Mortal Kombat – recenzja filmu
Mortal Kombat to kultowa seria gier kopanych, która na przestrzeni lat rozgrzewała wyobraźnię kolejnych pokoleń odbiorców, ale i budziła niemałe kontrowersje z uwagi na swoją brutalność. Najpierw powstała na konsolę Nintendo, a następnie na nowsze konsole i komputery stacjonarne. W 1995 roku maiła miejsce premiera pierwszego fabularnego filmu powstałego na podstawie gier, która do dziś posiada licznych zwolenników. W przeciwieństwie do sequela, który okazał się totalną porażką. Od tego czasu pojawiały się różne nieśmiałe próby dotyczące adaptacji serii, m.in. w postaci krótkometrażowego filmu na YouTube Rebirth czy serialu Legacy. Jednak dopiero teraz pojawił się film od Warner Bros., który miał czerpać wszystko to, co najlepsze z serii gier.
Na ekrany kin (niestety zamkniętych w dobie pandemii) oraz na platformie HBO MAX zadebiutowała najnowsza produkcja opowiadająca o niezwykłym turnieju. Śmiało można powiedzieć że tysiące fanów tej gry czekało na ten moment. Atmosferę napięcia podgrzewały często pojawiające się zapowiedzi i fragmenty pojedynków publikowane w sieci. Niestety powtarza się największa bolączka adaptacji gier komputerowych – twórcy nie są w stanie wykreować choćby zalążka ciekawej fabuły.
Najnowszy Mortal Kombat stawia bowiem na krwawe i brutalne pojedynki między bohaterami i tak zwane finałowe fatality. Mowa oczywiście o bardzo brutalnym zakończeniu pojedynku. Całe widowisko koncentruje się na efektownych starciach. Reszta się tu nie liczy. Nawet bohaterowie, tak barwni przecież, nie mają osobowości. Twórcy jednak silą się na to, żeby nadać im jakiś rys, psychologiczną głębię, ale wychodzi to bardzo kiepsko. Tak jak ma to miejsce w przypadku samej fabuły, nijakiej, nieciekawej, a miejscami bardzo głupiej.
Mortal Kombat to typowe kin akcji, w którym liczy się kto kogo mocniej zleje
Liczy się tylko akcja, pojedynek i brutalny finał. Najdziwniejsze, że sam tytułowy Mortal Kombat, który stanowi punkt wyjścia dla fabuły, ostatecznie nie zostaje przedstawiony na ekranie. Bohaterowie walczą o przetrwanie i zdobycie umiejętności oraz swojego rodzaju mocy. To taki przedsmak przed mającym nadejść turniejem i jego konsekwencjami.
Nie mają znaczenia fabuła, bohaterowie i ich przeszłość. Twórcy chyba niepotrzebnie próbują coś robić na tym polu. Gdyby przestali udawać, że o cokolwiek tu chodzi, a skupili się na samej rozrywce, być może efekt byłby ciekawszy. Tymczasem pojawiają się próby opowiedzenia jakiejś historii, pogłębienia sylwetek bohaterów, ale wypada to bardzo słabo, momentami wręcz irytuje, bo nic z tych prób nie wynika. Mimo to produkcja potrafi przyciągnąć uwagę, ale właśnie ze względu na znakomicie zrealizowane sceny pojedynków. Jeżeli przede wszystkim interesuje was sposób odwzorowania starć rodem z gry wideo, to faktycznie jest na co popatrzeć. Jeżeli jednak liczycie na więcej, to najnowszy Mortal Kombat ma niewiele do zaproponowania. Słowem, to dobrze zrealizowana kopanina klasy B.
Reżyseria: Simon McQuoid, Scenariusz: Greg Russo, Dave Callaham, Obsada: Lewis Tan, Jessica McNamee, Josh Lawson, Joe Taslim, Mehcad Brooks, Tadanobu Asano, Hiroyuki Sanada, Chin Han, Ludi Lin, Max Huang, Sisi Stringer i inni, Muzyka: Benjamin Wallfisch, Zdjęcia: Germain McMicking, Produkcja: USA, Rok produkcji: 2021
ZOBACZ INNE
Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.