Książkirecenzja książka

Robert J. Szmidt „Mrok nad Tokyoramą” – recenzja

Każdy ma inne wyobrażenie tego, jak będzie wyglądał świat w przyszłości. Postęp technologii i jej coraz większy wpływ na życie ludzi jest nieunikniony, ale zbyt wiele zmiennych uniemożliwia odgadnięcie kierunku, w jakim zmierzamy. Nie jest to jednak przeszkodą dla twórców, a wręcz przeciwnie. Niedające się przewidzieć zmiany pozostawiają wyobraźni i kreatywności sporo miejsca, z czego wielu autorów korzysta. Tym razem Robert J. Szmidt postanowił zabrać nas do Wrocławia w 2077 roku w swojej nowej powieści Mrok nad Tokyoramą.

Rafał Tymura, były żołnierz, a obecnie szczęśliwy mąż i właściciel szkoły sztuk walki, w jednej chwili traci wszystko – rodzinę, pracę i własną tożsamość. Nie zostaje mu nic oprócz zemsty i tą właśnie ścieżką rusza po zabójców swojej żony. Nie pomaga mu rzeczywistość, w której przyszło mu żyć. Zmiany klimatyczne i zanieczyszczone powietrze uniemożliwiły ludziom normalne życie. Mogą oni przetrwać tylko w ogromnych metropoliach kontrolowanych przez bogaczy mieszkających na samej górze miast. Im wyższy poziom zamieszkania, tym większa władza, pieniądze i wpływy. Większość ludzi z samego dołu nie ma i nigdy nie będzie miała szansy nawet zbliżyć się do miejsca, w którym widać słońce i niebo.

To brudne, ciężkie życie bez perspektyw odciska piętno również na Rafale, który mimo pozornie lepszej sytuacji, nadal nie ma możliwości ani pieniędzy, aby osiągnąć upragnioną zemstę. Przybiera nową tożsamość i rusza w górę, pnąc się szybko po szczeblach społecznego podziału klasowego. Dzięki swoim umiejętnościom nabytym w wojsku oraz pomocy technologii trafia na arenę, skąd ma zamiar dopaść ludzi, którzy zniszczyli mu życie. Staje się to możliwe dzięki najbardziej popularnemu sportowi ówczesnego świata. Połączenie szachów i sztuk walki to krwawe i niebezpieczne pojedynki futurystycznych gladiatorów, okaleczających się i zabijających wzajemnie ku uciesze zblazowanych bogaczy. Nie wystarczy dobry ruch zbijający figurę przeciwnika. Zawodnicy, którzy spotkają się na jednym polu, muszą wygrać starcie, aby pozostać na szachownicy. Trzeba nie tylko umieć grać w szachy, ale znać także słabe i mocne strony sportowców, a także możliwości ich broni.




Mrok nad Tokyoramą to futurystyczna wizja świata skorumpowanego i niesprawiedliwego, gdzie życie pojedynczego człowieka nic nie znaczy. Nieznane jeszcze technologie i sztuczna inteligencja stały się niezbędne do przetrwania, ale to właśnie bardzo ludzkie uczucie – nienawiść – jest motorem napędowym chcącego się zemścić Rafała. Autor od początku zarysowuje motyw głównego bohatera oraz jego plan, który w dalszej części jest realizowany i modyfikowany w zależności od zmieniających się warunków.

Po ciekawym wstępie historia momentami się dłużyła i miała swoje gorsze momenty, ale jako całość odbieram tę książkę bardzo dobrze. Natomiast zakończenie jest zaskakujące. Po satysfakcjonującym finale następuje ostatnia scena, przed którą ostrzega sam autor. Informuje czytelnika, że jeśli zakończenie jest dla niego zadowalające, nie powinien czytać dalszej części. Nie wiem, czy znajdzie się osoba, która odpuści sobie doczytanie książki. Ostatni fragment pozostawia po sobie smutek i refleksję nad życiem jednostki, które nic nie znaczy. Jednak czytelnikowi daje też nadzieję na ciąg dalszy historii, za powstanie którego trzymam kciuki.

Mrok nad Tokyoramą
Autor: Robert J. Szmidt
Gatunek: fantastyka, science fiction
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Data wydania: 28 października 2020

 

za egzemplarz recenzencki dziękujemy Wydawnictwu:

 

http://www.wydawnictwoznak.pl/

 

CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RECENZJI KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Katarzyna Satława Recenzent

Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.

Katarzyna Satława

Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.