Recenzja serialu „Słudzy Króla Midasa” Netflix
Słudzy Króla Midasa to kolejna hiszpańskojęzyczna propozycja Netfliksa. Produkcje z tego kraju cieszą się na platformie bardzo dużą popularnością. Tym razem mamy do czynienia z thrillerem inspirowanym prozą Jacka Londona. Inspirowanym luźno, bo mowa o opowiadaniu z 1901 roku, tymczasem twórcy przenoszą tę opowieść na współczesny hiszpański grunt. To historia wpływowego biznesmena Victora Genovesa, który niespodziewanie przejął dowodzenie w firmie po śmierci prezesa i odziedziczył pokaźny spadek, co nie podoba się jego partnerom. Mężczyzna ma pod sobą m.in. słynny hiszpański dziennik El Observador, który od jakiegoś czasu przynosi straty.
Historia zaczyna się dwoma punktami zwrotnymi. Jedna z dziennikarek szykuje artykuł na temat wspierania przez hiszpański bank wojennych działań w Syrii, a tak się składa że wspomniana instytucja jest także współwłaścicielem pisma. Tymczasem Victor otrzymuje list z groźbą, że jeśli nie sprzeda swoich akcji i nie zapłaci okupu, wkrótce w wyznaczonym miejscu i czasie zginie przypadkowa osoba. Grany przez Luisa Tosara bohater początkowo jest jednak człowiekiem nieugiętym. Ma dość prywatnych problemów, jest w trakcie rozwodu i cierpi z powodu zaniedbania syna, ponadto jego partnerzy próbują podważyć jego pozycję, robi więc wszystko by podtrzymać swój wizerunek. Nie odpowiada na pogróżki i zgadza się opublikować artykuł, który może zachwiać jego posadą.
Słudzy Króla Midasa to naprawdę przyzwoity kilkuodcinkowy thriller operujący kilkoma wątkami. Na pierwszym planie intrygujący temat kryminalny, w tle nieco polityki i wątków społecznych. Nieustannie podkreślane są zamieszki, które z czasem ogarniają całą Europę. Ludzie w poszczególnych krajach protestują z różnych powodów, ale niepokoje społeczne szybko eskalują i trudno nie doszukiwać się w tym nieco podkręconego odbicia rzeczywistości. Skutecznie panuje nad tym twórca serialu Mateo Gil, który odpowiadał za scenariusze do takich przebojów jak Vanilla Sky czy Agora.
Najważniejsi są tu jednak bohaterowie, szczególnie protagonista Victor, człowiek o zimnym obliczu, który od początku sprawia wrażenie bardzo wyrachowanego. Gdy odmawia zapłaty pieniędzy szantażystom możemy spodziewać się, że będziemy mieli do czynienia z człowiekiem który nie cofnie się przed niczym by utrzymać pozycję. Coś na kształt raczej antybohatera. Ale jednocześnie widz bardzo szybko może obdarzyć go sympatią, szczególnie kiedy zdajemy sobie sprawę z jego problemów rodzinnych i faktu, że tak naprawdę jest on trybikiem w znacznie poważniejszej grze.
Z każdym odcinkiem historia się zawęża a każda z podjętych decyzji rodzi natychmiastowe konsekwencje. Do gry wchodzi policyjny wydział, między Victorem a dziennikarką rodzi się uczucie, a na ulicach giną kolejni ludzie. Pętla wokół bohatera stale się zacieśnia, w końcu też do głosu dochodzą oczekiwania społeczne wobec biznesmena. Całość jest naprawdę solidnie poprowadzona, serial trzyma w napięciu i z pewnością nie nudzi, zważywszy że ma tylko 6 odcinków, wszystkie wątki poprowadzone są bez niepotrzebnego rozciągania. Miłosnicy politycznych thrillerów powinni być zadowoleni.
Słudzy Króla Midasa. Twórca: Mateo Gil; obsada: Louis Tosar, Carlos Blanco, Marta Milans, Marta Belmonte, Guillermo Toledo; zdjęcia: Pau Esteve Birga; muzyka: Lucas Vidal; gatunek: thriller, serial; kraj: Hiszpania; rok produkcji: 2020.
Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.