komiksrecenzja komiks

Klezmerzy. Latający trapez. Joann Sfar – recenzja

Klezmerzy to taka komiksowa seria, do której zawsze wracam z przyjemnością. Przygodowa, nieco kryminalna fabuła, w połączeniu z malarskimi ekspresjami Joanna Sfara, pozwalają oderwać się od codzienności, przenieść do innych czasów, doświadczyć życia otwartego na bijatyki, podrywy, nocne szlajanie się po ciemnych zaułkach historycznych miast. Czwarty, przedostatni tom zbioru opowieści, zatytułowany Klezmerzy. Latający trapez stanowi dobrą kontynuację, choć pod względem fabularnym, jest to byt osobny.

Tym razem akcja została okrojona, zamknięta w Odessie, przeniesiona na ulice oraz przede wszystkim do przestrzeni zamkniętych. Każdy z dobrze nam znanych bohaterów szuka swojego miejsca na świecie. Baron czuje się samotny i opuszczony, Yakkov podejmuje kontakt z przedstawicielami mafijnego królestwa Miszki Japończyka, Vincenzo jak zwykle gra na skrzypcach, tym razem jednak wisząc na trapezie razem z kuszącą mężatką. Jedna noc, dziesiątki losów, moc ambicji i talentów – w tym kręgu może wydarzyć się dosłownie wszystko.

Joann Sfar pokazuje nam, że mimo hulaszczego trybu życia, każdy człowiek potrzebuje bliskości i miłości. W swoich słodko-gorzkich rozwiązaniach, przedstawia różne typy osób. Obok wziętych kochanków i wiecznej improwizacji, pojawia się też chęć ułożenia swojej codzienności. Zatrzymania się w jednym miejscu i przy tej samej osobie. Klezmerzy. Latający trapez pokazuje inne oblicze dobrze nam znanych osób. Spowalnia całą narrację i nadaje jej psychologiczną głębię. W tym sensie odczytuję go jako chęć uzupełnienia charakterów, rozbudowania mentalności, nadania kolorytu słowom i spojrzeniom. Także jako próbę wyjścia z gatunkowego przypisania i chęć ukazania życia w różnych jego kontekstach.

Joann Sfar wprowadził swój własny język opowieści o dawnej kulturze. Dobór barw, łączenie malowniczych kadrów z surowością postaw, mieszanie się religii i poglądów – to wszystko tworzy nocną Odessę, której nie mieliśmy okazji poznać, ale jakiej pewnie chętnie byśmy spróbowali. W tym świecie miłości towarzyszą złamane serca, przygodzie – żalenie się na deficyty kontaktów, mądrości – salwy żartów wypowiadane nad flaszką, czułości – bijatyki, namiętności – krew tryskająca z nosa. Czytajcie i oglądajcie Klezmerów. Latający trapez bo to rzecz daleka od dzisiejszych mód. Szalona, mimo że stopniowo i powoli odkrywająca losy kolejnych bohaterów. Także ważna, bo poruszane tematy są uniwersalne, a dobrane środki precyzyjne i bez cienia fałszu.


za egzemplarz do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Kultura Gniewu

Paweł Biegajski

Nałogowy kinomaniak i książkocholik. Plotka głosi, że przeczytał „Rozmowę w Katedrze" i „Braci Karamazow" w przedszkolu i to w oryginale. Nieuleczalny miłośnik poetyki kina Lava Diaza, społecznych obrazów Yasujiro Ozu i dyskretnego uroku Bunuela. Twórca bloga Melancholia Codzienności.