Recenzja filmu Prime Time
Na przełomie stycznia i lutego na festiwalu Sundance pojawił się polski film debiutującego pełnym metrażem Jakuba Piątka – Prime Time. To intrygujący thriller, którego akcja rozgrywa się w ciągu jednego wieczora, u progu nowego tysiąclecia, w Sylwestra 99. roku. Produkcja z Bartoszem Bielanią w roli głównej zyskała ciepłe opinie krytyki, a od wczoraj można ją oglądać na platformie Netflix, więc to naprawdę duża gratka dla polskiego widza.
Prime Time ma przede wszystkim bardzo ciekawy punkt wyjścia, czerpiąc bowiem z klasyki gatunku wrzuca zarówno widza jak i bohaterów w sam środek niebezpiecznego wydarzenia. Jest napastnik, są zakładnicy, zamknięte pomieszczenie, nerwowo działająca policja próbująca uratować ofiary i tak dalej. Tyle że Piątek fabułę swojego prostego przecież filmu, jaki oglądaliśmy już wielokrotnie w innych wariantach, umiejscawia w bardzo konkretnym miejscu i czasie, czyli w Sylwestra 1999 roku, u progu nowego tysiąclecia, w siedzibie studia telewizyjnego.
Miejsce to kondensuje w sobie powszechne niepokoje związane z nadejściem nowego czasu – te bardzo ekstremalne, jak pamiętne obawy wobec pluskwy milenijnej, jak i te społeczne dotyczące jakości życia w kraju. Tę nerwowość dostrzegamy raz po raz na ekranach znajdujących się w studiu, pokazujących autentyczne archiwalne materiały z tamtego okresu. Właśnie w takich okolicznościach do budynku wkracza młody Sebastian, zbuntowany chłopak którego motywacje są niejasne. Bierze on zakładników – popularną prezenterkę i ochroniarza – i zamyka się z nimi na planie jednego z programów. Ma proste żądanie – chce aby go nagrano i na żywo wyemitowano na antenie ogólnopolskiej telewizji. Wie, że ludzie wierzą we wszystko, co ludzie zobaczą na małym ekranie i desperacko pragnie, aby tej szczególnej nocy usłyszeli to, co ma im do powiedzenia.
Ale jak łatwo się domyślić sprawy bardzo szybko przybierają zły dla chłopaka obrót. Zakładnicy początkowo nie współpracują, właściciele telewizji nie chcą spełnić żądań chłopaka, a przybywająca na miejsce policja zupełnie nie wie, jak go podejść. Reżyser nie zdradza bowiem motywacji chłopaka, nie wiemy też co chce powiedzieć na wizji – mamy przed oczami jedynie nerwowego młodzieńca, produkt swoich czasów, chłopaka którego dorastanie przypadło na okres transformacji, w którym narasta rozczarowanie rzeczywistością i zgorzknienie.
Właśnie tło jest w Prime Time najciekawsze. Cała ta niepokojąca otoczka, bohaterowie wyjęci ze swoich czasów, bolączki tamtego okresu, które pozostają wciąż bardzo aktualne. W jednej ze scen Sebastian żali się, pytając – „Czy wiesz, ile przeciętny człowiek spędza czasu przed telewizorem? Cztery godziny! Ile rzeczy można by w tym czasie zrobić”. Jeszcze nie wie, że lada moment wolnym czasem kolejnego pokolenia ludzi zawładnie internet.
Gorzej niestety wypada sam film pod względem fabularnym i gatunkowym. Scenariuszowo twórcy mają niewiele do powiedzenia oprócz wspomnianego komentarza społecznego, samym postaciom, szczególnie dalszoplanowym, zdecydowanie brakuje głębi, a wreszcie próby budowania ciągłego napięcia z czasem zdają się być coraz słabsze, im bardziej trzeba szukać sposobów na opóźnianie kulminacji. To trochę takie kino niewykorzystanego potencjału. Niemniej jak na debiut, szczególnie w gatunku mało popularnym nad Wisłą, Prime Time pozostaje produkcją wartą odkrycia.
Prime Time. Reżyseria: Jakub Piatek; scenariusz: Jakub Piątek, Łukasz Czapski; obsada: Bartosz Bielania, Magdalena Popławska, Andrzej Kłak, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Cezary Kosiński, Dobromir Dymecki, Monika Frajczyk, Jan Hrynkiewicz, Pola Błasik; zdjęcia: Michał Łuka; muzyka: Teoniki Rożynek; gatunek: thriller; kraj: Polska; rok produkcji: 2021.
ZOBACZ INNE
Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.