Włodzimierz Krzysztoszek „Windykator Szatana” – recenzja
Enigmatyczne, krótkie, nic niemówiące tytuły? Nie tym razem. Nazwa zdradza profesję głównego bohatera oraz jego pracodawcy, aczkolwiek tego, czego dowiadujemy się po drodze, nie da się samemu przewidzieć. Książka Włodzimierza Krzysztoszka przedstawia trochę absurdalną, ale jednocześnie ciekawą interpretację powstania świata, boga, ludzi oraz tego, co może doprowadzić do zagłady znanej nam rzeczywistości.
Jan Lis jest windykatorem. Nie wyróżnia się z tłumu, ma żonę i dwie córki. Nie zanosi się na to, że cokolwiek ekscytującego wydarzy się w jego życiu. To się zmienia, gdy trafia do dziwnego kościoła, chociaż to określenie nie do końca pasuje do organizacji, która proponuje mu pracę. Religia bez boga, z podejrzanym prezesem i ogromną siatką znajomości krajowych i zagranicznych. Działania firmy Morfeusz są nie do końca legalne, ale oferuje ona dobre wynagrodzenie i ciekawe spotkania, więc Jan Lis nie zastanawia się długo i przyjmuje nowe stanowisko.
Od tego momentu jego życie staje się coraz bardziej niewiarygodne. Oprócz działań windykatora, w końcu poznaje podstawy nowej religii i rozpoczyna dodatkowe zadania, polegające na… spaniu. Okazuje się, że główny bohater posiada dar i podczas odpoczynku może przenosić się do cudzych snów, zmieniać je i kontrolować, a w końcu stworzyć własny świat. Powstanie własnej osady i ludzi oraz zabawa w boga to kolejny krok do poznania swoich możliwości. Równolegle w rzeczywistym świecie polecenia przełożonego są coraz bardziej wymagające, niebezpieczne i brutalne. Ale Jan Lis i na to ma swój sposób. Jego alter ego, młodsza i przystojniejsza wersja windykatora, załatwia brudne sprawy za niego, chociaż i jego prawdziwa tożsamość okaże się zaskakująca.
Windykator Szatana to książka, która rozkręca się dosyć powoli i nawet podczas strzelaniny czy brutalnego przesłuchania, akcja toczy się dosyć statecznie. To, co najbardziej przypadło mi podczas lektury do gustu, to ciekawy pomysł na przedstawienie religii, jej powstania i wizerunku bóstw, m. in. chrześcijańskich, afrykańskich czy azjatyckich. Książka podważa popularną wizję Stworzyciela, ale i jego upadłego ulubieńca Szatana.
Ponad 600 stron powieści zapewnia rozbudowaną fabułę, przenoszenie się w czasie, tworzenie własnego świata, tortury dłużników i wakacyjne wyjazdy. Autor ma sporo czasu na rozwinięcie głównego wątku, ale i tematy poboczne, które uzupełniają i wyjaśniają niektóre poruszone tematy.
Nie jest to jednak książka dla każdego. Na pewno do lektury trzeba podejść z otwartym umysłem i odrzucić sztywne zasady znanych religii. Czytać należy ze skupieniem, żeby nie przeoczyć ważnych informacji i przygotować się dłuższe niż zwykle wertowanie kartek. Windykator Szatana to propozycja inna od tych, z którymi ostatnio się zetknęłam i z tego powodu warto się z nią zapoznać, ale na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Jednak doceniam inny niż oklepane do bólu pomysły na głównego bohatera i podważenie otaczającej nas rzeczywistości, dlatego szukającym ciekawych historii polecam tę lekturę.
Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.