George R.R. Martin „Ogień i krew. Część I” – recenzja
Myślę, że fenomen Gry o tron zaskoczył nawet samego autora. George R.R. Martin na pewno wierzył w swoje dzieło, ale nie mógł przewidzieć tego, jak ogromny wpływ na czytelników, a potem także na widzów, będą miały jego książki. Nic więc dziwnego, że powstały także tomy opowiadające o czasach poprzedzających znaną z ekranu historię. Przy okazji nowopowstałego serialu o rodzie Targaryenów, wydawnictwo Zysk i S-ka wydało dwie części Ognia i krwi, a o pierwszej z nich możecie przeczytać poniżej.
George R.R. Martin na początku informuje, że nie jest autorem książki, a jedynie przepisał historię opierając się na relacji arcymaestra Gyldayna z Cytadeli Starego Miasta. Mamy więc do czynienia zarówno z faktami, potwierdzonymi w innych źródłach, jak i domysłami lub informacjami z trzeciej ręki, które udało się zdobyć arcymaestrowi. Dlatego też książka jest napisana w formie kroniki, w której nie znajdziemy dialogów czy rozległych przemyśleń postaci. Zamiast tego poznamy wiele dat, nazw miast, lordów i dowódców, a przede wszystkim imion władców i ich smoków.
Targaryenowie to jedyny ocalały smoczy ród pochodzący z Valyrii. Osiedlili się na Smoczej Skale i żyli w spokoju, dopóki jeden z nich nie postanowił zdobyć całego Westeros. Aegon I Zdobywca przy pomocy swoich dwóch sióstr-żon wraz z trzema smokami po kolei zmuszał lordów do uznania swojej władzy lub palił tych, którzy stawiali opór.
Każda z sióstr dała mu syna i obaj zasiedli w pewnym momencie na tronie. Jednak od tego momentu z każdym kolejnym pokoleniem ród się rozrastał i kandydatów do korony było coraz więcej. Linia sukcesji nie zawsze była jasno wytyczona, a Ci, którzy zostali pominięci, próbowali na własną rękę obalić oficjalnych władców. Kazirodcze związki Targaryenów, ich wzajemne relacje rodzinne i skomplikowane drzewo genealogiczne to fascynująca historia, w której można się pogubić. Nadawanie dzieciom imion przodków tylko komplikuje sprawę. Mimo tego kronikarska powieść jest bardzo ciekawą lekturą dla fanów Gry o tron, którzy przeżyli załamanie po zakończeniu ósmego sezonu i tęsknili za Westeros.
Oczywiście opisywane zdarzenia miały miejsce wiele lat przed Grą o tron, więc postaci są niezwiązane z lubianymi bohaterami. Dostajemy jednak nowych i to sporą gromadę. Poza smoczą rodziną możemy poznać także przodków innych znanych rodzin, jak choćby Starków, Lannisterów czy Baratheonów. Nie oglądałam jeszcze najnowszego serialu z uniwersum, ponieważ najpierw chciałam się zapoznać z książkami, ale nie mogę się doczekać, aby poznać nowych bohaterów. O ich czynach, związkach i śmierci już przeczytałam. Mam nadzieję, że w serialu lepiej poznam ich charakter i osobiste przemyślenia.
Pierwsza część Ognia i krwi zaczyna się podbojami i zdobyciem tronu przez Aegona I Zdobywcę i opisuje historię rodu jeszcze przez ponad wiek. Mimo wielu nazw własnych i dat, książką czytało mi się bardzo przyjemnie. Dla uporządkowania informacji na końcu znajduje się spis smoczych władców z okresami panowania, a także drzewo genealogiczne. W pewnych momentach było to bardzo pomocne, aby się nie pogubić, szczególnie wśród licznego potomstwa niektórych królowych.
Książkę polecam przede wszystkim fanom Gry o tron. Osoby nieznające Westeros mogą zacząć od Ognia i krwi, ponieważ opisywane zdarzenia mają miejsce wcześniej. Będzie im brakowało niektórych informacji o samym uniwersum i rodach, ale kronikarskie podejście autora pozwala na wstawki i krótkie opisy niektórych rodzin i miejsc. Ostatecznie nieważne czy znacie wcześniejsze dzieła czy nie – i tak warto przeczytać wszystkie.
Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.