Remigiusz Mróz „Inne tonacje ciszy” – recenzja
Aspen Wakefield nie tak wyobrażała sobie początek studiów. Zamiast świętować rozpoczęcie nowego etapu w życiu budzi się w szpitalu. Nie pamięta kim jest ani jak się tam znalazła. Był przy niej też chłopak, którego zachowanie było równie dziwne jak cała jej sytuacja. Czuła jednak, że to dopiero początek jej kłopotów.
Remigiusz Mróz oficjalnie wszedł w kolejny odmianę gatunkową, choć może bardziej jest to nurt, bo „young adult” to szerokie pojęcie bardziej opisujące odbiorców danej literatury niż same dzieło . Z góry zaznaczam, że już dawno nie jestem grupą docelową jego najnowszej książki, więc moja ocena może zdecydowanie odbiegać od tego, co o Innych tonacjach ciszy piszą młodsi czytelnicy.
Fabuła generalnie toczy się wokół dwóch wątków. Pierwszy z nich to poszukiwania prowadzone przez Aspen i grupę znajomych Graysona Joyce’a – chłopaka, który był przy jej łóżku, kiedy się obudziła ze śpiączki. Jaki jest powód tych działań i w jaki sposób się łączą z przeszłością głównej bohaterki stanowi sensacyjną – choć w mojej opinii drugoplanową – kanwę książki. Drugi wątek to relacja między Aspen i Graysonem, która jest mocno zagmatwana – dziewczyna nie jest pewna do końca kim jest, dlaczego wylądowała w szpitalu i jak sobie z tym wszystkim poradzi. A zachowanie Joyce’a wcale jej w tym nie pomaga, bo to, co się dzieje między tą dwójką odpowiada definicji zwrotu „to skomplikowane”. I właśnie ta kwestia dominuje w powieści, co czyni ją bardziej obyczajówką niż pozostałe pozycje w dorobku autora, wobec czego po książkę sięgnie prędzej osoba, która z twórczością R. Mroza nie miała wcześniej styczności. Dla bardziej obeznanych może być to odczucie porównywalne z lekturą Z pierwszej piłki lub Projekt Riese.
Nie sposób pominą istotnej cechy tej książki – całość kręci się wokół muzyki. I nie jest to przesada – sporo miejsca jest poświęcone różnorodnym odniesieniom do utworów muzycznych. Przez nie Aspen poznaje część swojej przeszłości, choć bardziej są to uczucia budzące się wraz z dźwiękami kolejnych piosenek z playlisty, niż konkretne wspomnienia czasu przed wypadkiem. Również wątek sensacyjny jest zawiązany wokół czegoś, co można określić jako „concept album”, który opowiadając historię wodzi słuchających go po meandrach miasta, gdzie toczy się akcja, a głębszej interpretacji wiedzie Aspen i Graysona po ich własnej krętej ścieżce, która dla ludzi z ich otoczenia nie będzie szczęśliwa.
Jest jeszcze jeden aspekt, który mnie osobiście coraz bardziej uwiera w twórczości R. Mroza – bohaterowie często klną. O ile w przypadku np. Joanny Chyłki jest to część jej „uroku osobistego”, tak tutaj są to młodzi ludzie, którzy do siebie odnoszą się z jako takim szacunkiem. Jednak słowa powszechnie uważane za obraźliwe często padają między głównymi bohaterami, a zwłaszcza z ust Aspen. Rozumiem, że może tak w uznaniu autora prezentuje się silny kobiecy charakter, ale chyba nie każdy musi być taki sam jak przywołana wcześniej prawniczka.
Zostaje jeszcze zakończenie. Tym razem jest takie, jakiego już dawno u R. Mroza nie było – happy end to to zdecydowanie nie jest. Autor postanowił z jednej strony historię uciąć zdecydowanie, z drugiej jednak zapowiedział jej ciąg dalszy. Zobaczymy co z tego wyniknie, bo w przeszłości Aspen nadal jest sporo do odkrycia, choć ja uważam, że osłabi to efekt jaki wywołała obecna końcówka.
Za materiał do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Czwarta Strona
CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH KSIĄŻEK? OBSERWUJ TĘ STRONĘ:
Bloger książkowy działający w sieci jako Czytalski, wychowany na książkach Alfreda Szklarskiego, Zbigniewa Nienackiego, serii o Trzech Detektywach i komiksach ze Spider-Manem. Obecnie specjalizujący się w klimatach kryminalnych, sensacyjnych i militarnych. Z pierwszego wykształcenia ekonomista, z drugiego informatyk.