Joanna Łopusińska. Zderzacz – recenzja
Zderzacz to tytuł, który przykuł moją uwagę od pierwszego spojrzenia na opis książki. Tajemnicza śmierć w CERNie? Nauka przeplatająca się z wątkiem kryminalnym? Sugestia, że istnieje wzór, który jest w stanie okiełznać potęgę przypadku? Czy może fakt, że uwielbiam sprawdzać twórczość nieznanych mi autorów, a zwłaszcza autorek, takich jak Joanna Łopusińska? Trudno powiedzieć, która kwestia przeważyła o tym, że z taką niecierpliwością czekałam na nowość wydawnictwa W.A.B. Jedno jest jednak pewne – było warto. I to jeszcze jak!
Ciało w CERNie
Akcja powieści rozgrywa się w 2011 roku, w okolicach świąt Bożego Narodzenia. Wtedy to na terenie CERNu znaleziony zostaje ciało jego pracownika – Noah Majewskiego. Co ciekawe, wydarzenie to ma miejsce w czasie blackoutu, czyli ogromnej awarii, skutkującej przerwą w dostawie prądu do obiektu, której wystąpienie było wielce nieprawdopodobne. Okoliczności zgonu są tym bardziej tajemnicze, że nieżyjący mężczyzna został niedawno odesłany na przymusowy urlop w związku z kontrowersyjnymi poglądami na temat fizyki samej w sobie, ale i poszukiwań bozonu Higgsa, które to są flagowym projektem realizowanym w Wielkim Zderzaczu Hadronów.
Teatr wielu aktorów
Historia, którą obejmuje fabuła powieści, została opowiedziana z perspektywy kilku postaci. Możemy śledzić ją z oczami siostry oraz przyjaciela Noah, pracującej w CERNie doktor Francesci oraz jej kochanka i, tajemniczego bogacza, również związanego z ośrodkiem badawczym, inspektor zajmującej się sprawą śmierci fizyka, ale i Pii – kobiety, która przybyła do Szwajcarii z Amsterdamu w początkowo trudnym do zdefiniowania celu. Tak duże natężenie postaci sprawia, że w czasie lektury otrzymujemy mnóstwo informacji, których czasem brakuje głównym aktorom dramatu. Mamy więc dość bogaty obraz sytuacji, w jakiej się znajdują. Czy to sprawia, że fabuła jest zatem przewidywalna? Wręcz przeciwnie.
Tajemnica zagadką poganiana
Nauka, tajne stowarzyszenie, wpływające z ukrycia na losy świata, szyfry, niewyjaśniona śmierć, rozpoczynająca serię kolejnych, coraz tragiczniejszych wydarzeń… Tak można streścić w telegraficznym skrócie fabułę Zderzacza. Macie inne skojarzenia? Niebezpodstawnie. Postacie książki autorstwa Joanny Łopusińskiej wielokrotnie wspominają najsłynniejszą książkę Dana Browna, czyli Kod Leonarda da Vinci i sądzę, że polska pisarka czerpała z niej pełnymi garściami. I robiła to bardzo umiejętnie, ponieważ z powodzeniem udało jej się stworzyć poczucie napięcia, towarzyszące czytelnikowi w czasie lektury od pierwszej, po ostatnią stronę. Bohaterowie wystawieni są na mnóstwo prób. Mamy tu do czynienia z pościgami, ucieczką przed policją, morderstwami, próbą odnalezienia zagubionych dokumentów, koniecznością podążania za enigmatycznymi wskazówkami zza grobu… Słowem – sporo się dzieje.
Genewa – jak żywa
Miałam szczęście spędzić rok w okolicy, w której rozgrywa się akcja Zderzacza. Bliskość CERNu, ale i zlokalizowanej w Genewie siedziby ONZ sprawia, że osiedla się tam mnóstwo obcokrajowców. Fakt ten wpływa na niesamowitą, bardzo specyficzną wielokulturowość tego regionu, którą autorce udało się fantastycznie oddać na kartach swojej powieści. Kłopoty w komunikacji, różnice kulturowe, ale i drobne detale, takie jak zwalające z nóg ceny mieszkań, horrendalnie wysokie mandaty, uciążliwi sąsiedzi, którzy dzwonią na policję z byle powodu – chylę czoło przed autorką, dzięki której podczas lektury czułam się, jakbym na chwilę przeniosła się nad przepiękne, otoczone zielenią jezioro Lemańskie (nie Genewskie!), za co bardzo jej dziękuję. Nie mogę też pominąć miłego zaskoczenia, jakim była dla mnie obecność nieheteronormatywnych bohaterek, które tak, jak i inne postaci były ciekawe, zabawne i intrygujące.
Polecam!
Zderzacz to książka dla czytelników, którzy szukają niebanalnego, wciągającego kryminału. Polecam ją również osobom, które chętnie sięgają po lektury z wątkiem naukowym w tle. Jest to w końcu także znakomicie napisana powieść dla każdego, kogo fascynuje Szwajcaria. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji przeczytać nowości wydawnictwa W.A.B., koniecznie po nią sięgnijcie. Naprawdę warto!
ZA EGZEMPLARZ DO RECENZJI DZIĘKUJEMY WYDAWNICTWU W.A.B.:
Jako wielka fanka Harrego Pottera wciąż czeka na list z Hogwartu. W międzyczasie zaczytuje się w fantastyce, ale innymi gatunkami też nie gardzi. Nałogowo ogląda seriale DC. Uwielbia komiksy paragrafowe, a w planszówki może grać godzinami. Nigdy nie opuszcza nowej produkcji Marvela ani Disneya.