Książkirecenzja książka

Anna Benning „Dzień, w którym rozpadł się świat” – recenzja

Po raz kolejny miałam szczęście do debiutanckiej książki. Dzień, w którym rozpadł się świat to pierwszy tom trylogii, której autorką jest Anna Benning. Dystopijna powieść przenosi czytelników do lat 90. XXI wieku. Nasza rzeczywistość dla bohaterów jest już historią, a w dodatku taką, która wywróciła życie ludzi do góry nogami. 

W 2020 roku pojawił się Pravortex – pierwszy z wielu tuneli łączących dwa odległe od siebie miejsca. W tym samym czasie stało się coś jeszcze – ludzkie i zwierzęce DNA zdołało wymieszać się z żywiołami powietrza, wody, ognia i ziemi, tworząc wirblerów, pływańców, zarzewców i grunterów. Miasta upadły, mutanci zdobyli moce, a ludzie zaczęli się bać. Na ruinach dawnych miast powstały nowe ośrodki, które zaczęły szkolić łowców. Ci mają za zadanie łapać i sprowadzać do rezerwatów ludzi z mocami. Wyznaczone dla nich tereny są otoczone urządzeniami blokującymi specjalne zdolności, więc nie stanowią zagrożenia. 

W Nowym Londynie kończy się właśnie długie przygotowanie do wyścigu vortexami. Tylko dziesięcioro najlepszych i najszybszych adeptów zostanie łowcami i będzie mogło pracować dla Kuratorium. Na starcie staje między innymi główna bohaterka Elaine. Jej marzeniem jest dołączyć do elitarnego grona i chronić ludzi przed mutantami. Jednak podczas wyścigu mają miejsce wydarzenia, które podważają to, co do tej pory było dla Elaine oczywiste. Niedługo potem zarzewcy napadają na Nowy Londyn, a główna bohaterka będzie musiała zmierzyć się z rzeczywistością poza bezpiecznymi murami miasta. 

Anna Benning stworzyła bardzo ciekawy świat, w którym natura doszła do głosu i stworzyła mutanty. Wprawdzie nie wiemy, dlaczego tak się stało i co wywołało Pravortex, ale być może te informacje zostaną odkryte zarówno przez czytelnika jak i bohaterów w kolejnych częściach. Oby zostały napisane i wydane jak najszybciej, bo dawno nie czytałam książki, która wciągnęłaby mnie tak bardzo w swoją rzeczywistość. Mam słabość do pierwotnych żywiołów, więc autorka nie mogła lepiej trafić w moje gusta. 

Akcja książki zwalnia i przyspiesza w odpowiednich momentach. Nawet w chwilach odpoczynku czytelnik zastanawia się nad następnymi krokami, jakie mogłaby podjąć Elaine. Obserwujemy także jak to, co wpajano jej w Nowym Londynie, wyglądało całkiem inaczej oczami mutantów. Główna bohaterka będzie musiała podjąć kilka ważnych decyzji, które wpłyną nie tylko na jej, ale także na życie innych.  

Obok głównej historii Elaine nasuwają się także poboczne wątki segregacji społeczeństwa, napiętnowania określonej grupy, dehumanizacji tych, którzy wyglądają inaczej i indoktrynacji ludzi przez rządzących. Obok poważnych i smutnych elementów znalazło się także miejsce na przyjaźń, oddanie, miłość i poświęcenie. 

Dzień, w którym rozpadł się świat to niesamowita powieść, która z powodzeniem może dołączyć do innych dystopijnych historii, takich jak Igrzyska śmierci czy Niezgodna. Mam nadzieję, że odpowiedni ludzie dostrzegą ogromny potencjał drzemiący w cyklu Vortex i za niedługo usłyszymy o ekranizacji przygód Elaine. Moja wyobraźnia pracuje pełną parą nad wizualizacją vortexów i mutantów i myślę, że te obrazy zachwycą nie tylko mnie. 

Dzień, w którym rozpadł się świat
Cykl: Vortex (tom I)
Autor: Anna Benning
Tłumaczenie: Anna Urban, Miłosz Urban
Gatunek: fantastyka, fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 30 czerwca 2021

 

 
Za egzemplarz do recenzji dziękujemy WYDAWNICTWU MEDIA RODZINA
 
 
 
 
 
CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RECENZJI KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:
 
 

Katarzyna Satława Recenzent

Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.

Katarzyna Satława

Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.