Pucio na wsi. Marta Galewska-Kustra – recenzja
Pucio na wsi to już trzynasty tom słynnej serii książek Marty Galewskiej-Kustry. Po ostatniej części – Pucio w mieście, mogliśmy spodziewać się zorientowania na polską prowincję, gdzie zamiast zakupów, korków i pospiechu góruje spokój i bliskość z naturą. Tak właśnie się stało. Najnowsza książka potrafi jednak także zaskoczyć i to nawet najbardziej wytrawnych czytelników serii.
W układzie formalnym mamy tu typowy dla autorki rozkład. Całość rozpoczyna instrukcja, którą zawsze warto dokładnie przeczytać. Ułatwi nam ona poruszanie się po książce i uchroni przed błędami. Kolejne strony przedstawiają nam historię. Każda rozkładówka oprócz tekstu i grafiki, ma także wyróżnione u dołu strony konkretne przedmioty i zdarzenia. Na samym końcu znajdziemy też podsumowanie w formie zbiorczej prezentacji wszystkich pojawiających się zwierząt, pojazdów, rzeczy i wykonywanych czynności. Ma to za zadanie utrwalić nowe słownictwo i ponownie odwołać się do świeżo poznanych umiejętności.
Gdzie więc to zaskoczenie? Pucio na wsi ma wyodrębnione polecenia dla dwóch grup wiekowych. Dzieci młodsze rozwiązują prostsze zadania. Wskazują gdzie na obrazku znajduje się konik, opowiadają co robi Misia, zastanawiają się także co to jest grzywa. Dzieci starsze mają nieco trudniej. Muszą wykazać się umiejętnością myślenia sekwencyjnego. Opowiadają na przykład jak powstaje owoc albo co trzeba zrobić, by babcine konfitury były pyszne jak zawsze. Tego typu zadania budują ważne umiejętności: myślenie przyczynowo-skutkowe, logikę postępowania czy koncentrację. Zaproponowanie wspomnianego podziału w książce sprawia, że staje się ona bardziej uniwersalna. Można ją wykorzystać dla dzieci dwuletnich, ale świetnie sprawdzi się także u doświadczonych przedszkolaków.
W warstwie fabularnej dzieje się naprawdę dużo. Dzieci odwiedzają dziadków i ciągle robią coś ciekawego. A to zrywają pomidory i cukinię w ogródku, a to zaglądają do stajni, a to znowu zajadają smakołyki na wiejskim festynie. Nie zabraknie oczywiście kombajnu, pieczenia chleba czy szukania jajek. Jest tak, jak powinno być. Nieco sentymentalnie, zabawnie, zielono. Przeglądając ilustracje Joanny Kłos warto też zwracać uwagę na szczegóły, małe elementy drugiego planu. Dzieci z pewnością zainteresują wiszące przyprawy, ślimaki pałętające się między nogami czy kogut piejący o świcie. Skupienie się na nich może stanowić dodatkowy walor poznawczy dla naszych pociech.
Pucio na wsi nie rozczarowuje. To kolejna świetna pozycja, która uczy opowiadać proste historie, pozwala poznawać nowe słowa (pszczoła, wiertarka, wąż ogrodowy, koza i inne), ćwiczy pamięć. Przybliża też życie na wsi. A to ma swój indywidualny koloryt i piękno. To jedna z tych serii, które troskliwi rodzice powinni mieć w swojej biblioteczce.