Kronika w Kamieniu. Ismail Kadare – recenzja
Był taki czas, że Ismail Kadare był mocno widoczny na polskim rynku wydawniczym. Tylko na przestrzeni lat 2005-2013 wydano 7 jego książek. Wywiady z nim ukazywały się w Rzeczpospolitej, Forum, Gazecie Wyborczej, Dzienniku czy Przeglądzie Międzynarodowym. Oprócz tego w różnych czasopismach i portalach branżowych można było znaleźć eseje, publikacje i felietony na temat literatury albańskiej w ogólności, a tematyki i strategii twórczych Kadare w szczególności. I choć część z tych opracowań jest dziś trudnodostępna (niektóre książki nie były wznawiane), osoby zainteresowane na pewno znajdą moc wiedzy o wybitnym twórcy z małego kraju położonego na Półwyspie Bałkańskim.
Ukazująca się w 2023 roku powieść Kronika w kamieniu przypomina nam dorobek dziś już 87-letniego pisarza. Sprawa z nią jest o tyle ciekawa, że mimo dużych osiągnięć autora (wszak to zwycięzca Man Booker International Prize i swego czasu jeden z faworytów do literackiego Nobla), w dwa miesiące po premierze nie doczekała się żadnej opinii na największym polskim portalu do klikania w gwiazdki. Nie padło o niej choćby słowo w poczytnych gazetach czy na szanowanych blogach. Niemniej odnotujmy – Kronikę w kamieniu po 52 latach od premiery światowej możemy wreszcie czytać. A jest to, musicie uwierzyć mi na słowo, naprawdę duże WYDARZENIE.
Powieść Kronika w kamieniu ma dwóch bohaterów. Ludzkiego – młodego chłopca, alter ego samego autora, oraz przestrzennego – Gjirokastrę. O tym mieście mogliście już słyszeć. W 2005 roku zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, co zawdzięcza głównie nietypowym, kamiennym domkom starówki, które są pokryte szarymi łupkami. Gjirokastra nazywana jest „Miastem Tysiąca Schodów”, a spacer jej stromymi i wąskimi uliczkami jest nie lada atrakcją turystyczną. W książce Ismaila Kadare nie jest ono jednak ukazane jak ciekawostka z katalogu podróżniczego. Ba, ono nie nosi żadnych walorów.
Akcja została osadzona w okresie II wojny światowej. Gjirokastra przechodziła wtedy czas włoskiej okupacji, który w pewnych momentach zmieniał się w okupację grecką, a nawet niemiecką. Już sam fakt, że mieszkańcy nie zawsze wiedzieli, kogo w danym momencie trzeba słuchać, najlepiej podkreśla absurd losów miasta. Kadare idzie jednak dalej. W jego wizji Gjirokastra jest areną surrealnych obrazów wojny. Przez spustoszone ulice podążają postacie z odciętymi głowami, włoscy faszyści wieszają kilku młodych albańskich buntowników, greccy okupanci zabijają wrogów wybranych według kaprysów swoich szpiegów, a Niemcy najchętniej uśmiercają starsze kobiety. To jednak nie wszystko, bo u albańskiego pisarza bezsens ma swoją własną dynamikę. Pod koniec książki doświadczymy zatem prawdziwego zamętu. W ciągu zaledwie dwóch tygodni Gjirokastra kilkukrotnie przechodzi z rąk do rąk: od Włochów do Greków, potem znów do Włochów, i ponownie do Greków. Za każdym razem wywieszana jest nowa flaga, publikowana nowa proklamacja kolejnego dowódcy garnizonu. Jedynym, który panuje nad zdarzeniami jest Albańczyk Gjergi Pula, raz określający się umieniem Giorgio, później Yiorgosem, a wreszcie nawet Jürgenem.
Kronika w Kamieniu Ismaila Kadare jest komentarzem politycznym, mimo, że ukazywała się w czasach dyktatury Envera Hodży (nie przez przypadek nazywanego „Hitlerem Albanii”), a więc musiała przejść przez sito cenzury. Ba, sam Hodża pojawia się na jej stronach i nazwany jest niebezpiecznym komunistą (on także pochodził z Gjirokastry). To także książka nader aktualna, bo ukazuje różnorodne społeczne problemy. Odnaleźć możemy tu chociażby odniesienia do aktywności homoseksualnej – biseksualny Argjir Argjiri i „kobieta z brodą”, ubóstwo, dyskryminację na tle etnicznym czy próby poszukiwania miłości ponad podziałami. Gra idzie więc o naprawdę poważną stawkę.
Kronika w kamieniu Ismaila Kadare nie byłaby jednak tak dobra, gdyby nie sposób jej pisania. W kilku miejscach pojawia się wzmianka o realizmie magicznym, o Macondo czy Carpentierze. Ślad południowoamerykański nie wydaje mi się jednak najlepszym tropem. Odmalowany przez albańskiego pisarza przednowoczesny świat Bałkanów jest jednocześnie przezabawny i przerażający. Pojawiający się folklor, dziecięce igraszki, poezja, czarna magia, strony kroniki miejskiej i krwawe, surrealistyczne sceny, jak chociażby ta z uciętą ręką pilota lub z topieniem dziewcząt za pocałunek dany obcemu – takie połączenie jest w jakiś sposób unikatowe, bliższe afrykańskim gawędziarzom, niż temu, co już poznaliśmy. Czytając miałem skojarzenia z przedziwną mieszkanką humoru Hrabala („Postrzyżyny”), absurdu Kusturicy („Underground”) i wynaturzeń Can Xue („Ulica Żółtego Błota”). Jedno jest pewne – Kronika w Kamieniu Ismaila Kadare jest jedną z lepszych książek, jaka została wydana w 2023 roku w Polsce.