filmhothot 2inne filmtop film

Top 10: Najgorsze filmy 2019

Rozpoczynamy nasze tradycyjne końcoworoczne podsumowania. Na początek – TOP 10 Najgorsze Filmy 2019 Roku. Jak zwykle przypominamy, że nie chodzi o te najsłabsze produkcje ze wszystkich, lecz o filmy, za które odopowiadali utalentowani twórcy ze światowej czołówki, a – mimo to – wypadły daleko słabiej od oczekiwań. Bierzemy pod uwagę produkcje, które miały swoją premierę w 2019 roku. Kolejność alfabetyczna. Zgadzacie się z tym zestawieniem? Macie swoje typy? Pochwalicie się nimi w komentarzu.

Alita: Battle Angel, reż. Robert Rodriguez

Adaptacja popularnej mangi miała pod górę już na etapie produkcji, kiedy z uwagi na kontrowersje wokół wyglądu tytułowej bohaterki, twórcom oberwało się już po publikacji zwiastuna. Mimo poprawek dzieło Roberta Rodrigueza cierpi przede wszystkim na braki scenariuszowe – uproszczoną do granic historię, kiepski wątek miłosny i bardzo słabych antagonistów. Jedno trzeba filmowi oddać – jest bardzo widowiskowy. Ale to raczej za mało, by spełnić oczekiwania.

Anna, reż. Luc Besson

Legendarny Luc Besson rozmienia się na drobne i w kółko wałkuje te same motywy. Dawno temu dał nam wyborną Nikitę, a teraz znów kobieca zabójczyni rusza do akcji. Ograne schematy, słabiutkie postaci, a przede wszystkim bardzo drętwa akcja. W rezultacie Anna to kino wtórne i pozbawione energii. 




Bliźniak, reż. Ang Lee

Oscarowy reżyser za kamerą, Will Smith w obsadzie i przełomowa technologia czyniły Bliźniaka jednym z bardziej oczekiwanych filmów tego roku. Ang Lee potwierdził jednak, że kino rozrywkowe nie należy do jego specjalności. Powstał film wtórny, pozbawiony żywych charakterów, oparty na dziurawym, wielokrotnie przepisywanym scenariuszu, co w połączeniu z wykorzystaniem pionierskiej technologii niemal natychmiast przywołuje wyświechtaną formułkę: „przerost formy nad treścią”.

Czarne święta, reż. Sophia Takal

Remake klasycznego filmu grozy z lat 70 zrealizowany nie po to, aby dostarczyć rozrywki i przestraszyć, ale by wpisać go w społeczny komentarz związany z ruchem #meetoo, przy czym robi to tak nachalnie i nieudolnie, że seans pozostaje męczarnią. Niechlujnie napisana, marnie kopiująca schematy i wreszcie fatalnie zrealizowana produkcja. Lepiej obejrzeć sobie oryginał.


ZOBACZ TAKŻE INNE CIEKAWE FILMOWE ZESTAWIENIA


Hellboy, reż. Neil Marshall

Największą bolączką nowego Hellboya jest poszatkowana i wypchana wątkami fabuła, która ma problemy z zaangażowaniem widza. Dodatkowo wszechobecne CGI sprawia, że wszystkie wspomniane postaci wizualnie prezentują się mizernie i – z kilkoma wyjątkami – dość szybko tracą na znaczeniu. Ogląda się to niestety bez większej radości, jak kolejny hollywoodzki blockbuster zapychający kino, czyli do zobaczenia i zapomnienia. 

High Life, reż. Claire Denis

Można dywagować co w tym filmie było najgorsze: czy kosmiczne sceny zaprzeczające prawom fizyki, czy niezrozumiała scena tańca na dildo, a może niepotrzebna brutalność lub sam pomysł, który bronił się tylko przez pierwsze dwadzieścia minut? Można też pytać, jak to jest, że doborowa przecież obsada (Pattinson, Binoche, Eidinger, Goth), tworząc zespół ze świetną reżyserką (Claire Denise) i utalentowanym autorem zdjęć (Yorick Le Saux) stworzyła dzieło, o którym chciałoby się jak najszybciej zapomnieć? High Life miał być nowym Stalkerem, a prawdę mówiąc, nie wnosi do kinematografii absolutnie niczego nowego. Nie jest też przyjemną rozrywką, ani oryginalną kalką innych utworów. Zbędna produkcja, źle przemyślana i jeszcze gorzej wykonana.

Kapitan Marvel, reż. Anna Boden, Ryan Fleck

Sam w sobie Kapitan Marvel nie byłby wcale takim złym filmem – ot, zgrabna rozrywka. Tyle że po dziesięciu latach realizowania filmów superbohaterskich można, a nawet należy od Marvela oczekiwać więcej. Tymczasem włodarze studia oddali w nasze ręce kolejny ochłap, bezpieczny na tyle, by zarobił na siebie, a jednocześnie nie namieszał przed wchodzącymi do kin miesiąc później Avengerami. Film, o którym nie pamięta się dzień po obejrzeniu. Wolelibyśmy, żeby Disney zaczął bardziej szanować swoich widzów. 

Men in Black: International, reż. F. Gary Gray

Kiedy w Hollywood kończy się odwaga realizowania autorskich pomysłów utalentowanych twórców, zasypywani jesteśmy kolejnymi remake’ami, kontynuacjami i adaptacjami. Oto następny z odrzegwanych kotletów. Kultowe Men in Black tym razem z nowymi bohaterami. Brak pomysłu na intrygę, z której nie zapamiętacie więcej niż to, że ktoś zagraża całemu światu (znów), słaby czarny charakter czy płytki scenariusz, co składa się zwyczajnie na desperacką próbę wyciśnięcia ostatniego grosza z franczyzy.

Polar, reż. Jonas Akerlund

Szalona adaptacja komiksu z Madsem Mikkelsenem w obsadzie mogła być brutalną, świadomie przerysowaną i widowiskową jazdą bez trzymanki. Brak wyczucia twórców sprawił jednak, że wyszła rzecz bez składu i ładu przestylizowana. Miało być cool, a jest śmietnik bez cienia dobrego smaku. Leniwie napisany scenariusz, nijacy bohaterowie, kiepski humor i fetyszyzowana przemoc, sprawiły że o jednym z pierwszych głośnych filmów Netflixa tego roku woleliśmy jak najszybciej zapomnieć.

Topielisko. Klątwa La Llorony, reż. Michael Chaves

Dzieło twórców Obecności osadzone w tym samym uniwersum co doceniony już horror. Także wobec producentów można było mieć znacznie większe oczekiwania. Słabiutko wykreowany demon pozbawiony charakterystycznych cech i olbrzymia ilość jump scare’ów, które z czasem przestają działać, sprawiają że film nie spełnia swojej roli, jeśli chodzi o wzbudzanie strachu. Niestety, nie rekompensuje tego również kiepska fabuła, na której można się nieźle wynudzić. Najbardziej żal jednak legendy o płaczącej kobiecie i latynoamerykańskiego folkloru, które nie zostały tu należycie wykorzystane. Najsłabszy film w całym uniwersum.

 

CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RANKINGÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

mecha1 Administrator