Diuna. Księga Druga. Muad’Dib – recenzja komiksu
W ostatnim czasie dzięki ekranizacji, Diuna Franka Herberta przeżywa spory wzrost zainteresowania. Jednym z przejawów tej tendencji jest wejście uniwersum w świat powieści graficznych. Jedną z ciekawych propozycji inspirowanych serią jest powieść graficzna, która powstała pod czujnym okiem syna pisarza, Briana Herberta i Kevina J. Andersona. Twórcami ilustracji są zaś Raul Allen i Patricia Martin.
Obecnie na rynku wydawniczym pojawił się drugi tom komiksu opartego na głównej powieści. Ukazane są w nim wydarzenia od ucieczki Paula Atrydy z matką na pustynię. Zdradzeni i skazani na zgubę wyruszają w głęboką pustynię. Na ich drodze stają rdzenni mieszkańcy Arrakis – Fremeni. Udaje im się zdobyć ich zaufanie, a Paul odnajduje tu swoją miłość i przyjmuje imię Paul Muad’Dib. Wraz z asymilacją z Fremenami poznaje on również tajemnice planety i planuje zemstę na Harkonnenach.
Tom drugi graficznie nie odbiega od pierwszej części. Obrazy są przyzwoicie nakreślone, nadając swoistego klimatu wydarzeniom w niej ukazanym. Być może nie powalą na kolana swoją zaskakującą interpretacją, ale potrafią przykuć uwagę czytelnika. Mnóstwo jest tu wyrazistych kolorów, a poszczególne kadry przepełnione są mnóstwem szczegółów. Twórcy stawiają na realizm, szczególnie w oddaniu naturalnych ludzkich kształtów i rysów twarzy.
Księga druga nadal wiernie oddaje wydarzenia z powieści. Choć w żaden sposób nie zastąpi ona oryginału, to osobom, którym nie po drodze przygoda z trudnym i obszernym dziełem Herberta, pozwoli wczuć się w klimat Diuny. Mowa oczywiście o samych wydarzeniach, bo na nawiązania do religii, ekologi, metafizyki czy skomplikowanej polityki nie ma co liczyć. Ot, lekka fajna space opera, która potrafi przykuć uwagę.
Diuna w formie powieści graficznej to fajna i lekkostrawna lektura. Twórcom w miarę dobrze udało się przełożyć fragment historii ukazany w powieści Herberta na język graficzny. Nie jest to oczywiście żadne arcydzieło, ale kawał przyzwoitej komiksowej historii, która potrafi wciągnąć do pustynnego świata Arrakis na tyle, że z niecierpliwością będziemy oczekiwać na kolejną księgę i dalsze wydarzenia z Czerwiami Pustyni w tle. Mam też nadzieję, że zaintryguje odbiorców na tyle, że sięgną po literacki pierwowzór.
Za materiał do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Rebis
Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.