Recenzja filmu „Czwarta władza” Stevena Spielberga
W swoim najnowszym filmie Steven Spielberg kreśli kolejną w dorobku patetyczną i nabrzmiałą od emocji opowieść, tym razem odwołując się do wydarzeń z końca lat 60., kiedy dziennikarze „Washington Post” toczyli walkę o prawdę, wplątując się w polityczną aferę poprzez posiadanie dokumentów związanych z nadużyciami rządu sprzed kilkudziesięciu lat. Kwestią kluczową dla ówczesnych dziennikarzy i bohaterów Czwartej władzy była decyzja, czy opublikować dokumenty czy nie.
Wśród nich są redaktor Ben Bradlee (grany przez Toma Hanksa) i naczelna „Washington Post” Kay Graham (Meryl Streep). Ten pierwszy, zinterpretowany przez Hanksa z charakterystyczną dla niego manierą, to kolejny w jego dorobku wiarygodny bohater o czystym sumieniu. Nie ma on wątpliwości, że dokumenty należy opublikować. Decyzja spoczywa jednak na Graham, która nie jest już tego taka pewna, szczególnie że prezydent Nixon jest temu zupełnie przeciwny. Grana przez Streep bohatera musi się jeszcze zmierzyć z faktem, że ciążą na niej oczekiwania ze strony męskich podwładnych.
Tym razem Spielberg mówi nam o wolności słowa w prasie, mówi że owa wolność jest kluczowym elementem demokratycznego państwa. Oczywiście wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, ale polityczny charakter filmu rodzi tu nawiązanie do aktualnych rządów Trumpa, który z prasą niejako wojuje. Nie ma tu jednak za dużo miejsca do refleksji dla widza ani w kontekście współczesnej polityki, ani zagadnienia poruszanego ogólnie. Bohaterowie wygłaszają swoje tezy z namaszczeniem, które podbija jeszcze dramatyczna muzyka Williamsa.
Czwarta władza to po prostu kolejny film Stevena Spielberga – emocjonalny, napuszony spektakl stojący aktorskimi popisami Streep i Hanksa, z wyraźną „oscarową” historią, bez grama charakteru. Spielberg bez wątpienia jest jednym z najważniejszych i najlepszych reżyserów wszech czasów i każdy jego film, to wydarzenie, ale po 2010 roku jego kino zupełnie już straciło autorski wyraz, zamieniając się w oscar-baitowe zlepki: wielki temat, wielcy aktorzy, wielkie emocje. Nie inaczej jest w wypadku do bólu poprawnej Czwartej władzy. Ogląda się to ze stałym zainteresowaniem, ale za rok nie będzie się o tym zupełnie pamiętać.
MOJA OCENA: 5/10
Czwarta władza:
Reżyseria: Steven Spielberg
Scenariusz: Liza Hannah, Josh Singer
Obsada: Meryl Streep, Tom Hanks, Sarah Paulson, Bob Odenkirk, Bruce Greenwood
Muzyka: John Williams
Zdjęcia: Janusz Kamiński
Gatunek: Dramat
Kraj: USA
Rok produkcji: 2017
Data polskiej premiery: 16 lutego 2018
Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.