filmhotrecenzja filmu

Monument – recenzja filmu Jagody Szelc

Grupa studentów przybywa do pewnego hotelu na praktyki. Surowa przełożona przydziela im zadania – od tej pory wszystko spoczywa na ich barkach: mają dbać o zadowolenie gości, porządek w pokojach, kuchnię, pranie, wynoszenie śmieci, a także stojący przed hotelem posępny monument. Tak zaczyna się nowy film Jagody Szelc, która zadebiutowała przed rokiem głośną Wieżą. Jasnym dniem.




Szybko okrzyknięta mianem objawienia polskiego kina młoda reżyser buduje autorski styl i nie bierze jeńców – odważnie łamie konwencje, eksperymentuje nie obawiając się ryzyka, stawia na naturszczyków i nie schlebia gustom.

W Wieży. Jasnym dniu autorka chętnie sięgała po sceny krajobrazowe, korzystając z pięknych lokacji, w jakich kręcono film, a sam wątek natury wpisywał w jedną z możliwych interpretacji jej debiutanckiego dzieła. W Monumencie jednak Szelc obiera zupełnie inną drogę, zamyka bohaterów (i widzów) w zimnych murach betonowego kolosa, przeciska się z kamerą przez jego klaustrofobicznie puste i niepokojące wnętrza: korytarze, piwnice, pokoje. Jeśli już opuszczamy budynek, to nie dalej niż do stojącego opodal równie betonowego i zimnego monumentu. Bohaterowie – symbolicznie pozbawieni przez kierowniczkę imion, wolności – zostają wtłoczeni w schemat: w monotonny, nudny sposób, niczym roboty, codziennie powtarzają swoje czynności, czasem jedynie próbując przełamać rytm żartem, rozmową, flirtem, niesubordynacją.

Można już wokół tego budować próbę interpretacji Monumentu, który na pewnej płaszczyźnie groteskowo odnosi się do współczesnego świata, stłamszonych przez rzeczywistość młodych ludzi, obdartych z osobowości, egzystujących w szarym, betonowym świecie. Dla reżyser byłoby to jednak zbyt proste – idzie zatem dalej, z każdą minutą filmu igrając z widzem, rozbijając rzeczywistość świata przedstawionego na kawałki, sięgając po elementy oniryczne i nie tylko.

W codzienności bohaterów pojawiają się pęknięcia a rzeczywistość w przedziwny sposób zaczyna drżeć w posadach. Te bezimienne postaci, pozbawione nawet twarzy (zaleta nieopatrzonych aktorów i kamery, która w przedziwny sposób ich unika), zaczynają wreszcie tracić nad sobą kontrolę i zachowywać się w niezwykły sposób. Reżyser myli tropy i pozwala działać wyobraźni widza – można też Monument czytać jako wyjątkową wizję piekła. Jedną interpretację autorka podsunie w finale.

W Monumencie Jagoda Szelc odważnie przekracza granice medium, wnosząc do filmu elementy teatru tańca czy performensu. Dużo jest tu gry ciałem, może w szczególności ciałem. Wiele scen sprawia wrażenie improwizowanych, zwróćmy uwagę na finałowy rytuał nastawiony na ekspresję, dźwięki, gesty. Młoda reżyser zabiera widzów do swojego niepokojącego świata, gasi światło i zostawia z tym, co w nim znajdziemy, a jak to bywa ze współczesną sztuką, każdy prawdopodobnie odkryje co innego.

W rezultacie powstało dzieło, które wymyka się prostej ocenie. Nie można tu bowiem mówić o fabule a raczej o zbiorze luźno powiązanych scen, które łączą się jedynie za sprawą tajemnicy w nich zawartej. Wyrwani ze sfery komfortu, zagubieni w tych często abstrakcyjnych obrazach, obcujemy jedynie z wizją autorki i jej odbiór będzie podyktowany w dużej mierze zgodą widza na zburzenie jego przyzwyczajeń.

Takie nastawienie było możliwe przede wszystkim dlatego, że Monument realizowany był jako praca dyplomowa a nie film skrojony pod szerszą widownię. Mogła sobie więc Szelc pozwolić na eksperymentowanie i formalną zabawę. Rzadko takie produkcje trafiają jednak na ekrany kin, dlatego tym większa radość, że Velvet Spoon zdecydował się dystrybuować film.

Jagoda Szelc tworzy kino w pełni autorskie, art house’owe i awangardowe. Zapewne nie ona jedna wśród młodych filmowców ma takie ambicje, ale to właśnie jej udało się trafić na ekrany już z drugim filmem, który ma szansę wyjść na przeciw przyzwyczajeniom widzów oraz wnieść na polski rynek nieco świeżości i młodzieńczej odwagi. Monument to kino, którego się nie ogląda, a z którym się obcuje. Wrażenia z takiego doświadczenia mogą być różne, nie koniecznie pozytywne, dużo zależy tu od was samych – na ile pozwolicie sobie wkręcić się w wizję autorki. Możemy być jednak pewni, że o Jagodzie Szelc będzie jeszcze głośno.

Monument
Reżyseria: Jagoda Szelc
Scenariusz: Jagoda Szelc
Obsada: Zuzanna Lit, Paulina Lasota, Paulina Walendziak, Mateusz Więcławek, Jakub Gola, Dorota Łukasiewicz-Kwietniewska
Muzyka: Rafał Nowak
Zdjęcia: Przemysław Brynkiewicz
Gatunek: Horror
Kraj: Polska
Rok produkcji: 2018
Data premiery: 15 marca 2019

 

 

 

Za materiał do recenzji dziękujemy dystrybutorowi Velvet Spoon:
 

 

CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RECENZJI FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.