Kryminalna KulturacjaKsiążkirecenzja książka

Recenzja książki „Wichry Camino”

Moja przygoda z Grishamem zaczęła się właśnie od Camino. Potem były kolejne… te, które na rynku pojawiły się dawno temu i te, które pojawiają się na półkach księgarni na bieżąco. Lubię jego styl. Odpowiada mi tematyka, a nawet elementy prawne, które występują w jego dziełach. Jestem zachwycona sposobem prowadzenia narracji, elementami zaskoczenia, które „przecież są oczywiste” i akcją, która nieustannie płynie. Niewielu jest współczesnych autorów, do których wracam tak często. Tyle jako fanka, a teraz jako czytelniczka. Po ostatniej jego lekturze Wichrów Camino mam tylko jedno w głowie… gdzie jest mój Grisham???

Ponownie poczytny autor thrillerów zabrał mnie na tytułową wyspę. Miło było tam wrócić. Sądzę też, że wspaniale jest zacząć na tej wyspie swoją czytelniczą przygodę. Spotkanie po trzech latach odbywa się tak, jak zwykle – w miłej, przyjacielskiej atmosferze. Razem z całą śmietanką towarzyską, bardzo dokładnie wybraną, goszczę u Bruce Cable. Wszyscy wiedzą, że  są tacy, którzy oddaliby wszystko, by znaleźć się na liście spotkań organizowanych przez Bay Books. Tym razem gościem honorowym jest Mercer Mann, znana z poprzedniej części debiutantka, której książka stała się bestsellerem. Wakacyjne uroki, spokój, niczym niezmącone plany na najbliższe dni, miesiące, lata… Mercer ma spotkać się z szerszą publicznością, jednak sielankę przerywa huragan Leo, którego w ogóle nie powinno tam być. Piękny obraz Florydy zmienia się całkowicie. Są zniszczone ulice, zawalone domy, wszędzie bałagan.

I właśnie wtedy zaczyna się właściwa akcja… taka z prawdziwych thrillerów.  Jednak bardzo odmienna od akcji z pozostałych książek Grishama. Jest wolniejsza, spokojniejsza, czasami ciągnie się za długo. Wakacyjna sielanka i anomalie pogodowe schodzą jednak na drugi plan. Pojawiają się informacje o ofiarach śmiertelnych. W sumie nic dziwnego, w czasie takiego żywiołu ludzie mogą zginąć na wiele sposobów. Uwagę Bruce’a przykuwa jednak śmierć jego znajomego, autora poczytnych thrillerów.  Według niego Nelson Kerr nie mógł zginąć pod spadającymi konarami drzew, ponieważ obrażenia na jego ciele mówią co innego. Czy Nelson został zamordowany?  Z zawodu prawnik, który podejmował się różnych spraw, a obecnie pisarz, który rzetelnie podchodził do swojej pracy, czy i komu mógł się narazić? Z policą czy bez Bruce postanawia przyjrzeć się temu bliżej.  Na tle rozgrywanych wydarzeń i bałaganu po kataklizmie mamy do czynienia ze zbrodniczą aferą, której kolejne elementy prowadzą bardzo daleko w przeszłość.  Do czego doprowadzą ślady i dedukcja antykwariusza? Czy rzeczywiście można dotrzeć po nitce do kłębka i ostatecznie złapać prawdziwych bossów? Akcja prawie rocznych działań kilkudziesięciu osób, z których każda jest elementem wielkiej układanki. Finał u Grishama jak zwykle jest zaskakujący i intrygujący. Czyta się to jak puzzle… układa mozolnie jak mozaikę. Książka dla cierpliwych i pokornych.

Chwilami mam wrażenie, że to nie Grisham jest autorem Wichrów Camino. Chwilami mam wrażenie, że pokazuje się z innej strony czytelnikowi. Zanudza ciągnącą się akcją, szcegółami, które są bez znaczenia, wbijaniem w model szkatułkowy. Z drugiej strony można też odnieść wrażenie, że Grisham ewoluował, wszedł na wyższy poziom. Może chciał zaskoczyć tak wielką odmiennością od pozostałych jego książek. Może chciał powiedzieć „Czytelniku, nie przyzwyczajaj się!” Jeszcze nie wiem czy to dobrze. Nie wiem czym zaskoczy w następnej powieści, albo w którą pójdzie stronę. Ale na pewno to sprawdzę.  A potem dam wam znać.

Wichry Camino
Autor: John Grisham
Tłumaczenie: Robert Waliś
Gatunek: kryminał, thriller
Data premiery: 19 maja 2021
Wydawncitwo: Albatros

 

                  

Za materiał do recenzji dziękujemy wydawnictwu:

 

 
http://www.wydawnictwoalbatros.com/

 

 
 
 
CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RECENZJI KSIĄŻEK? OBSERWUJ TĘ STRONĘ:

 

 

Rzurek Recenzent