Książkirecenzja książka

Opowieść siewcy zarazy. Gesualdo Bufalino – recenzja

Opowieść siewcy zarazy to debiut Gesualdo Bufalino, sycylijskiego pisarza, poety i nauczyciela. Autor rozpoczął pracę nad książką na początku lat 50., ale wydał dopiero w 1981 roku, w momencie gdy miał na karku sześćdziesiąt jeden lat. Późny debiut zapowiada dojrzałość treści i tak faktycznie się dzieje. O tym jednak później. Bufalino uznawany jest dzisiaj za jednego z najlepszych twórców swojego regionu. Tym dziwniejsze, że w czasach gdy w Polsce wydaje się po kilkadziesiąt książek dziennie, żadne wydawnictwo nie zdecydowało się wcześniej na publikację jego dzieł. A możliwości z pewnością były, bo już w 2005 roku fragmenty „Opowieści roznosiciela zarazy” (tłumaczenie Haliny Kralowej) i „Kłamstw nocy” znalazły się w 404 tomie Literatury na świecie. Obie książki musiałby przeczekać kolejne 18 lat, by najpierw Austeria, a później Officyna zdecydowały się na przekazanie ich czytelnikom.

Akcja Opowieści siewcy zarazy została osadzona w 1946 roku w podpalermitańskim sanatorium „Skała”. Narratorem jest weteran wojenny, który po początkowej izolacji i doskwierającej samotności, stopniowo otwiera się na otoczenie. Jego uwagę przykuwa urocza tancerka Marta, z którą wchodzi w tragiczny romans. Wszyscy są przecież chorzy na gruźlicę i o spełnieniu w szczęśliwym związku nie może być mowy. Warto zwrócić uwagę także na postać głównego lekarza, niejakiego Wielkiego Chudzielca (który przepowie los bohaterowi), oraz ojca Vittorio, pełnego religijnych lęków.

Opowieść siewcy zarazy Gesualdo Bufalino jest książką, w której dzieje się niewiele. Aktorzy dramatu spędzają wspólne chwile, czasami wychodzą do portu w poszukiwaniu prawdziwej kobiety, albo wracają do domu na przepustkę. Zasadniczo jednak oddają się rozmowom, wspomnieniom i dokładnej analizie otoczenia. Lubią też odwoływać się do innych dzieł kultury i ich autorów, ot chociażby: Paula Valéry’ego, Dante, Prousta, Murnaua czy Carne.

Gesualdo Bufalino powiedział kiedyś „Wyspy na wyspie: to jest symbol naszej samotności, chciałbym ją określić nieistniejącym słowem „Isolitudine”. Neologizm jest w tym wypadku złożony z dwóch słów: isola (wyspa) i solitudine (samotność). Podkreśla on specyficzny stosunek do życia, który charakteryzuje mentalną i emocjonalną ambiwalencję mieszkańców Sycylii. Z jednej strony są oni dumni ze swojej odmienności, z drugiej czują się odizolowani od świata zewnętrznego. W „Opowieści siewcy zarazy” słowo „Isolitudine” dotyczy głównego bohatera, który jest mieszkańcem wyspy, a jednocześnie także pacjentem gruźlicy zamkniętym w sanatorium. Pacjenci Skały żyją zamknięci i stają się przedmiotem drwiny ze strony mieszkańców wyspy. Ci ostatni odrzucają z odrazą wszelkie kontakty z chorymi, którzy muszą pozostawać z boku okropnych, wojennych wspomnień. Bohaterowie nie mają punktu odniesienia (wiara, wartości). Ich trwanie i refleksje podkopane są dojmującym poczuciem samotności i opuszczenia. Są jak osoby znajdując się na arce Noego, jak latarnie morskie zapomniane przez ludzi. Ich postawa wobec życia, wobec bycia Sycylijczykami jest głęboko niejednoznaczna.Kwestia tożsamości mieszkańców wyspy nie jest jednym tematem dzieła. Ciekawostką wydania jest uzupełnienie książki o liczne dodatki, które warto poznać po lekturze. Mowa tu między innymi o wprowadzeniu i wywiadzie z autorem, ale także wierszach, usuniętych epigrafach i epitafiach nagrobnych, które autor ostatecznie zdecydował się usunąć z powieści, aby ta nie sprawiała wrażenia erudycyjnej kokieterii. Wśród dodatków znajdziemy także instrukcję obsługi, czyli nic innego jak wytyczne dotyczące tego, co autor chciał nam przekazać. Przeczytanie instrukcji pozwala skonfrontować własny odbiór z zamiarami. I jest to bardzo interesujące doświadczenie, bowiem mamy rok 2023, moment na rynku wydawniczym, gdzie królują tematy kobiece. Współczesny czytelnik z pewnością dostrzeże postać Marty, jej poczucie wolności, tajemniczość, indywidualizm. Tymczasem w indeksie tematów rola bohaterki została zmarginalizowana. Gesualdo Bufalino nie traktował wątku płci jako priorytetowego. Walczył o zdecydowanie większą stawkę, stąd punktował takie tematy jak: śmierć, myśli samobójcze, holokaust, chorobę, ukrycie czy pamięć i sen. Je wszystkie możemy tu odnaleźć i spojrzeć na nie z bardzo różnych punktów widzenia.

Cechą charakterystyczną Opowieści siewcy zarazy jest nie tylko jej wieloznaczność, ale także język i sposób kreacji. Z jednej strony mamy tu długie, pięknie skrojone, barokowe zdania. Z drugiej całe morze poezji i metaforyki. Już otwierająca książkę scena, jest senną wizją: „droga szara jak popiół, płaska, wijąca się wzdłuż rzeki między murami nieco wyższymi od człowieka; urywa się nagle, otwiera na pustkę”. Odnajdujemy w jej dalszej części symbole (matczyną śluzówkę, Eurydykę). W ten sposób sen staje się preludium do śmierci. A to tylko przykład tego, z czym przyjdzie się zmierzyć czytelnikom. Gesualdo Bufalino nie oszczędza nas, wymaga dużej uwagi. Poprawiana po wielokroć książka pisana jest w sposób niedzisiejszy, naładowana przypisami, z ukrytymi znaczeniami. To wyzwanie, które zdecydowanie warto podjąć.

 

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy WYDAWNICTWU AUSTERIA
 

 

CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RECENZJI KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:
 
 

 

Paweł Biegajski

Nałogowy kinomaniak i książkocholik. Plotka głosi, że przeczytał „Rozmowę w Katedrze" i „Braci Karamazow" w przedszkolu i to w oryginale. Nieuleczalny miłośnik poetyki kina Lava Diaza, społecznych obrazów Yasujiro Ozu i dyskretnego uroku Bunuela. Twórca bloga Melancholia Codzienności.