Kristin Cashore „Zimogród” – recenzja
Kristin Cashore nie odpoczywa i kontynuuje serię Siedem królestw. Zimogród, czyli czwarty tom cyklu, przenosi nas kilka lat do przodu i kontynuuje historię młodej królowej. Znany nam świat się rozszerza i pojawiają się nowi bohaterowie. Czy to udana kontynuacja poprzednich części?
Bitterblue nie jest już dzieckiem, lecz młodą kobietą, która stoi na czele królestwa niegdyś należącego do jej ojca-tyrana. Pomaga uchodźcom przybywającym do jej kraju, ale jej myśli zajmują także sprawy dotyczące odległych terenów. Za oceanem odkryto Zimogród, który zamieszkują kolejne niezwykłe stworzenia. Ludzie mogą związać się mentalnie z niebieskimi lisami, z którymi rozmawiają telepatycznie, a morskie stworzenie przekazują nie do końca zrozumiałe wizje podwodnych wydarzeń. Nowo odkryty lud jest także bardziej zaawansowany technologicznie i posiada sterowce na nieznane nigdzie indziej paliwo.
Wysłannicy Bitterblue zaginęli bez wieści w Zimogrodzie. Młoda królowa postanawia wyruszyć osobiście do nowego kraju, zapoznać się z jego przedstawicielami oraz dowiedzieć się, co mogło spotkać jej przyjaciół. Niestety podróż nie kończy się dobrze i Bitterblue wpada do oceanu. Niezauważona przez nikogo zostaje daleko w tyle. Powoli traci siły, gdy niespodziewanie nadciąga ratunek. Jednak gdy królowa budzi się, nie otaczają jej przyjaciele. Jest sama w pustym pokoju. Nie ma pojęcia, w jakim państwie się znajduje, a już tym bardziej kto ją uwięził. A to dopiero początek jej problemów, ponieważ okazuje się, że nie tylko ona jest w niebezpieczeństwie, ale także cały jej kraj. Ktoś wprost daje jej do zrozumienia, że zamierza wejść na wojenną ścieżkę.
Zimogród to cześć, w której poznajemy wiele nowych osób i cały nieodkryty dotąd kontynent. Po zakończeniu trzeciego tomu miałam nadzieję na zacieśnienie kontaktów pomiędzy krajem Bitterblue a mieszkańcami krainy poznanej w drugiej części. Jednak autorka postanowiła dodać kolejne państwo do już znanych terenów. Obecnie każdy kraj jest w jakiś sposób inny i wyróżnia się na tle pozostałych. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zbliżamy się do punktu, w którym wszystkie zdobyte do tej pory informacje zawarte w czterech częściach zostaną skumulowane i jednym tomie i dojdzie do spotkania wszystkich ważniejszych postaci. Czy to będzie już w kolejnej, czy jeszcze następnych książkach, tego nie wiem, ale zdecydowanie widać coraz więcej powiązań pomiędzy poszczególnymi historiami.
Podobnie jak poprzednie części, ta również jest napisana lekkim i przystępnym językiem, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Wśród nowych bohaterów znajdziemy zarówno postaci złe, jak i te dobre, do których od razu można poczuć sympatię. Jednak głównym wątkiem nadal pozostaje historia królowej Bitterblue, która zdobyła kolejne, niestety przykre doświadczenia, ale także dostała do życia piękny prezent, który, jak się okazało, był cały czas na wyciągnięcie ręki.
Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.