Greta Kelly „Lodowa Korona” – recenzja
Greta Kelly proponuje nam swoją debiutancką powieść, która jest pierwszą częścią dylogii. Jest to typowa powieść fantasy, w której znajdziemy konflikt między mocarstwami, magię, nieszczęśliwą miłość, politykę i fanatyków. Czy z tej mieszanki wyszło coś dobrego?
Surowa, zimna północ, ciepłe, łagodne południe i neutralny środek. Niestety w żadnej krainie osoby posiadające moce nie mogą czuć się bezpiecznie z powodu nadciągającej wojny. Władca Rovenu przyłącza do swojego imperium kolejne mniejsze państwa przymusowo biorąc sobie za żony kolejne księżniczki, mające zapewnić spokój poddanych. Askia, spadkobierczyni Lodowej Korony, nie zamierza być kolejna. Ucieka ze swoją armią na południe do Visziru.
Młoda władczyni trafia na dwór Armaana. Jest dawnym znajomym jej rodziców i po ich śmierci to rodzina królewska zaopiekowała się nią. Ma nadzieję uzyskać pomoc w postaci armii, bo wie, że gdy wróg skończy podboje na północy, zacznie patrzeć na południowe imperium. Jednak Viszir jest podzielony i ma inne problemy. Dwaj dorośli już synowie władcy nie lubią się, mają odmienne poglądy i obaj liczą na przyszłą koronę. Na dworze każdy ma swoje interesy, których broni, co tylko utrudnia Askii walkę o swój kraj.
Dziewczyna liczyła na pomoc dawnych przyjaciół rodziny, a okazuje się, że jest otoczona przez wrogów. W pałacu przebywa wysłannik z Rovenu, który utrzymuje, że jego król jest w trakcie negocjacji małżeńskich z Askią, więc jakiekolwiek zażyłe relacje z kimś innym będą poważnym nadwyrężeniem pokoju pomiędzy mocarstwami. Jakby tego było mało, w mieście przebywają także fanatycy religijni, którzy zamordowali jej rodziców, a ją samą torturowali, próbując dowiedzieć się, czy jest wiedźmą. W dodatku uważają, że jest jedną z nich, ponieważ „przesłuchanie” nie wykazało, aby parała się magią.
Askia miała nadzieję, na większą świadomość mieszkańców Rovenu i szybką reakcję, aby północ nie rosła w siłę i nie zabijała jej rodaków. Niestety została wplątana w sieć intryg, gdzie każdy chce wykorzystać ją do własnych celów. Odkrywa kilka zaskakujących tajemnic, które mogą jej pomóc, ale również uświadamia sobie, jak niebezpieczną grę prowadzi agresor w północy. Dowiaduje się też, dlaczego tak bardzo zależy mu na właśnie na niej.
Lodowa korona to udany debiut fantasy, chociaż nie ma w niej niczego, czego nie znalibyśmy z innych książek. Mimo tego czyta się ją lekko i przyjemnie. Postaci jest sporo i są różnorodne. Każda jest ciekawie opisana i ma swoją historię, chociaż nie wszystkie poznajemy wystarczająco dobrze. Będzie na to czas jeszcze w drugim tomie. Mimo iż większa część akcji dzieje się w pałacu Armaana, powieść nie jest nużąca i się nie ciągnie. Bardzo podobało mi się także zakończenie, które z jednej strony było do przewidzenia, ale z drugiej – nie tak nagle i w takiej formie. To na pewno rozbudziło nadzieję na szybkie dostarczenie kolejnego tomu.
Za materiał do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Rebis
Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.