Władca Pierścieni. Pierścienie Władzy – recenzja
Władca Pierścieni. Pierścienie Władzy to serial wyprodukowany przez Amazona na podstawie twórczości J.R.R. Tolkiena. Na długo przed premierą reklamowany był jako najdroższa produkcja telewizyjna, rozmachem mająca dorównać kinowym blockbusterom, i pokazać miejsce w szeregu innym serialom fantasy z konkurencyjnych platform.
Niestety już po premierze pierwszych odcinków, widać było że coś jest nie tak. Oceniając jednak cały sezon, można powiedzieć, że ci co mieli bardzo wybujałe oczekiwania, na pewno skończyli rozczarowani. Ja należę do tych co oglądali kolejne przygody Galadrieli bez jakichkolwiek oczekiwań, przyjmując wizję twórców z otwartością i z przyjemnością dopatrując się nawiązań do twórczości Tolkiena. Zwyczajnie dobrze się bawiłem rozgryzając próbę ukrycia przeznaczenia poszczególnych postaci.
Nie chciałbym tu mocno opisywać całej fabuły pierwszego sezonu. Generalnie bez odniesienia się do twórczości Tolkiena nie miałoby to sensu. Krótkie wprowadzenie serialu przedstawia tysiące lat walki dobra ze złem. Po jednej stronie Elfy, a po drugiej złowrogi Morgot i jego sługa Sauron. Wielka wojna z pierwszej ery kończy się pokonaniem Morgota, ale ucieczką samego Saurona. Galadriela, która straciła w tej wojnie brata i męża, za punkt honoru wzięła sobie odnalezienie Saurona i finalne rozprawienie się z nim.
Tu właśnie rozpoczyna się akcja serialu. Poznajemy Galadrielę, która zmuszona zostaje do przerwania swojej krucjaty i wysłana w nagrodę do świętego miasta Elfów. Wbrew rozkazom króla postanawia jednak kontynuować swoje zadanie. Jej losy krzyżują się z rozbitkiem Halbrandem. Trafiają razem do Numenoru, miasta wysokich ludzi, którzy żyli ze spuścizny Elfów, a teraz odcięli się od niej całkowicie. Przekonuje ona tutejszą królowę regentkę, aby ta wsparła jej krucjatę przeciwko złu.
Wątek krucjaty Galadrieli to tylko jeden z elementów serialu
Ważnym z punktu wiedzenia finału sezonu jest także znajomość pomiędzy Elrondem, półelfem i krasnoludzkim księciem Durinem. Krasnoludy odkrywają bowiem w swoich kopalniach tajemniczy metal, który ma ogromne znaczenie dla przetrwania w Śródziemiu Elfów.
Nie było by oczywiście Władcy Pierścieni, gdyby nie Hobbici, a w tym przypadku ich przodkowie zwani Harfootami. To w pobliżu ich koczowiska spada meteoryt z tajemnicza postacią. Mimo wielkiego ryzyka, podejmują oni decyzję aby przyjąć go do siebie. Jednak tropem tajemniczego człowieka z gwiazd podążają trzy jeszcze bardziej tajemnicze postacie.
Tak mniej więcej nakreślona została fabuła pierwszego sezonu. Wszystkie te wydarzenia sprowadzają się do finału, gdzie karty zostają odkryte. Po tym ostatecznie zdajemy sobie sprawę, że twórcy od samego początku dawali widzom wskazówki, co do kierunku i przeznaczenia poszczególnych postaci i zdarzeń. Czytając opinie w internecie, okazuje się jednak, że wiele osób jest rozczarowanych całym serialem. Mi osobiście produkcja przypadła do gustu, choć nie jest tak, że wszystko tu grało jak w orkiestrze.
Oceniając jednak pozytywne strony tej produkcji należy przede wszystkim powiedzieć o rewelacyjnych zdjęciach. Tu twórcy poszaleli na każdym kroku. W połączeniu z bardzo drobiazgowym i szczegółowym przygotowaniem kostiumów i scenerii, wizualnie serial ten robi naprawdę ogromne wrażenie i może powalić na kolana.
Oczywiście, można się przyczepić do faktu, że w wielu miejscach serial odbiega od kanonu. Może i trochę to boli, ale z drugiej strony, czemu fabuła nie może iść swoją drogą? Tolkien sam bardzo często zmieniał genezę swoich postaci. Twórcy postanowili na swój sposób połączyć to w jedną całość. Może nie wyszło idealnie, ale finał wynagrodził wszystko. Nawet kilka rozwleczonych epizodów nie było w stanie popsuć odbioru całości.
Nie można też tu nie wspomnieć o postaci Galadrieli, której twórcy napisali swoją historię. Według ich założenia, jeżeli Tolkien o pewnych sprawach nie napisał, to nie znaczy że nie mogły się wydarzyć. W pewnym stopniu racja. Twórcy nakreślili historię Galadrieli jako wojowniczki, dowódcę Północnej Armii, której wewnętrzna chęć wyeliminowania zła pośrednio doprowadza do jego rozprzestrzenienia. Paradoksalnie doprowadza to do jej wewnętrznej przemiany. Oczywiście długo można dyskutować na temat samej Galadrieli, ale to nie miejsce na to. Nie zmienia to jednak faktu, że Elfka w wykonaniu Morfydd Clark, jest postacią przekonującą, z potencjałem, który w kolejnych sezonach na pewno zostanie wykorzystany.
Pierścienie Władzy nie są serialem wybitnym, choć na pewno do takiego miana aspirowały. Można się czepiać odejścia od kanonu (choć o tym można dyskutować), zmiany genezy postaci (o tym też można dyskutować) poprzez pompatyczne dialogi i braku dbałości o szczegóły fabularne. Nie zmienia to jednak faktu, że serial ogląda się z przyjemnością. Wariacje na temat epickiego uniwersum Tolkiena nie muszą być niczym złym, szczególnie, że sam protoplasta wiele razy zmieniał i kreował różne drogi postaci jak i wydarzeń.
Twórcy wykreowali swoją historię, która niezależnie od wszystkiego mocno osadzona jest w tolkienowskim świecie, a jego eksploracja na ekranie, mimo drobnych zgrzytów daje mnóstwo satysfakcji. Szkoda jedynie, że na dalsze przygody bohaterów Śródziemia będziemy musieli jeszcze długo poczekać. Oby było warto.
Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.