Kim Hye-jin „O mojej córce” – recenzja
Niespełna dwustu stronnicowa książka południowokoreańskiej pisarki Kim Hye-jin to krótka, ale przepełniona rozważaniami i myślami głównej bohaterki powieść. O mojej córce to historia starszej już kobiety, do której przeprowadza się jej trzydziestoletnia córka. I choć zna konserwatywne poglądy matki, to razem z nią do domu przenosi się także Rain. Relacja łącząca obie młode kobiety nie zostaje głośno wypowiedziana, bo nie mieści się w głowie porządnym obywatelom.
Green jest odważna, młoda i pewna swoich poglądów. Broni na ulicy z transparentami wykładowców, którzy zostali wyrzuceni z uczelni za swój homoseksualizm. Jej matka nie rozumie, dlaczego córka w tak widoczny i oczywisty sposób głosi swoje poglądy narażając się na ośmieszenie, agresję i negatywną opinię wśród sąsiadów. Powinna przecież w tym wieku mieć już męża i dzieci, tworzyć z nimi przykładną rodzinę i spełnić swój obowiązek wobec społeczeństwa i kraju. Ale ona uparcie odmawia podążania ścieżką, którą jej zaplanowała. Już nawet nie ma siły się o to kłócić, więc po prostu egzystują obok siebie.
Historię poznajemy z perspektywy sześćdziesięcioletniej kobiety, pracującej jak opiekunka starszej osoby w zakładzie opiekuńczym. Bohaterka w pracy zderza się z nieuchronnie nadchodzącą śmiercią, starzejącym się ciałem podopiecznej, brakami w podstawowych środkach higienicznych i znieczulicą przełożonego i niektórych współpracowników. W domu natomiast nie wie jak i gdzie ma zniknąć, aby nie trafić na intruza, który wbrew jej woli u niej zamieszkał. Nie ułatwia tego fakt, że Rain jest dla niej zawsze nienagannie miła, chociaż lepiej, gdyby w ogóle się do niej nie odzywała.
Starsza kobieta ma sporo przemyśleń, dotyczących zarówno umierania w samotności bez bliskich, jak i zmian, które następują w społeczeństwie, z którymi się nie zgadza. Ma poczucie, że nie panuje nad swoim życiem, a córka niepotrzebnie jeszcze dokłada jej zmartwień. W końcu bardzo, bardzo powoli będzie musiała spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że Green i Rain są parą od kilku lat i nie zmieni tego jej ostentacyjne odrzucanie tej prawdy. Nie będzie to jednak łatwe.
O mojej córce to książka krótka, ale pełna emocji. Jestem w podobnym do Green wieku, dlatego miałam wrażenie, że czytam poniekąd przemyślenia mojej mamy na temat otaczającego nas świata. I choć Korea i Polska to inne kulturowo kraje, to zmiany w społeczeństwie następują ciągle. Często właśnie starsi ludzie, którzy są przyzwyczajeni do świata, w którym im przyszło dorastać, mają problem z przyznaniem, że chociaż oni zatrzymali się w swoich poglądach w miejscu, młodzi, którzy przyszli po nich, idą dalej. A że większość bohaterów książek, po które sięgam, to ludzie od kilkunastu do trzydziestu paru lat, to spojrzenie na rzeczywistość oczami kogoś, kto lata młodości ma już za sobą, było ciekawą odmianą. Oczywiście poglądami bliżej mi do Rain i Green, ale one są postaciami drugoplanowymi, które podlegają osądowi kogoś o pokolenie starszego. Na pewno młodszym czytelnikom lektura pozwoli poznać inny sposób myślenia i zrozumieć, że za brakiem porozumienia między rodzicami a dziećmi nie zawsze stoi upór i złośliwość. Czasami jest to po prostu wynik innych czasów, w którym przyszło im się wychowywać i głęboko zakorzenionych poglądów, które trudno jest zmienić.
Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.