Książkirecenzja książka

Andrzej Pillipiuk. Upiór w ruderze – recenzja

Lektura powieści Upiór w ruderze to moje drugie spotkanie z twórczością Andrzeja Pilipiuka. Wcześniej z przyjemnością przeczytałam jego cztery opowiadania, składające się na zbiór Przyjaciel człowieka. Obie książki zostały opublikowane przez Wydawnictwo Fabryka Słów. Tak jak zbiór opowiadań, Upiór w ruderze zachwyca pod względem wizualnym. Okładka przyciąga wzrok, ale warte pochwały są też grafiki autorstwa Andrzeja Łaskiego. Są one interesujące i dynamiczne, przez co stanowią doskonałą ilustrację fabuły powieści.

Kornelia i Lukrecja to damy, którym dni upływają na próżniactwie, obżarstwie oraz snuciu marzeń na temat upodobnienia posiadłości w Liszkowie do królewskich pałaców. Usługuje im rezolutna Marcysia, której czasem z wielkim trudem udaje się ugryźć w język, by nie wytknąć hrabiankom próżności, głupoty i lenistwa. Pewnego dnia, zwiedzając budynki posiadłości, dziewczyny trafiają na armatę. Postanawiają ją wypróbować. Efekty tej próby okażą się… Wybuchowe. Nie martwcie się jednak. Choć będzie to koniec ziemskiego jestestwa zwariowanych dziewcząt, nie będzie to zarazem koniec ich perypetii. Staną się częścią historii… W przenośni i dosłownie.

Fabuła książki Upiór w ruderze obejmuje okres od 1812 aż do 2047 roku. Miejscem akcji powieści jest Pałac w Liszkowie. W ciągu dwóch i pół wieku, przez miejsce to przejdą niezliczone osoby. Jedni przybędą tu, żeby tworzyć, inni, żeby niszczyć. Czytelnicy będą świadkami, jak wspaniała budowla będzie przechodzić z rąk prawowitych właścicieli w ręce SS, NKWD, władz PRLu, w końcu nawet obcych cywilizacji podbijających naszą planetę. Każdy kolejny okupant będzie wprowadzał własne porządki. Wszystkiemu będą się przypatrywać (bynajmniej, nie bezczynnie) wspomniane już trzy wybuchowe dziewczyny. Ich interwencje sprawią, że kolejni mieszkańcy pałacu będą mieli trudne, zabawne, czasem zaskakujące lub nieco krótsze niż by się tego spodziewali życie.




Nową książkę Andrzeja Pilipiuka czytało mi się dobrze. Jej autor po raz kolejny wykazał się niebanalnym poczuciem humoru, lekkim piórem i znajomością wielu dziedzin życia, a zwłaszcza historii. Ujęła mnie fantazja głównych bohaterek. Ich przygody są tłem dla powstawania legendy bohatera, którego nigdy nie było, co również jest bardzo zabawnym wątkiem książki. Nie wszystkie rozdziały są tak samo wciągające, jednak każdy z nich udowadnia, że autor powieści posiada ogromne pokłady szalonych pomysłów na ciekawe historie. W kolejnych częściach książki opisane zostały zmiany polityczne, jakie nastąpiły w Polsce i to, jak wpłynęły one na mieszkańców Liszkowa.

Z kart powieści wyłania się wniosek, że nie ważne, jaki okupant akurat rządzi, mieszkańcy miasteczka bezrefleksyjnie dostosowują się do panującego ustroju. Niestety bardzo zawiodło mnie zakończenie książki. Autor opisuje w nim przyszłość, w której znacznie umocniła się pozycja osób homoseksualnych (stanowią większość społeczeństwa), ludzi o lewicowych poglądach i wszelkiego rodzaju „genderystów”. Świat wygląda jak w krzywym zwierciadle, w którym bez trudu można znaleźć dietetyków i filozofów, ale inżyniera czy kowala ze świecą szukać. Porównanie hitleryzmu czy stalinizmu do takiego obrazu niestety jest dla mnie niesmaczne i przesadzone. Wyśmiewając w swojej książce paradoksy świata, w którym żyjemy, autor posunął się moim zdaniem za daleko. A szkoda, bo choć powieść czytało mi się dobrze, to po jej zamknięciu z żalem muszę przyznać, że pozostał mi niesmak.

Upiór w ruderze
Autor: Andrzej Pilipiuk
Ilustracje: Andrzej Łaski
Gatunek: fantastyka, fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 19 czerwca 2020

 

 

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy WYDAWNICTWU FABRYKA SŁÓW

 

 

CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RECENZJI KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Agnieszka Satława Recenzent

Jako wielka fanka Harrego Pottera wciąż czeka na list z Hogwartu. W międzyczasie zaczytuje się w fantastyce, ale innymi gatunkami też nie gardzi. Nałogowo ogląda seriale DC. Uwielbia komiksy paragrafowe, a w planszówki może grać godzinami. Nigdy nie opuszcza nowej produkcji Marvela ani Disneya. 

Agnieszka Satława

Jako wielka fanka Harrego Pottera wciąż czeka na list z Hogwartu. W międzyczasie zaczytuje się w fantastyce, ale innymi gatunkami też nie gardzi. Nałogowo ogląda seriale DC. Uwielbia komiksy paragrafowe, a w planszówki może grać godzinami. Nigdy nie opuszcza nowej produkcji Marvela ani Disneya.