Jeff VanderMeer „Zrodzony” – recenzja
Jeff VanderMeer powraca na polski rynek z najnowszą, nominowaną do nagrody Arthura C. Clarke’a, powieścią Zrodzony. To fabuła osadzona w mrocznym, posępnym świecie niedalekiej przyszłości – w świecie po ekologicznej katastrofie, gdzie niedobitki ludzkości skrywają się w zrujnowanych miastach. Pozycja dla miłośników psychodelicznego science-fiction.
Bohaterką powieści jest Rachel, która pamięta jeszcze czas sprzed apokalipsy. Skrada się po mieście poszukując wszystkiego, co może jej się przydać do egzystowania. Pewnego razu znajduje tytułowego „zrodzonego”, zieloną bryłkę, może roślinę, która potrafi zmieniać kształt i zapewne jest jedną z pozostałości po Firmie – w mieście mnóstwo jest porzuconych biotechnologicznych elementów: gadżetów, stworzeń hybrydowych, genetycznie modyfikowanych zwierząt. Tymczasem społeczność miasta nawiedza brutalny niedźwiedź – potężne monstrum rodem z japońskich filmów o potworach. Wbrew partnerowi, dziewczyna postanawia zaopiekować się „zrodzonym”.
Rachel i jej chłopak, były inżynier, Wick, ułożyli sobie jako takie życie po apokalipsie. Zachowując wszelkie proporcje – radzą sobie nieźle i są relatywnie bezpieczni, dzięki zabezpieczeniom tego drugiego. Ale jak łatwo się domyślić – taki stan nie potrwa długo. I wyraźnie wpłynie na to obecność „zrodzonego”, który zaczyna się z Rachel komunikować.
VanderMeer celowo zostawia w nowej fabule wiele kluczowych niewiadomych: nie znamy okresu akcji, nie znamy jej miejsca, nie wiemy co właściwie się wydarzyło ani czym konkretnie jest „zrodzony”. Tym samym autor sugeruje, że na dobrą sprawę nie ma to żadnego znaczenia. Sci-fi i post-apokaliptyczna sceneria są niczym więcej, jak pretekstem dla opowieści o ludziach i ich dramacie. Ostatecznie jest to opowieść o niezwykłej i trudnej miłości. VanderMeer pyta, czy możemy naprawdę kochać kogoś, kogo nie rozumiemy, a może nawet się boimy? Zresztą treści poruszonych przez autora jest tu mnóstwo: dotyka motywu tożsamości, dojrzewania, relacji człowieka do natury czy wspomnianej miłości, która przybiera różne formy.
Jednocześnie, nawet jeśli sceneria jest pretekstem, to zarazem jest opisana w najdrobniejszych szczegółach i to opisana po mistrzowsku. Opisy zrujnowanej okolicy, skradanie się i poszukiwania Rachel, zdewastowana okolica zamieszkana przez różne formy życia. Wszystko to wyraźnie naznaczone znamionami surrealizmu i psychodelii. Niełatwo się to czyta, a miejscami rzecz jest wyjątkowo niepokojąca. Zarazem styl autora jest tak plastyczny, że wiele z przedstawionych obrazów dosłownie będziecie mieli przed oczami.
Jeff VanderMeer powraca z kolejną przedziwną w charakterystyczny dla siebie sposób powieścią. Budowa świata przedstawionego, styl autora i jego wyobraźnia stoją na mistrzowskim poziomie, ale jest to rzecz specyficzna i trudna w odbiorze. Gorąco polecam jednak tę niebanalną prozę, jeśli szukacie w literaturze niezwykłości – VanderMeer jest jej gwarantem. Na koniec warto dodać, że obok samej powieści w polskim wydaniu znajdziecie też odrębne opowiadanie dotyczące genezy „zrodzonego”.
Zrodzony
Autor: Jeff VanderMeer
Seria: Uczta wyobraźni
Gatunek: Science-fiction
Wydawnictwo: MAG
Data premiery: 12 października 2018
Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.