Mitch Albom „Nieznajomy na tratwie” – recenzja
Gdy początkiem historii jest zatonięcie statku, można oczekiwać dramatycznej walki ocalałych o przetrwanie, zwrotów akcji i krwawych scen śmierci kolejnych postaci. Mitch Albom podszedł do tematu nieco inaczej dając czytelnikom powieść, z której każdy wyciągnie inne wnioski i spojrzy odmiennie na bohaterów, w zależności od własnego światopoglądu.
Rozbitkowie dryfujący w pontonie niedługo po katastrofie wyciągają z wody kolejną osobę. Dołącza do nich młody chłopak, który, jak zakładają, również musiał znajdować się na zniszczonym statku. Nie do końca wiadomo, jak udało mu się tyle czasu wytrzymać w wodzie. Na tratwie już znajdują się przedstawiciele różnych grup – młodzi, starzy, małżeństwo, osoby samotne, dziecko, bogaci uczestnicy bankietów i biedniejsi pracownicy obsługujących gości. Jednak gdy ostatni ocalały mówi, że jest Bogiem i uratuje ich, jeśli każdy z obecnych w pontonie w niego uwierzy, wszyscy reagują tak samo – niedowierzaniem.
Kolejne dni na otwartym morzu to łatwe do przewidzenia problemy. Malejące w zastraszającym tempie zapasy jedzenia, niewystarczająca ilość wody pitnej, palące słońce powodujące pęcherze na skórze i brak jakiejkolwiek perspektywy ocalenia. Jednocześnie rozbitkowie próbują dowiedzieć się czegoś więcej o najnowszym członku grupy, dlaczego nie chce ich ocalić, skoro jako Wszechmogący może zrobić wszystko i po co w ogóle do nich dołączył. Większość pytań ma sprowokować młodzieńca do przyznania kim naprawdę jest, bo skoro sam cierpi z powodu głodu i pragnienia, to jak może być Bogiem? Gdy umiera pierwsza osoba, a potem kolejna, do zwykłych pytań dołączają pretensje i niezrozumienie okrucieństwa chłopaka podającego się za Boga.
Autor Nieznajomego na tratwie przedstawia historię przy pomocy pamiętnika jednego z ocalałych. Notes zostaje znaleziony w pustym pontonie, więc opowieść przeplata się ze śledztwem i próbą dowiedzenia się co się stało na statku. Goście nie byli zwykłymi obywatelami. Zaproszeni mieli duże wpływy i byli szeroko znani, dlatego odnalezienie po roku tratwy ponownie wywołuje pytania o katastrofę i jej przyczynę.
Książka jest dosyć krótka, co przy dosyć spokojnej narracji jest plusem. Zwrotów akcji raczej nie uświadczymy, ale wydaje mi się, że nie taki był zamysł autora. Pisarz umieścił przedstawicieli różnych grup społecznych i pokazał, jak każdy z nich radzi sobie w ekstremalnie trudnej sytuacji. Jakby samej katastrofy było mało, wrzuca do pontonu Boga. Z nim też każdy ma inne relacje i inaczej podchodzi do jego prawdomówności i ewentualnego wypełnienia warunku – uwierzcie we mnie, to was ocalę.
Nieznajomy na tratwie to propozycja na spokojny, refleksyjny wieczór. Po lekturze łatwo było ocenić zachowania rozbitków i ich nieodpowiedzialne lub lekkomyślne zachowania prowadzące do kolejnych kłopotów w pontonie. Ale czy wiemy tak naprawdę jak my zachowalibyśmy się w obliczu katastrofy i potencjalnego spotkania Boga?
Nieznajomy na tratwie
Autor: Mitch Albom
Tłumaczenie: Robert Filipowski
Gatunek: literatura piękna
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 28 czerwca 2022
Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.