Kryminalna Kulturacjarecenzja serialserial

Recenzja 4. sezonu serialu „Fargo”

Jakiś czas temu skończyłem 4. sezon Fargo i muszę przyznać, że to zdecydowanie jedna z moich ulubionych telewizyjnych antologii. Owszem, poszczególne sezony nieco się jakościowo od siebie różnią, ale nie będzie przesady w twierdzeniu, że Noah Hawley poniżej pewnego poziomu nie schodzi nigdy.

Tym razem po raz pierwszy zmieniono nieco formułę serialu. Nie zaczyna się od jednego mniej lub bardziej przypadkowego morderstwa, którym osoba popełniająca ten czyn, dotychczas nie będąca przestępcą, wchodzi na ścieżkę, z której nie ma już odwrotu. Nie ma tu też wyraźnie szlachetnych postaci, najczęściej stróżów prawa, którzy stanowią zdecydowany kontrapunkt dla pozostałych bohaterów, jaśniejąc blaskiem na tle mrocznego i pełnego zła świata przedstawionego. Nie, już w pierwszym odcinku krew leje się gęsto a trupów jest wiele i wcale nie wiadomo, kto w tej opowieści będzie moralnym kompasem.

Cofamy się do przeszłości i odkrywamy Kansas City lat 50. Dwa gangi rywalizują ze sobą o władzę w mieście. Po jednej stronie barykady znajdują się Włosi, którym wcześniej udało się dokopać Irlandczykom (którzy wcześniej zwyciężyli Żydów), po drugiej – czarnoskórzy przedstawiciele Cannon Limited. Jedni i drudzy czują się w Ameryce jak przybysze, na każdym kroku doświadczając rasizmu. Ale wspólne bolączki to za mało, żeby zawiązać pokój. Przywódcy gangów decydują się na ryzykowny krok, aby nauczyć się wzajemnie tolerować – oddają drugiej stronie na wychowanie syna swojego przywódcy. Wydaje się, że taka sytuacja potrafi stworzyć względny spokój, ale wkrótce w wyniku tragicznego zbiegu okoliczności ginie szef Włochów. Do miasta przybywa drugi z jego synów, który w przeciwieństwie do swojego brata, nie chce współpracować z przeciwnym gangiem, ale pokazać im, kto tu naprawdę rządzi.

Zmienia się więc nieco gatunek produkcji, wyraźnie przesuwając jego ciężkość z kryminału na gangsterkę. Porachunki ogląda się na ekranie świetnie, dzięki jak zwykle barwnym postaciom, brawurowo zresztą zagranym. Chris Rock jako szef gangu Cannon zdecydowanie zrywa z łatką komedianta, tworząc wyrazistą postać bossa, który z jednej strony jest bezwzględnym mordercą, a z drugiej – człowiekiem ceniącym honor i dobro rodziny. Po drugiej stronie Jason Schwartzman jako ambitny Josto, którego trzeba nieco temperować, a który próbuje jakoś zapanować nad chaosem powstającym wokół niego z dnia na dzień. Show kradnie jednak Salvatore Esposito, jako wybuchowy brat Josta, który najpierw działa a potem myśli, ale budzi strach już samą swoją obecnością na ekranie. Bohaterów jest tu zresztą znacznie więcej, bo i drugoplanowych wątków nie brakuje: Jessie Buckley jako bardzo nietypowa pielęgniarka, międzyrasowa rodzina Smutnych, którzy chcąc poprawić swój stan finansowy ładują się w kłopoty (to taki klasyczny wątek z Fargo), czy dwóch stróżów prawa, którzy z kolei nie przypominają pomnikowych postaci z poprzednich sezonów.

To, co pozostaje niezmienne dla wszystkich sezonów i filmu braci Coen, to bardzo jasny wydźwięk produkcji. Zło to zło, a popełnione choćby w słusznym zamiarze, zawsze będzie miało swoje konsekwencje. To także opowieść o tym, że często nie doceniamy dobra, które mamy wokół siebie. Nie doceniamy zdrowia, faktu że mamy wspaniałą rodzinę, przyjaźni. Każdy z bohaterów Fargo ma w swoim życiu momenty, kiedy mógłby się zatrzymać, obejrzeć się za siebie i dostrzec posiadane bogactwo. Każdy ma jeszcze czas, żeby wycofać się z powziętych planów. Pragną jednak więcej i kiedy wchodzą na ścieżkę zbrodni, nie ma już odwrotu. A Noah Hawley, tak jak niegdyś bracia Coen, pozostaje dla nich bezwzględni ukazując spiralę zupełnie niepotrzebnego zła. Pozostaje jedynie przywołać słowa Marge z kultowego filmu braci Coen, która zwraca się do przestępcy skutego na tylnym siedzeniu radiowozu: There’s more to life than a little money, you know. Don’tcha know that? And here ya are, and it’s a beautiful day.

Oczywiście wspólny dla wszystkich sezonów pozostaje także charakter produkcji, pełen czarnego humoru, soczystych dialogów i zamierzonego absurdu. Przerysowane, niekiedy wręcz komiksowe postaci, albo wyjęte wręcz rodem z tanich powieści grozy, stają na przeciw bohaterów bardziej przyziemnych, prawdziwszych, którym tym trudniej jest poradzić sobie w tym groteskowym świecie. Świetnie poprowadzona intryga, piętrzące się zgony i ciągła komedia pomyłek. Dobra zabawa gwarantowana.

Fargo Sezon 4. Twórca: Noah Hawley; obsada: Chris Rock, Jack Huston, Jason Schwartzman, Ben Whishaw, Jessie Buckley, Salvatore Esposito, Andrew Bird, Jeremie Harris, Gaetano Bruno, Anji White, Timothy Olyphant i inni

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH SERIALI? POLUB TĘ STRONĘ:
 

 

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.