zapowiedzi już dostaliśmy, ale jestem pewna, że także sporo nowych zaskoczeń.

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy WYDAWNICTWU JAGUAR
 
 

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH KOMIKSÓW? POLUB TĘ STRONĘ:
 
 

 

Katarzyna Satława Recenzent

Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.

Katarzyna Satława

Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.