Książkirecenzja książka

James Islington „Cień utraconego świata” – recenzja

Magia, tajemnice, przeznaczenie i czyhające niebezpieczeństwo – to składniki każdej szanującej się książki fantasy. Stworzenie nowego świata, polityki, historii i zasad współistnienia ludzi i innych stworzeń nie jest proste. Jeśli w dodatku postanawia się zrobić to wszystko w swojej debiutanckiej powieści liczącej prawie 900 stron, to nasuwa się pytanie: autor jest szaleńcem czy geniuszem? 

James Islington to australijski pisarz, który stworzył Trylogię Licaniusa, a jej pierwsza część Cień utraconego świata ukazała się w tym roku na polskim rynku. Ani chwili nie zastanawiałam się, czy warto spędzić wiele godzin nad grubym tomem i od razu rozpoczęłam przygodę wraz z bohaterami. A odpowiadając na pytanie z poprzedniego akapitu – pisarzowi zdecydowanie bliżej do geniusza.

Nastoletni Davian, uczeń jednej ze szkół dla Obdarzonych, ma problemy z opanowaniem Esencji i użyciem jej do najprostszych czynności. Zbliżające się egzaminy mogą zakończyć się sukcesem lub porażką, a ta z kolei oznacza przymusową przemianę. Bycie Cieniem to w zasadzie koniec normalnego życia, ponieważ blada twarz z czarnymi bruzdami jest nie do ukrycia.  

Ale Davian podejrzewa, że może być kimś więcej, niż tylko Obdarzonym. Augurzy zostali wybici podczas wojny, po której stworzono Nakazy – zasady dla Obdarzonych, które nie pozwalają użyć Esencji przeciwko zwykłym ludziom, nawet do samoobrony. Wykorzystali oni Obdarzonych do własnych celów, za co ponieśli konsekwencje. Bycie augurem oznacza śmierć lub niewolę, co stawia Daviana w bardzo złym położeniu. Jego przyjaciele, Ashalia i Wirr, znają jego tajemnicę, ale okazuje się, że nie tylko oni. 

Jednej nocy życie trójki bohaterów zmienia się całkowicie. Davian za namową przybysza rusza na północ zabierając Wirra, natomiast Ashalia następnego ranka budzi się w szkole jako jedyna. Wszyscy pozostali zostali zabici we śnie, a ją spotyka los wygnańca – wbrew własnej woli zostaje Cieniem.  

Kolejne strony poszerzają wiedzę czytelnika na temat świata i jego problemów, w którym przyjdzie radzić sobie młodym przyjaciołom. Bariera na północy słabnie, a augurzy, którzy mogliby temu zaradzić, oficjalnie nie istnieją lub są obiektami polowań. Obdarzeni są spętani Nakazami, a zwykli ludzie nie są w stanie powstrzymać nadciągającego niebezpieczeństwa. Podczas długiej wędrówki Davian dowiaduje się wiele na swój temat, ale rodzi to kolejne pytania o to, komu można ufać. 

James Islington stworzył niesamowite dzieło, które czyta się z zapartym tchem. Każdy nowy element świata, który czytelnik poznaje, jest niesamowity. Zjawy, których boją się wszyscy. Miasto, którego boją się zjawy. Rudzielec niepamiętający niczego, który jako jedyny może pokonać zjawy. Davian, który przepada w owianym złą sławą mieście. Bariera, na temat której niewiele wiadomo. Armia Ślepców, która ją przekroczyła.  O obok tego wszystkiego odwaga młodych przyjaciół i ich gotowość na poświęcenie.  

Wiele wątków, skomplikowane relacje pomiędzy poszczególnymi grupami ludzi i różne rodzaje magii mogą przytłoczyć i nieco zagmatwać obraz przedstawionego świata, ale autor umiejętne dawkuje nowe informacje. Czytelnik jest wprowadzany w poszczególne dziedziny stopniowo i ma czas na poukładanie sobie ich w głowie. Im więcej wiemy, tym więcej chcemy wiedzieć, ponieważ po długiej lekturze mamy więcej pytań niż na początku.  

Autor mógł trochę więcej miejsca poświęcić głównym bohaterom i ich życiorysom, chociaż swojej przeszłości Davian nie zna, Wirr nie chce się nią podzielić, a o Ashalii nic nie wiemy. Podobnie jest z całym wymyślonym światem. Dostajemy ogrom wiedzy, ale nadal brakuje wielu informacji o różnych frakcjach Obdarzonych, religii, kontaktach politycznych z innymi państwami. Może te dane nie były niezbędne i przy sporej dawce wiedzy, kolejne informacje przytłoczyłyby czytelnika.  

Cień utraconego świata to świetna, wciągająca powieść, którą polecam każdemu fanowi fantastyki. Niewielkie zarzuty, które można sformułować po zakończonej lekturze nie mają wpływu na ogólny, bardzo dobry odbiór. Fabuła wciąga od samego początku i z każdą stroną chce się więcej i więcej. Książka jest pierwszą częścią trylogii, a pozostałe dwie zostały już napisane. Pozostaje nam czekać na polskie wydania. Oby niezbyt długo.  

Cień utraconego świata 
Cykl: Trylogia Licaniusa (tom I) 
Autor: James Islington 
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski 
Gatunek: fantastyka, fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Fabryka Słów 
Data wydania: 5 maja 2021 

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy WYDAWNICTWU FABRYKA SŁÓW

 

 
 

 

 
CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RECENZJI KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:

 

 

Katarzyna Satława Recenzent

Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.

Katarzyna Satława

Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.