Książkirecenzja książka

V.E. Schwab „Wyczarowanie Światła” Recenzja

Za nami ostatni tom znakomitej, opartej na oryginalnym pomyśle trylogii fantasy Victorii Schwab. Ale Wyczarowanie światła wieńczące cykl Odcienie magii (wcześniej: Mroczniejszy odcień magii i Zgromadzenie cieni) pozostawia po sobie jednak pewien niedosyt i nutkę rozczarowania.

Akcja trzeciego tomu rozpoczyna się zaraz po wydarzeniach znanych z poprzedniej części. Po ostatniej tragedii i błędach Kella, Holland ostatecznie trafia w ręce władzy Czerwonego Londynu. Niektórzy gotowi byliby go zlinczować, ale nasz wrażliwy mag odkrywa prawdę na temat swojego przeciwnika i jego przeszłości. Zaczyna go rozumieć, dostrzegać okoliczności jakie wpłynęły na to, kim ostatecznie się stał. Nie ma tu jednak czasu na próby naprawiania relacji, przynajmniej na początku, bo autorka od razu wrzuca nas w wir akcji.




Okazuje się bowiem, że wraz z Hollandem do Czerwonego Londynu przybyło tajemnicze zło, osobowość zrodzona z magii, której celem jest przejęcie władzy nad mieszkańcami. Problem w tym, że jako niematerialna postać, której pragnienia i osobowość dopiero się właściwie kształtują, a sam nie posiada żadnej przeszłości, próżno tu mówić o jakiejś wielowymiarowości. To zły, który jest zły, bo tak, i właśnie zagraża światu przedstawionemu, więc bohaterowie łączą siły, aby go pokonać.

Można by jednak przeboleć kiepski czarny charakter, jeśli pozostałe aspekty powieści stałyby na podobnym poziomie, co poprzednio, tymczasem na tej płaszczyźnie finał trylogii rozczarowuje najmocniej. Chyba tylko Hollandowi faktycznie Schwab przydała charakteru i rozwinęła jego postać, pozostali stali się nagle płascy, jednowymiarowi i nijacy. Kell, Bard czy Emery snują się po zainfekowanym Londynie wymyślając kolejne pomysły na pokonanie przeciwnika. Fascynujący świat, wykreowany w pierwszej odsłonie, tu zostaje już ograniczony właściwie tylko do tego magicznego Londynu. O ile w Zgromadzeniu cieni mogliśmy wreszcie poznać inne lokacje i uwierzyć w to, że mamy do czynienia z bogatym światem, o tyle tu zawężamy się do maksimum. Słowem, można odnieść wrażenie że nie było pomysłu na rozwój rzeczywistości, na rozwój postaci i kreację fabuły. Prawdziwe lazy writing.

Nie zrozumcie mnie źle, Wyczarowanie światła to nadal proza przynajmniej przyzwoita i Schwab bazując już tylko na tym, co wykreowała przedtem, jest w stanie oddać w nasze ręce angażujące fantasy, ale po dwóch dobrych książkach należało oczekiwać czegoś więcej, liczyć przynajmniej że autorka w jakiś sposób rozwinie historię, a nie przeciwnie – zawęzi ją, ograniczy i nakreśli mało odkrywczą fabułę. Ostatecznie to spory niedosyt, wydawało się że te alternatywne światy doczekają się systematycznej rozbudowy, że będziemy mogli poznawać nowe miejsca, nowe „odcienie magii”, ale niestety nic z tych rzeczy. Pozostajemy w Czerwonym Londynie, przyjmując „na słowo”, że mamy do czynienia z dużym fantastycznym światem.

Wyczarowanie światła
Autor: V.E. Schwab
Tłumaczenie: Ewa Wojtczak
Gatunek: Fantasy
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data premiery: 28 maja 2018

 

 

 

 

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Zysk

 

 

CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RECENZJI KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.