filmhotrecenzja filmu

Nostalgiczne Transformers – Recenzja filmu „Bumblebee”

Transformers Michaela Baya, to jedna z najgłośniejszych hollywoodzkich serii ostatnich lat. Widowiskowe, nafaszerowane efektami specjalnymi, barwne i głośne opowieści o wojnach toczonych na Ziemi pomiędzy Autobotami a Deceptikonami doczekały się aż pięciu filmowych odsłon. I choć niewątpliwie cykl ma swoich zwolenników, to jednak każdy kolejny film był wyraźnie słabszy. Fabularny chaos, scenariuszowe bzdury, zupełne zmęczenie materiału – w większości nie dało się tego oglądać. Tymczasem zupełnie po cichu do kin wkracza znacznie skromniejszy Bumblebee – tytuł, który odświeża wybuchową serię.




Nie jest to oczywiście kontynuacja poprzednich odsłon Transformers, lecz samodzielny spin-off, którego akcja osadzona jest w latach 80. Poznajemy genezę Autobota Bumblebee, którego w pierwszej części filmów Michaela Baya spotkał Sam Witwicky. Dowiadujemy się również w jakich okolicznościach stracił głos. Bohater przybywa na Ziemię, by jej chronić przed Deceptikonami. W postaci żółtego garbuska odkrywa go młoda, zbuntowana dziewczyna, która właśnie wkracza w dorosłość.

Wielkie, pełne rozmachu i niedorzeczności wojny pomiędzy obcymi są więc dla tej historii jedynie tłem. Na pierwszym planie mamy graną przez Hailee Steinfeld Charlie, która tęskni za ojcem i ma za złe matce, że szybko ułożyła sobie życie na nowo. Niedoceniona, pozbawiona potrzebnej jej uwagi dziewczyna znajduje przyjaciela w wylęknionym Bumblebee. Nie jest nawet świadoma częścią jak wielkiej historii jest ten niezdarny robot. Tymczasem jednak Deceptikony upomną się o zbiega, nawiązując kontakt z ludzką armią.

Bumblebee to naprawdę przyjemna rozrywka w klasycznym stylu, odwołująca się do nostalgii i ducha przygody rodem z lat 80. Zamiast scenariuszowego śmietnika, otrzymujemy prościutką, kameralną historię, zamiast rozbuchanego widowiska, zgrabne sceny akcji. Ozdobą produkcji są jednak przede wszystkim bohaterowie – zwyczajni, obdarzeni swoimi problemami i odrobiną potrzebnej głębi. Przechodzącą bunt Charlie, która kocha samochody, polubicie od pierwszej sceny. A przecież sam Bumblebee jest niezwykle uroczy.

W przeciwieństwie do serii Michaela Baya, reżyser tej produkcji, Travis Knight (Twórca Kubo i Dwie Struny) stawia na kameralną otoczkę i skromność opowieści. W rezultacie otrzymaliśmy ciepłą, niepozbawioną humoru i emocji przygodę. Jeśli w relacji Charlie z Bumblebee znajdziecie odbicie fabuły z kultowego E.T., to wcale się nie pomylicie.

Klimat oczywiście nawiązuje do lat 80., w których toczy się akcja. Ta konwencja, którą pokochali współcześni widzowie, szybko zaczyna się wycierać, kiedy zdamy sobie sprawę że w ten sposób nostalgicznych produkcji otrzymujemy ostatnio aż nadto, począwszy na Stranger Things a na To skończywszy. Tu oczywiście też znajdziemy pełen pakiet: plakaty na ścianach, VHS-y, muzykę. Ale tu przede wszystkim działa nostalgia wobec klasycznych animacji i komiksów o Transformerach.

Oczywiście film Kinghta ma swoje słabsze momenty. Ot, chociażby kluczowa dla fabuły relacja między Charlie a jej sąsiadem Momo, której zupełnie brakuje jakiejkolwiek chemii – ich wspólne sceny są raczej męczącymi przerywnikami dla całej fabuły. To nadal jest również film o Transformerach, w którym trzeba wyraźnie odstawić logikę na bok, być może nie aż w tak irytującym stopniu, jak w przypadku filmów Baya, ale wciąż.

Bumblebee to klasyczna i emocjonalna opowieść o przyjaźni, ubrana w szaty kina przygody z lat 80. Filmowe Transformers w wydaniu, jakiego jeszcze nie widzieliście: skromne, kameralne, bez przeładowania CGI i wybuchów, skupiające się na relacjach bohaterów i historii. To także opowieść o dojrzewaniu z bardzo dobrą rolą młodej i zdolnej Hailee Steinfeld. Świetna odtrutka na Baya.

MOJA OCENA:
6/10

Bumblebee
Reżyseria: Travis Knight
Scenariusz: Christina Hodson
Obsada: Hailee Steinfeld, John Cena, Kenneth Choi, John Ortiz, Jorge Lendeborg Jr.
Muzyka: Dario Marianelli
Zdjęcia: Enrique Chediak
Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Kraj: USA
Rok produkcji: 2018
Data polskiej premiery: 4 stycznia 2019

 

 

 

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.

Krzysztof Strzelecki

Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.