hotrecenzja serialserial

Recenzja: „Nawiedzony dom na wzgórzu”

W ostatni weekend na platformie Netflix zadebiutował 10-odcinkowy serial grozy Nawiedzony dom na wzgórzu, będący adaptacją popularnej książki Shirley Jackson. Ale tylko pozornie jest to horror z ogranym przecież motywem nawiedzonego domu w tle. W rzeczywistości to naznaczona emocjami opowieść o głęboko zranionych wewnętrznie ludziach, którzy próbują odnaleźć się w rzeczywistości, a każde z nich radzi sobie w inny sposób.

Akcja produkcji rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Z jednej strony poznajemy rodzinę Crainów, Hugh i Olivię, którzy wraz z dziećmi zamieszkali w przerażającym, nawiedzonym domu. Stopniowo odkrywają straszne tajemnice budowli: dzieci dostrzegają to, czego nie zawsze widzą dorośli, coś skrzypnie, coś zatrzęsie ścianami, a przygarnięte kotki zdechną w niewyjaśnionych okolicznościach. Momentem przełomowym jest śmierć Olivii, po której pozostali Crainowie opuszczają dom. Współcześnie każde z nich żyje osobno: jedni radzą sobie lepiej, zakładają swoje rodziny, inni tułają się w samotności, popadając w nałogi. Przeszłość nieustannie do nich wraca.

Warto podkreślić tutaj znakomity casting oraz charakteryzację. Członkowie rodziny Crainów są do siebie szalenie podobni i bez trudu można uwierzyć, że to naprawdę rodzina, ot chociażby Elizabeth Reaser jako córka Carli Gugino – świetny wybór.

Nawiedzony dom na wzgórzu przynosi jednak rozczarowanie. Grozy tu jak na lekarstwo, twórcy bardziej skupiają się na stronie obyczajowej – relacjach między bohaterami, ich wewnętrznych demonach, niezaleczonych ranach, traumach. I nie byłoby w tym nic złego, a nawet wykorzystanie horroru zaledwie jako pretekst dla innej wciągającej, bardziej psychologicznej opowieści byłoby zaletą, gdyby nie fakt, że ta opowieść bywa miejscami naprawdę nudna.

Atmosfera serialu jest przygnębiająca, bohaterowie snują się z grobowymi minami pomiędzy teraźniejszością a przeszłością, roztrząsając swoje problemy. Oczywiście, z odcinka na odcinek poznajemy prawdę na temat tytułowego domu i tragicznego wydarzenia z przeszłości, które położyło się cieniem na całej rodzinie, ale jest to realizowane tak niemrawo, bez cienia energii, scenariuszowych pomysłów, że może być trudno zmusić się, by tę historię poznawać dalej.




Olbrzymia dawka emocjonalna, jaką oferuje serial i ogrom ważnych motywów, takich jak przemijanie czy samotność, rozmywają się w pozbawionej wigoru realizacji i niekiedy zbyt dużych scenariuszowych uproszczeniach. Realizacja jest zamierzona: zblurowane kadry, długie zbliżenia na twarze i specyficzny montaż sprawiający że właściwie ślizgamy się między przeszłością a teraźniejszością bez wyraźnych granic. Tworzy to senną atmosferę, pasując znakomicie do gatunku, ale – przynajmniej mi – nie pozwalającą do końca wejść w tę produkcję.

Na taki odbiór wpływa również fakt, że serial nie posiada jednego wyraźnego protagonisty. Każdy odcinek prezentowany jest z punktu widzenia innego z członków rodziny Crainów, co pozwala nam ich poznać bardzo dogłębnie, ale w rezultacie pierwsze odcinki prowadzą do wałkowania jednej historii na kilka sposobów.

Nawiedzony dom na wzgórzu nie jest serialem, który straszy, choć pełny jest zjaw, duchów i okrucieństwa tytułowego domu. To właściwie rodzinny dramat psychologiczny, z bardzo wyrazistymi bohaterami, któremu wątki nadprzyrodzone służą jedynie jako pretekst dla zarysowania kontekstu. To opowieść o strachu przed przemijaniem, radzeniu sobie ze stratą, a nade wszystko przepracowaniu rodzinnych traum, które rzucają się cieniem na całe nasze życie. Jest to jednak produkcja specyficzna, która na pewno nie każdemu widzowi przypadnie do gustu. Senna narracja, nietypowe przeskakiwanie pomiędzy wątkami, umiejscowienie akcji gdzieś na granicy jawy i snu, teraźniejszości i przeszłości, przerabianie jednego wątku na kilka sposobów, to wszystko może sprawić że niektórzy odbiją się od serialu przed końcem.

Nawiedzony dom na wzgórzu
Twórca: Mike Flanagan
Obsada: Michiel Huisman, Carla Gugino, Timothy Hutton, Elizabeth Reaser, Oliver Jackson-Cohen, Henry Thomas, Kate Siegel
Gatunek: Serial, Horror, Obyczajowy
Rok produkcji: 2018
Data premiery: 12 października 2018

 

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH SERIALI? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.

Krzysztof Strzelecki

Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.