Jezioro Ognia, czyli krzyżowcy vs obcy
Jezioro Ognia to opowieść rozgrywająca się w roku 1220. Akcja dzieje się w tle krucjaty przeciwko albigensom. Grupa krzyżowców wyrusza w tajemniczą misję, której cel znają tylko nieliczni, a i oni są zaskoczeni tym, co spotykają na miejscu. Okazuje się bowiem, że grupa ludzi zamknięta w zamkowym donżonie, ze strachem w oczach twierdzi, że została zaatakowana przez demony. W sumie niedużo się pomylili, a krzyżowcy w niedługim czasie staną oko w oko z krwiożerczymi bestiami.
Walka ludzi z obcymi jest tematem, który przerabiany był już na wszystkie możliwe sposoby. Kino w tym przypadku przyniosło nam najwięcej odmian tego gatunku. Mieliśmy walkę obcych z kowbojami i kosmitów z wojownikami ninja. Literatura jest w tej kwestii mniej powściągliwa, ale i w tym przypadku mamy kilka perełek. Jedną z nich jest właśnie omawiane Jezioro Ognia, w której z bestiami z kosmosu krzyżują swoją stal średniowieczni rycerze.
Przede wszystkim całej historii nie możemy traktować serio. Całość należy oceniać z przymrużeniem oka. Element historyczny poza ukazanymi ramami czasu praktycznie nie istnieje. Czytelnik musi wiedzieć tylko, że akcja dzieje się w średniowieczu i mamy okres krucjaty, ale nie tej na Bliskim Wschodzie, tylko krucjaty w Europie. Reszta ukazana jest w sposób bardzo uogólniony, stereotypowy i mocno przerysowany. Jak choćby w sposobie ukazania inkwizytora jako grubasa widzącego w każdym heretyka. Reszta tak naprawdę jest umowna i ma na celu skontrastowanie kosmicznej technologii ze średniowiecznym „zacofaniem”. Technologię widzimy oczywiście tylko w postaci rozbitego statku. Można odnieść wrażenie, że obcy są rodzajem zwierząt hodowanych przez wyższą inteligencję, które zerwały się ze smyczy i najpierw załatwiły swoich panów, a później zaczęły polować na co się tylko da.
Mocną stroną komiksu Matta Smitha jest szybkie tempo. Nie ma tu miejsca na zapychacze w żadnej formie. Twórcy skupiają się głownie na bohaterach, przedstawiając ich jako skrajne przeciwieństwa. Same wydarzenia są raczej tłem. Te historyczne, o których wspomniałem jak również te bieżące. Przekłada się to na same obrazy, które w tle są pozbawione detali, a twórcy w tym przypadku skupiają się właśnie na bohaterach kreśląc ich wyrazistą kreską, przedstawiając ich w sposób zadziorny i hardy. Całość zaś charakteryzuje się kreskówkowym stylem i mnóstwem kolorów. W zależności od sceny, raz mamy odcienie szarości, innym razem ciemny kolory, a w wielu scenach barwy monochromatyczne.
Jezioro ognia to kawał przyzwoitej rysunkowej rozrywki, która zachwyca przede wszystkim niecodziennym pomysłem. Walka krzyżowców z krwiożerczymi bestiami z kosmosu jest pełna brutalnych i bezkompromisowych przygód, dzięki którym da się przymknąć oko na kilka utartych stereotypów wplecionych w tę historię.
Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.