WTF?! Recenzja filmu „Przepraszam, że przeszkadzam”
To bez wątpienia najdziwniejszy film, jaki trafił do polskich kin w pierwszym kwartale 2019 roku. Debiutanckie dzieło zajmującego się dotychczas działalnością muzyczną Bootsa Rileya zachwyciło widzów podczas ubiegłorocznego Sundance a teraz wreszcie polscy widzowie mogą się przekonać, o co tyle zachodu.
Bohaterem Przepraszam, że przeszkadzam jest ubogi Cassius, który na co dzień mieszka w garażu wuja, zalegając z czynszem. Gdy zatrudnia się, jako telemarketer, okazuje się być stworzony do tej pracy. Nakręcany wizją otrzymania tytułu „Wydzwaniacza”, który pozwoliłby mu wstąpić do nieba telemarketerów, czyli awansować, szybko staje się najlepszym pracownikiem. Tymczasem jednak jego przyjaciele zaczynają organizować strajki przeciw wyzyskowi ze strony pracodawców. Cassius staje przed dylematem: robić dalej swoje w nadziei na godne życie i zarobki, ze świadomością, że jego praca jest niemoralna, czy opowiedzieć się po stronie wojujących przyjaciół, tracąc tym samym szansę na sukces.
Taki opis może sugerować jak najbardziej zwyczajny film, ale wierzcie mi – narracja poprowadzona jest w szalony sposób, dość powiedzieć że w momencie, gdy Cassius dodzwania się do klientów, natychmiast przenosimy się do ich domów, zastając ich podczas najróżniejszych czynności. A co sprawia, że Cassius jest tak dobry? Czarnoskóry chłopak wykorzystuje poradę, by mówić głosem białego człowieka, co też czyni w sposób tak absurdalny, że natychmiast stracicie pewność, co do właściwej konwencji filmu. A to dopiero początek. Nic nie naszykuje was na to, co jeszcze zobaczycie w filmie Rileya.
Reżyser zdecydował się w swoim filmie na krytykę kapitalizmu i roli pieniądza w życiu człowieka, piętnuje współczesne media wyprane z moralności, włącza się też w nieprzerwanie aktualny w Stanach dyskurs dotyczący rasizmu, ukazuje społeczne nierówności i wreszcie dotyka tematu ludzkiej godności i tożsamości. I chociaż ogrom i powaga tych tematów zawartych w jednym filmie mogą sprawiać wrażenie nieco topornych, a debiutancka reżyseria chaotyczna, to Riley doskonale skleja to za sprawą absurdu.
Mamy tu więc do czynienia z nietypowym montażem, groteskową scenografią, surrealistycznymi wstawkami rozbijającymi realizm filmu, a w jego późniejszych fazach wprowadzającymi wręcz elementy grozy. Konwencja wywrócona zostaje do góry nogami, a reżyser raz za razem popisuje się kolejnymi pomysłami. Udaje się to jednak właściwie połączyć – poziom dziwności i absurdu przydaje tej satyrze pikanterii, zamiast zamienić ją w niestrawne widowisko.
Na ekranie bryluje wiecznie przygarbiony Lakeith Stanfield. Towarzyszą mu m.in. Tessa Thompson i dawno niewidziany Danny Glover. A na drugim planie jeszcze Armie Hammer czy Forest Whitaker (jego nie poznacie).
Nie wszystko w Przepraszam, że przeszkadzam gra jak należy. Poruszanych treści jest wystarczająco dużo, by w połączeniu z dziwnością całości film zahaczał miejscami o ciężkostrawność, ale zarazem właśnie ta niezwykła mieszanina surrealizmu, absurdu i groteski stanowi o sile produkcji. Wyszło kino inteligentne w scenariuszu i odważne (żeby nie powiedzieć – totalnie odjechane) w narracji.
Przepraszam, że przeszkadzam
Reżyseria: Boots Riley
Scenariusz: Boots Riley
Obsada: Lakeith Stanfield, Tessa Thompson, Jermaine Fowler, Terry Crews, Kate Berlant, Danny Glover, Steven Yeun, Armie Hammer, Forest Whitaker
Muzyka: The Coup, Merill Garbus
Zdjęcia: Doug Emmett
Gatunek: Dramat, Komedia
Kraj: USA
Rok produkcji: 2018
Data polskiej premiery: 15 marca 2019
Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.