Książkirecenzja książka

Liz Braswell. Dawno, dawno temu we śnie – recenzja

Nie wyolbrzymieniem jest powiedzenie, że każdy – młody, czy dorosły – zna historię Śpiącej Królewny. Po ukłuciu się wrzecionem zapada w magiczny sen. Na ratunek przybywa jej Książę Filip, który mocą pocałunku wybudza Aurorę. Zakochują się w sobie i żyją długo i szczęśliwie.

A gdyby tak Książę sam zasnął u boku ukochanej? Co by się stało, gdyby Śpiąca Królewna została umieszczona w mrocznym świecie stworzonym przez złą wróżkę? Czy Aurora i Filip przetrwaliby ataki demonów, zsyłanych przez Diabolinę? Myślicie, że wspólnymi siłami udałoby im się wyrwać z brutalnej alternatywnej rzeczywistości? Liz Braswell postanawia odpowiedzieć na te pytania w swojej najnowszej powieści z serii alternatywnych podejść do ukochanych przez dzieci i dorosłych bajek.

Już sama okładka przykuwa uwagę. Lśniące srebrne elementy na czarnym tle zachwycają i zapraszają do otwarcia książki. Gdy już się skusimy, witają nas stylizowane kartki, które wydają się być przybrudzone na brzegach. Szczerze muszę przyznać, że z początku myślałam, że dostałam zniszczony egzemplarz. Ten drobny szczegół po jakimś czasie przestał mi przeszkadzać, a wręcz wzmocnił mroczny klimat powieści.

Książka została wydana przez wydawnictwo Egmont, znane z asortymentu skierowanego do dzieci i młodzieży. Muszę jednak przestrzec, że Dawno, dawno temu we śnie nie nadaje się do czytania dzieciom na noc. Liz Braswell stworzyła niezwykle mroczną, momentami brutalną opowieść, w której roi się od krwiożerczych demonów. Młodsze dzieci mogłyby mieć po niektórych scenach koszmary.




Największym atutem są bohaterowie. Zarówno Aurora, lub też Różyczka, i Filip są opisani bardzo realistycznie – w ogóle nie ma się wrażenia, że czyta się o idealnych dziedzicach królewskich rodów. Filip, jak to nastolatek, jest zuchwały i łasy na gesty czułości ze strony Aurory. Pomimo typowej dla młodych ludzi lekkomyślności, jest człowiekiem stąpającym mocno po ziemi. Jest prawdziwym oparciem dla dziewczyny, nie tylko fizycznym, ale też psychicznym. Ich z początku dziwna relacja wraz z tokiem wydarzeń przeradza się w głębokie uczucie. W oryginalnej baśni związek tej dwójki jest opisany w typowo baśniowy i przesłodzony sposób, natomiast w tym przypadku Braswell ukazała „ludzką” stronę związku. Realistycznie pokazała niezręczne początki, późniejsze sprzeczki, ale też szczęśliwe momenty.

Postać Śpiącej Królewny to prawdziwa perełka powieści Braswell. Poznajemy dziewczynę jako znudzoną życiem na zamku księżniczkę, snującą się z kąta w kąt. Jej jedyną rozrywką są comiesięczne bale wystawiane przez jej ciotkę Diabolinę. Nauka idzie Aurorze słabo, nie ma celu w życiu – najchętniej przeżyłaby je zakopana w pościeli. Wraz z rozwojem akcji rozwija się też ona. Pokonując przeszkody dorasta i uczy się na błędach. Z małego dziecka staje się kobietą, godną nazywania siebie przyszłą królową państwa.

Powieść, mimo że nienadająca się dla dzieci, z pewnością spodoba się młodzieży oraz dorosłym, którzy wychowali się na bajkach Disneya. Dawno, dawno temu we śnie wprawia w osłupienie, o sto osiemdziesiąt stopni wywraca wyobrażenie na temat Śpiącej Królewny i wywołuje okrzyki zdziwienia. Wszystko to sprawia, że jest to powieść godna uwagi. Mocno zachęcona tą częścią, na pewno sięgnę po alternatywne historie innych znanych mi od małego bajek.

Dawno, dawno temu we śnie. mroczna baśń
Autor: Liz Braswell
Cykl: A Twisted Tale
Tłumaczenie: Dorota Radzimińska
Wydawnictwo: Egmont
Gatunek: fantastyka
Data wydania: 30 stycznia 2019

 

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy WYDAWNICTWU EGMONT

 

CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RECENZJI KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Monika Salamucha eks-recenzent

W Prima Aprilis 2018 roku postanowiła, że zakłada bloga książkowego, czym zaskoczyła samą siebie. Z wykształcenia filolog angielski, więc nawet na studiach otaczała się literaturą. Z całego serca kocha różnorodną fantastykę, ale nie pogardzi też dobrym romansem, czy kryminałem. Jej hobby, poza czytaniem, to gry komputerowe i planszowe oraz grafika komputerowa, którą para się amatorsko.

Monika Salamucha

W Prima Aprilis 2018 roku postanowiła, że zakłada bloga książkowego, czym zaskoczyła samą siebie. Z wykształcenia filolog angielski, więc nawet na studiach otaczała się literaturą. Z całego serca kocha różnorodną fantastykę, ale nie pogardzi też dobrym romansem, czy kryminałem. Jej hobby, poza czytaniem, to gry komputerowe i planszowe oraz grafika komputerowa, którą para się amatorsko.