Książkirecenzja książka

Recenzja książki „Zgromadzenie cieni”

Miłośnicy angażującego fantasy w ostatnim czasie nie powinni mieć powodów do narzekania, można znaleźć bowiem na polskim rynku sporo dobra, szczególnie autorstwa zagranicznych pisarzy, ale nie tylko. Jedną z powieści, na którą sam szczególnie czekałem, jest drugi tom Mroczniejszego Odcienia Magii Brytyjki Victorii Schwab. Książka, która zadebiutowała w Polsce rok temu, zjednała sobie serca odbiorców za sprawą wyrazistych bohaterów, intrygującego pomysłu na cztery połączone magią alternatywne Londyny oraz wciągającej fabuły.

Zgromadzenie Cieni, czyli drugi tom cyklu, który właśnie ukazał się na naszym rynku, to przykład klasycznej kontynuacji, która wykorzystuje wszystkie elementy świadczące o sukcesie pierwowzoru i jeszcze je podkręca. Victoria Schwab wie, że udało jej się wykreować rewelacyjnych, barwnych bohaterów, więc to na nich opiera siłę drugiego tomu. Rzecz jasna wprowadza także zupełnie nowe postaci, lecz na pierwszym planie ponownie brylować będą Kell, Lili Bard, książę Rhy i demoniczny Holland.

Ten pierwszy, po tym jak w wyniku jego błędów zagrożony został nie tylko spokój w sąsiednim Londynie, ale i życie księcia Rhy, zmaga się ze wspomnieniami i wyrzutami sumienia. Zrezygnował ze swojego przemytniczego procederu, jest też świadomy, że dotychczas przychylny mu władca, teraz nie będzie potrafił mu zaufać. Na domiar złego Rhy, który został z nim połączony magiczną więzią życia, nieustannie pakuje się w kłopoty. Tymczasem charyzmatyczna Lili z Szarego Londynu pozostaje w świecie Kella i zaciąga się na królewski statek, gdzie zdobywa zaufanie jego kapitana – Alucarda.

Przy okazji recenzji pierwszego tomu pisałem, że żałuję iż autorka nie poszerzyła przedstawionego świata o tereny poza Londynem. Chciałem poznać, jak wyglądają inne alternatywne miejsca w świecie Kella. Tym razem Schwab czyni to właśnie za sprawą Lili, która wraz z załogą statku ma okazję odwiedzić nowe rejony. Autorka nie poprzestaje zatem na laurach i robi wszystko, by uczynić tę wizję jak najbardziej wiarygodną. Ostatecznie jednak punktem kluczowym powieści będzie Londyn Czerwony, gdzie mają się odbyć nadchodzące Igrzyska Żywiołów.

Tak, Igrzyska Żywiołów. Przyznam szczerze, że początkowo byłem lekko rozczarowany Zgromadzeniem Cieni z powodu fabuły. Choć jestem świadomy, że od początku seria ma charakter fantasy przeznaczonego dla młodzieży, to pierwszy tom zachwycił mnie unikaniem popularnych schematów (wspomniany brak romansu między kluczowymi bohaterami). Tym razem niemal na start otrzymujemy motyw magicznych igrzysk, w których udział wezmą znakomici czarodzieje z całego świata. Czyli jednak będziemy mieli do czynienia z mieszanką young adult wszelkiego rodzaju od Harry’ego Pottera po Igrzyska Śmierci?

Po części tak, ale mimo że unikam typowej prozy młodzieżowej jak ognia, to skłamałbym twierdząc, że porzuciłem lekturę książki Schwab w jej trakcie. Przeciwnie, autorka nawet korzystając z popularnych motywów udowadnia, że wie jak pisać dobre fabuły. Zgromadzenie Cieni czyta się bowiem nierzadko z wypiekami na twarzy, w czym tkwi może zasługa znakomitych bohaterów.

Sam Kell nie jest jak żaden mag z innych powieści. Nie jest żadnym wybrańcem, który ma ocalić świat, ani przykładem idealnego chłopca, który wyjdzie cało z wszelkich opresji. Przeciwnie, jest świadom swej potężnej mocy, ale popełnia zwykłe, ludzkie błędy (jak chęć zarobku poprzez przemyt przedmiotów między Londynami), w wyniku których zdarzyło się nawet, że ginęli ludzie. Koszmary, z którymi się zmaga, są jak najbardziej zrozumiałe. Z drugiej strony mamy niezwykle charyzmatyczną, butną i twardą Lili, która jest doskonałą złodziejką i zdolną wojowniczką. Jedną ręką potrafiłaby zabrać nam portfel, drugą w mgnieniu oka poderżnąć gardło. Ale to też nie jest postać, której wszystko wychodzi, ona także jest człowiekiem z krwi i kości, co przejawia się w jej lekkomyślności. I być może właśnie w całej tej magicznej otoczce, wyraźnym klimacie fantasy, o sile powieści świadczą jej ludzkie elementy, dzięki czemu czytelnikowi niezwykle łatwo zrozumieć te postaci, ich świat i zaangażować się w historię.

Udaje się też Schwab uniknąć taniego moralizowania. Z całej tej historii płynie być może tylko jeden właściwy morał: że życie nie jest ani proste, ani tym bardziej uczciwe, i chociaż najczęściej otrzymamy tylko to, o co sami zawalczymy, to nie zawsze warto dążyć do celu bez względu na konsekwencje.

Ostatecznie wątek magicznej turnieju nie odgrywa roli kluczowej, fabuła wychodzi ponad to, a do gry wraca kluczowy przeciwnik Kella – Holland. Z drugiej strony pojawia się niestety wątek miłosny, którego udało się uniknąć poprzednio, ale i tu autorka sobie radzi, zachowując subtelność i nie pozwalając, by wątek ten przysłonił ważniejsze sprawy.

Drugim tomem swojego cyklu Victoria Schwab udowadnia jak dobrą jest pisarką i że błyskotliwie radzi sobie w każdej konwencji. Autorka zaryzykowała i tym razem wprowadziła do swojej historii elementy znane z setek innych podobnych powieści, za czym być może kryje się chęć zysku i dotarcie do większej ilości odbiorców, ale zamiast pogrzebać powieść w schematach, Schwab poradziła sobie doskonałym między nimi manewrowaniem. Całość zaś ratują jej bohaterowie i misternie skonstruowany świat przedstawiony. Wyróżnia się zatem Zgromadzenie Cieni na tle innych młodzieżowych historii. Autorka nie poprzestaje na laurach, rozwija postaci i relacje między nimi, rozwija ich charaktery, ale też miejsca, które przyjdzie im przemierzać. Całość natomiast nakręca dynamiczne tempo i brawurowo skonstruowana akcja. To idealna proza wakacyjna dla miłośników fantasy.

Zgromadzenie Cieni
Autor: V.E. Schwab
Gatunek: Fantasy
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data premiery: 26 czerwca 2017

 

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.