Książkirecenzja książka

Daniel José Older „Na ratunek Valo” – recenzja

Na ratunek Valo to piąty tom serii Wielka Republika. Tym razem za jej powstanie odpowiedzialny jest Daniel José Older. Nie jest to jego pierwsze spotkanie z fanami Gwiezdnych wojen, więc niektórym może być znany, a już wiadomo, że maczał palce także w kolejnych częściach. 

Książka wprowadza nowych bohaterów. Młody padawan Jedi Ram Jomaran od mieczy świetlnych i ludzi woli maszyny i narzędzia. Gdy wszyscy wokół udali się na Festiwal Republiki, on został w swoim warsztacie, w którym czuje się najlepiej. Jednak nie dane mu było długo cieszyć się samotnością, ponieważ ze wzgórza Crashpoint rozległ się alarm. Wraz z droidem rusza sprawdzić co się stało, ale to dopiero początek wydarzeń, który skieruje go w stronę festiwalu, od którego miał zamiar trzymać się z daleka. 

Gdy chłopak dociera na miejsce okazuje się, że atak Nihilów, przed którymi chciał ostrzec pozostałych rycerzy Jedi, jest już realizowany. Łączność padła i nikt z dorosłych, których napotyka, nie chce go słuchać. Udaje mu się jednak wysłać sygnał, który ściągnie kolejne przedstawicielki młodego pokolenia użytkowników Mocy. 

Na ratunek Valo to kolejna powieść skierowana do młodzieży. Podobnie jak w drugim tomie serii, główni bohaterowie są nastolatkami i to ich oczami patrzymy na opisywane wydarzenia. Znana z Próby odwagi Vernestra Rwoh również pojawia się w książce, co mnie miło zaskoczyło, ponieważ spodobała mi się ta postać. Oprócz niej swoją szansę dostają również padawanka Lula Taliosa i Zeen Mrala, która nie należy do zakonu, ale jest wrażliwa na Moc. Młode pokolenie staje przed trudnym zadaniem poradzenia sobie bez przewodnictwa mistrzów Jedi. 

Akcja książki rozgrywa się w tym samym czasie, co w poprzednim tomie – Burza nadciąga. Na ratunek Valo z powodzeniem mogłoby być wplecione w rozdziały czwartej części serii. Wydarzenia nie są opisane tak szczegółowo, jak z „dorosłego” punktu widzenia, ale czytelnicy znający cały cykl bez problemu odnajdą się w chronologii zdarzeń. Książka nie przenosi nas więc w przód, tylko dokłada trochę informacji i wprowadza nowych bohaterów. Jednocześnie spotykamy też znane postaci, jak choćby wspomnianą Vernestrę czy czające się ciągle zagrożenie w postaci Drengirów. 

Książkę czytało mi się szybko i przyjemnie, chociaż z uwagi na młodość i brak doświadczenia głównych bohaterów mam wątpliwości co do zakończenia. Nastolatkowie zbyt łatwo poradzili sobie z zagrożeniem, z którym w innej części bardziej zaawansowani rycerze Jedi nie potrafili. Mimo kilku zarzutów książka jest dobrym uzupełnieniem poprzedniego tomu. Dzięki niej młodsi czytelnicy również mogli wziąć udział w obronie przed Nihilami wczuwając się w sytuację swoich rówieśników. 

Za materiał do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Olesiejuk

 

 
 

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH KSIĄŻEK? OBSERWUJ TĘ STRONĘ:
 
 

 

Katarzyna Satława Recenzent

Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.

Katarzyna Satława

Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.