filmKLASYKA VHSrecenzja filmu

Terminator – recenzja

Idea wojny człowieka z maszynami lub różnego rodzaju wytworami technologii, które wymknęły się spod kontroli i obróciły przeciwko swoim twórcom, od lat wykorzystywana była w popkulturze. Nie była także nowością w 1984 roku, gdy nieznany nikomu młody James Cameron postanowił zrealizować film o elektronicznym mordercy wysłanym z przyszłości, w celu zabicia matki przyszłego przywódcy ruchu oporu w wojnie z maszynami. Okazało się, że sam motyw nie był aż tak bardzo istotny. Drogą do sukcesu stał się maksymalnie skomplikowany scenariusz z pojedynkiem na śmierć i życie dwóch przeciwników z przyszłości. Jednym z nich był cyborg, T-800, a drugim człowiek, Kyle Reese. To właśnie stanowiło swojego rodzaju świeżość w tamtym czasie i z produkcji klasy B za siedem milionów dolarów uczyniło jeden z najlepszych filmów sci-fi wszech czasów.




Cameron wykazał się przede wszystkim pomysłem. Od początku do końca wiedział, co chce zrobić i jak ma to zrealizować. Nie miał ogromnego budżetu i na dobrą sprawę go nie potrzebował. Główny motyw – konflikt ludzi i maszyn, rozgrywa się w przyszłości, stanowi jedynie wyobrażenie uwydatnione kilkoma scenkami zawierającymi obrazy futurystycznego świata. Krótkie ujęcia, migawki z wojny, mrok i apokalipsa – wyglądają świetnie i nadają produkcji tajemniczości, natomiast ich realizacja nie musiała być kosztowna, ponieważ oś fabularna skupia się na teraźniejszości (1984 rok), co znacznie obniżyło koszty produkcji.

Sceneria współczesnego, nocnego Los Angeles idealnie nadawała się na miejsce śmiertelnej rozgrywki między Terminatorem, a Kylem i Sarah. W tamtym czasie nie było telefonii komórkowej, komputery osobiste raczkowały. Stanowiło to idealny kontrast z wizją technologicznie rozwiniętych maszyn, które w przyszłości rządziły planetą. Ciekawym rozwiązaniem zastosowanym przez Camerona był sposób podróży w czasie. Aby uniknąć potrzeby stosowania efektownych rozwiązań rodem z przyszłości, wymyślił, że podróż może odbywać tylko żywy organizm. Różne pomysły zastosowane przez reżysera nadały produkcji nowego i ciekawego spojrzenia na przerobiony już na wszelkie sposoby wątek. Nadały jej cechy mrocznego i pełnego napięcia thrillera sci-fi.

Wielką zaletą produkcji jest intensywna, duszna atmosfera – sceny nagrywane w ciemności, potęgowane posępną elektroniczną muzyką Brada Fiedela. W ten rewelacyjny klimat idealnie wpisał się mało jeszcze wtedy znany kulturysta – Arnold Schwarzenegger. Miał na swoim koncie kilka mniej znaczących ról oraz sukces w postaci Conana Barbarzyńcy. Początkowo Cameron miał go zatrudnić do roli Kyle’a, jednak jego rozmiary predysponowały go raczej do roli cyborga i tak się ostatecznie stało. W rezultacie rola Terminatora otworzyła Schwarzeneggerowi drzwi do Hollywood, czyniąc go pierwszym twardzielem kina akcji. Choć aktor z niego był przeciętny, to jednak jako maszyna do zabijania, która w całym filmie wypowiada jedynie siedemnaście zdań, wypadł rewelacyjnie. Mimika i lodowate, puste spojrzenie, uczyniły z niego bezwzględnego zabójcę, który nie nie zatrzyma dopóki nie wykona zadania.

Michael Biehn, który ostatecznie został wybrany do roli Kyle’a, miał na swoim koncie także kilka niewielkich rólek. Rola w Terminatorze otworzyła mu drzwi do kolejnych produkcji. Szkoda tylko, że nie wykorzystał on szansy i mimo wielu ciekawych ról, kreacji pokroju Kyle’a nie udało mu się powtórzyć. Podobnie niestety było z Lindą Hamilton, wcielającą się w rolę 19-letniej Sarah Connor. Po pierwszej części świat o niej usłyszał, a po drugiej chyba zapomniał. Hamilton mimo także wielu ról na koncie został aktorką jednej roli, kojarzoną z postacią matki przywódcy ruchu oporu. Teraz powróci w kolejnej odsłonie cyklu: Mrocznym przeznaczeniu.

Co ciekawe, w latach osiemdziesiątych efekty komputerowe dopiero raczkowały, a sam reżyser z uwagi na mały budżet raczej nie mógł z nich skorzystać. Aby wiernie oddać postać terminatora i wizję przyszłości, Cameron musiał stosować wiele technicznych sztuczek, które u współczesnego widza mogą wywoływać uśmiech na twarzy. Jednak ostatecznych efekt był całkiem niezły i możliwe że wcale nie gorszy od tego co obecnie proponuje wielu speców od cyfrowej animacji. W końcowych scenach, gdy Terminator wygląda jak szkielet, poruszany jest on za pomocą animacji poklatkowej. Twórcom udało się ukazać w ten sposób całkowite pozbawienie maszyn jakichkolwiek ludzkich odruchów. Sceny pościgów samochodowych też były kręcone bez żadnych komputerowych efektów, a mimo to udało się zachować wiele realizmu, choć w kilku scenach samochody stały w miejscu na tle przesuwającej makiety.

Terminator Jamesa Camerona, jest jednym z przykładów na to, że można zrobić naprawdę rewelacyjny film za nieduże pieniądze. Wystarczy mieć dobry i intrygujący pomysł na fabułę. Dziś sytuacja zdaje się wyglądać zupełnie odwrotne, za gigantyczne pieniądze wałkuje się w nieskończoność oklepane motywy, co niestety dotyczy także samego Camerona. Szkoda, że młody wizjoner, jakim był wtedy reżyser z czasem się wypalił. Brakuje nam takich filmów jak tu omawiany. Czasami lepiej ponownie obejrzeć sobie rozgrywkę między dwoma wojownikami z przyszłości niż męczyć się przed kolejnym bezwartościowym sequelem nastawionym tylko na zysk.

Terminator; Reżyseria: James Cameron; Scenariusz: James Cameron, Gale Anne Hurd; Obsada: Arnold Schwarzenegger, Michael Biehn, Linda Hamilton, Paul Winfield, Lance Henriksen, Earl Boen i inni; Muzyka: Brad Fiedel; Zdjęcia: Adam Greenberg;Gatunek: Sci-fi, Akcja; Kraj: USA, Wielka Brytania;Rok produkcji: 1984

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Tomasz Drabik Administrator

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.

Tomasz Drabik

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.