Książkirecenzja książka

Recydywista. Kurt Vonnegut – recenzja

Recydywistę Vonnegut napisał w dwadzieścia lat po Syrenach z Tytana i dziesięć lat po Rzeźni numer pięć. Upływ czasu wywarł silny wpływ na tematykę dzieła, zupełnie jednak nie naruszył ciętego języka i satyry, tak silnie obecnych we wszystkich książkach mistrza. Tym razem tematyka skupia się na czasach Afery Watergate i już samo to nasuwa przypuszczenie, kogo tym razem Vonnegut będzie krytykował najbardziej.  




Początkowo moją uwagę przykuł nie główny bohater, a wykreowany świat. Ameryka w recepcji Vonnegut to pędząca machina, której nie sposób zatrzymać. Kto nią rządzi? Jak mówi sam autor, są nimi Harvardowi ludzie, podobno najlepsi i najmądrzejsi, przefiltrowani przez największą dostępną edukację na Ziemi. Dlaczego więc ciągle coś tu nie gra? Dlaczego ludzie nie mogą być szczęśliwi, odnaleźć swojego miejsca? Odpowiedź jest całkiem prosta, ale podana przez Vonnegut, nosi w sobie znamiona sztuki.  

Jednym z uprzywilejowanych jest niejaki  Walter F. Starbuck. Jeszcze do niedawna miał prestiżową, bezpieczną posadę, ale słynna Afera z 1972 roku pokrzyżowała jego plany. Walter trafił do więzienia, a po wyjściu na wolność nie jest w stanie poradzić sobie z podstawowymi czynnościami, jakie spadają na barki każdego dorosłego człowieka. Nie spełnia się jako partner i ojciec, ciągle trafia w niewłaściwe miejsce i o niewłaściwym czasie. Jako syn milionera i były doradca Prezydenta jest wyjątkowo naiwny i niedostosowany do realiów rynkowych. Musi przyzwyczaić się do bycia deptanym i wiecznie samotnym. Choć sam pochodzi z grona osób tworzących globalną halę produkcyjną, nie umie się w niej odnaleźć. Ameryka lat 70-tych to nie miejsce dla ludzi żyjących między czernią a bielą. Starbuck dopiero po czasie i na własnej skórze przekona się, że społeczeństwo wyparło się cech humanizmu, stało się bezwzględnym ekosystemem dowodzonym przez wielkie korporacje i pieniądze.

Recydywista maluje świat, w którym człowiek stał się wyobcowany z cywilizacji, w której funkcjonuje. Prestiżowa edukacja stworzyła ludzkie potwory, które działając zgodnie z czynnikiem ekonomicznym. Nie kreują użytecznego środowiska, a wielkie więzienia, do których zresztą sami później wpadają. Są jak twórcy Frankensteina: trwają w takim samym niebezpieczeństwie, jak wszyscy inni. Tylko nie do końca zdają sobie z tego sprawę. Książka piętnując czasy minione, odnosi się do wartości uniwersalnych: nadużycia władzy, ślepoty idealistów, chęci ciągłego pomnażania zysków. To nie jest tak, że ta ponura rzeczywistość gdzieś się skończyła. Wystarczy włączyć telewizor by się przekonać, że nasi rządzący, podobnie jak bohaterowie Vonneguta, też są przegrani. Autor Rzeźni numer pięć głęboko wierzył, że wszelkie nieszczęścia człowieka można przypisać poczuciu samotności i że jedynym miejscem, w którym mężczyzna może być naprawdę szczęśliwy, jest wspólnota. Człowiek pozbawiony grupy wsparcia, działa w dziwny i irracjonalny sposób. Popełnia błąd za błędem, krzywdzi osoby na których mu zależy, przez co nienawidzi siebie jeszcze bardziej. Tak właśnie wielka polityka wpływa na losy małych. I w tym sensie pisarz dotyka też nas samych, tu i teraz.

Daleki jestem od twierdzenia, że Recydywista jest najlepszą powieścią Vonneguta. Być może jest jednak książką najbliższą współczesności, także najprostszą w odbiorze. Pisarz nie wybiega tym razem myślami w przyszłość, nie tworzy jakichś hermetycznych nowych światów. Za to dalej operuje swoim czarnym humorem i rozbrajającą szczerością. Nie zapomina także o swoim Obieżyświecie Kilgore Troucie, który niczym Artur Barciś w Dekalogu, pojawia się praktycznie w każdej książce. Czytanie Vonneguta jest w jakimś sensie destruktywne. Po każdej lekturze czuję się rozebrany z moich skrytych myśli. A jednak ciągle do nich wracam, bo czasami ta metaforyczna nagość, może być podłożem czegoś nowego w życiu.

Tytuł: Recydywista
Twórca: Kurt Vonnegut
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Gatunek: literatura piękna
Data wydania: 4 lutego 2019

 

 

 

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Zysk

 

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Paweł Biegajski

Nałogowy kinomaniak i książkocholik. Plotka głosi, że przeczytał „Rozmowę w Katedrze" i „Braci Karamazow" w przedszkolu i to w oryginale. Nieuleczalny miłośnik poetyki kina Lava Diaza, społecznych obrazów Yasujiro Ozu i dyskretnego uroku Bunuela. Twórca bloga Melancholia Codzienności.