Jack Ryan – recenzja 3 sezonu
John Krasinski powraca po prawie trzyletniej przerwie jako Jack Ryan w trzecim sezonie serialu. Postać wykreowana przez Toma Clancy’ego, autora powieści szpiegowskich, sensacyjnych i technothrillerów, znana jest przede wszystkim z takich powieści jak Czas Patriotów czy Polowanie na Czerwony Październik. Stał się bohaterem również kilku adaptacji filmowych. Wcielało się w niego kilku aktorów. Wśród nich byli Alec Baldwin, Harrison Ford, Ben Affleck i Chris Pine.
Krasiński już po raz trzeci wciela się w postać analityka CIA, który tym razem ratuje świat, który staje na krawędzi światowego konfliktu. Jako członek europejskiego zespołu CIA dostaje cynk na temat reaktywacji wygaszonego sowieckiego projektu. Nie wszystkim to się jednak podoba. Negatywnie nastawiony jest przede wszystkim dyrektor CIA, który chce wycofać Jacka. Jego nieustępliwość sprawia, że staje się zbiegiem poszukiwanym zarówno przez wrogów jak i swoich.
Choć działania przeciwko zwierzchnikom z góry skazane są na porażkę, to Jack nawet przez chwilę się nie poddaje. Wie, że niebezpieczna gra którą prowadzi może uratować świat. Jest w stanie poświęcić swoje życie jak i życie innych, aby zachować światowy pokój.
Fabułą trzeciego sezonu jest ciekawa, nie jest oparta bezpośrednio na żadnej z książek Clancy’ego. Mimo to wprawne oko może dopatrzeć się wielu wątków. Na pewno jest tu coś z Sumy Wszystkich Strachów, Polowania na Czerwony Październik i Kardynała z Kremla. Jest tu mnóstwo akcji, choć fabuła nie pędzi do przodu na łeb na szyje. Podobnie jak literackie pierwowzory stawia na solidnie zbudowaną intrygę i zwroty akcji, które pozwalają widzowi poczuć mozolną pracę szpiega.
Krasinski jako Ryan jest rewelacyjny. Na tle poprzedników wypada najlepiej (nie porównuje go do Harrisona Forda bo to całkiem inna postać). Widać jego rozwój na tle poprzednich sezonów. Z żółtodzioba stał się specjalistą, który jest w stanie podejmować trudne decyzje. Zepchnąć go z piedestału próbuje James Cosmo wcielający się w sowieckiego szpiega Lukę Goncharowa. Ciągnie się za nim aura mroku i tajemnicy. Na ekranie pojawia się oczywiście Wendell Pierce jako James Greer i Michael Kelly jako Mike November. Pojawia się też polski akcent w postaci Adama Fidusiewicza jako młodego Lebedewa i jednej sceny z Krakowa.
Osobiście nie mam nic do zarzucenia najnowszej produkcji o przygodach Ryana. Jest tu solidna intryga, kilka ciekawych zwrotów akcji, trochę strzelanin i pościgów. Wyrazisty political fiction z wątkiem szpiegowskim i konfliktem nuklearnym w tle. Wszystko okraszone świetnymi ujęciami i doborową muzyką, która perfekcyjnie buduje napięcie. Myślę, że sam Clancy, nie wymyśliłby tego lepiej.
Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.