Anna Kańtoch „Wiosna zaginionych” – recenzja
Anna Kańtoch zaczynała swoją literacką karierę obracając się wokół szeroko pojętej fantastyki, jednak już w jej pierwszych powieściach, czy to w cyklu o Domenicu Jordanie, czy też Tajemnicy diablelskiego kręgu, wyraźne były fascynacje autorki kryminałem. Nic więc dziwnego, że to właśnie w tym niezwykle popularnym dziś w naszym kraju gatunku Kańtoch już od kilku lat bardzo dobrze sobie poczyna. Dziś właściwie nie ma wątpliwości, że to absolutna czołówka polskiego kryminału. Dość powiedzieć, że w przeprowadzonym na Mechanicznej Kulturacji plebiscycie aż dwie jej książki znalazły się w TOP 10. Teraz nakładem Wydawnictwa Marginesy ukazała się najnowsza powieść autorki – Wiosna zaginionych.
Książka będąca wprowadzeniem do nowej serii oferuje czytelnikom sporo świeżości w stosunku do poprzednich książek Kańtoch. Zawsze brawurowo odwzorowane ponure realia PRL-u tym razem autorka zamieniła na czasy współczesne. Policjanci, prowadząc kryminalne sprawy, posiłkują się Facebookiem, programami telewizyjnymi czy kamerami zainstalowanymi w domu ofiary. Druga nowość to protagonista, którym w tym przypadku jest starsza pani – emerytowana policjantka. Tyle że jeśli ktokolwiek myśli, że z Krystyną będzie się nudził, to jest w straszliwym błędzie. To kobieta, która nie nadaje się do życia na emeryturze, wszędzie jej pełno i ma mnóstwo nietypowych sposobów na prowadzenie prywatnego śledztwa. Szczególnie że sprawa w pewnym sensie dotyczy także jej.
Tym razem Kańtoch zabiera nas na Śląsk, do Katowic, oddając na kartach Wiosny zaginionych niewątpliwy koloryt tego miejsca, uwzględniając charakterystyczny język mieszkańców. To tutaj Krystyna spotyka starszego pana, który przypomina jej chłopca, którego znała w dzieciństwie, a który związany był z jej rodzinną tragedią. Wkrótce zaczyna go śledzić. Kiedy mężczyzna zostaje znaleziony martwy, bohaterka zaczyna pomagać byłym kolegom z pracy w policji w prowadzeniu śledztwa, kryjąc przed nimi (a odsłaniając przed czytelnikami) własne tajemnice.
Niewątpliwie to własnie bohaterka jest największą siłą powieści Kańtoch. Jak często w kryminale sprawę prowadzi emerytowana starsza pani? Ta niebanalna postać niemal od razu zyskuje sympatię czytelnika, nie tylko z uwagi na jej znakomite umiejętności śledcze, ale także przez wzgląd na jej rodzinne zawirowania. Kosztem pracy jej relacje z córką stały się dość chłodne. I w pewnym sensie taki chłód bije z niej przez cały czas, bo jest to postać zaangżowana, a przy tym zdystansowana i wyrachowana. Nie brak tu momentów kiedy wprost zwraca się do czytelnika mówiąc, że faworyzuje wnuczkę kosztem jej brata lub że nie ma nic do powiedzenia córce w sprawie jej rozwodu. Ta żywiołowa emerytka nie jest koniecznie sympatyczną mamą lub wspaniałą babcią rozwiązującą zagadki kryminalne. To nie ta bajka. To nie jest postać, którą prywatnie polubiłem, a jednocześnie znalazłem ją bardzo interesującą i rzadko kiedy mam takie odczucia po lekturze.
Fabularnie? Mimo wszystko lekki niedosyt. Historia jest dość uproszczona, wprawdzie od początku sugerująca szerszy kontekst, ale ostatecznie nie do końca spełnia oczekiwania, choć zakończenie pozostawia nadzieję na roziwjanie wątków w przyszłości. Miejscami brakuje napięcia, tak dobrze budowanego w innych powieściach autorki, miejscami zachowania bohaterów wydają się nierozsądne. Byłoby się czego przyczepić. Tylko po co?
Wiosna zaginionych powinna zadowolić wszystkich wielbicieli gatunku. To powieść, która potwierdza, że Anna Kańtoch jest jedną z najlpszych autorek polskiego kryminału, i udowadnia że w rozwiązanie sprawy morderstwa można zaangażować emerytkę. Świetna rozrywka w sam raz na nadchodzące jesienne wieczory.
Wiosna zaginionych
Autor: Anna Kańtoch
Gatunek: kryminał
Wydawnictwo: Marginesy
Data premiery: 30 września 2020
Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.