Caitlin Schneiderhan „Lot Ikara” – recenzja
Serial Stranger Things jest fenomenem na skalę światową. Pewnie tworząc pierwsze odcinki, nikt nie spodziewał się, że historia nerdowskich dzieciaków grających w RPG w piwnicy w latach 80. zdobędzie taką popularność i rzeszę fanów na całym świecie. Serial okazał się hitem, a kolejne produkty ze znanym logo wywołują dreszczyk emocji. Miłośnicy odrobiny grozy kryjącej się za czerwonym, niepokojącym napisem na pewno zwrócili uwagę na książkę Stranger Things. Lot Ikara.
Książka Caitlin Schneiderhan przedstawia historię, która wydarzyła się w tym samym miejscu i czasie, co wspomniany serial. Głównym bohaterem jest Eddie Munson – nastolatek, który nie ma łatwego życia. Mieszka sam, ponieważ ojciec co chwilę ląduje w więzieniu. Pomaga mu wujek, ale sam również żyje na skraju ubóstwa. Chłopak mimo wielu przeciwności losu, niechęci nauczycieli i prześladowania w szkole, radzi sobie jak tylko może.
Eddie ma dwie wielkie pasje — muzykę i gry fabularne. Jego marzeniem jest wybicie się na scenie i zostanie gwiazdą rocka. Ma nadzieję, że wraz z zespołem zagra kiedyś prawdziwy koncert i jego życie się odmieni. Gdy pewnego dnia dziewczyna pracująca dla wytwórni muzycznej słyszy ich w knajpie, wydaje się, że wielki plan ma szansę się ziścić. Okazuje się jednak, że propozycja współpracy nie jest taka, jakiej wszyscy się spodziewali i Eddie mus wybrać między marzeniem a przyjaciółmi. Sytuacji nie poprawia brak pieniędzy, które są niezbędne do wyjazdu, a także niespodziewany powrót ojca, który jak zawsze sprawia wrażenie, że wrócił do syna i zamierza się zmienić. Jednak jeszcze nigdy nie dotrzymał słowa.
Sygnowana znanym serialem książka skusiła mnie właśnie powiązaniem z lubianą przeze mnie historią z ekranu. Niestety nie była w żaden sposób z nią związana. Wspomniano jedynie o tym, że jedno z dzieci zaginęło, a potem się odnalazło, a dodatkowo Eddie miał przypadkowe spotkanie w sklepie z Willem. Jednak nie miało to żadnego znaczenia dla fabuły i gdyby nie było tych fragmentów, historia byłaby dokładnie taka sama.
Książkę czytało się bardzo przyjemnie, chociaż wprawia raczej w ponury nastrój. Główny bohater to skrzywdzony przez los i dorosłych dzieciak, który gdyby tylko dostał szansę, mógłby wiele osiągnąć. Zamiast tego szeryf traktuje go jak przyszłego skazanego, dyrektor szkoły chce się go pozbyć, a ojciec zawsze ma ukryty motyw, by się do niego odezwać. Mimo tego Eddie zawsze chce dobrze dla siebie i innych, chociaż nie zawsze mu to wychodzi.
Powieść czytało mi się dobrze, chociaż przez pierwszą połowę książki czekałam na jakieś mocne powiązanie ze Stranger Things. Z powodu jego braku byłam trochę zawiedziona. Dlatego do lektury najlepiej podejść bez oczekiwań dotyczących nawiązań do fabuły serialu.
Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.