Książkirecenzja książka

Galapagos. Kurt Vonnegut – najnowsza część pięknego wydania Wydawnictwa Zysk i S-ka

Galapagos jest jedną z ostatnich powieści Kurta Vonneguta. Autor wydał ją w 1985 roku, w tym samym czasie, w którym Graham Greene napisał Dziesiątego człowieka, Milan Kundera Nieznośną lekkość bytu, Gabriel Garcia Marquez Miłość w czasach zarazy, a Haruki Murakami Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland. Już wtedy Vonnegut dał się poznać czytelnikom jako wyjątkowy obserwator, twórca ciętych porównań i satyr, łączących pożogę wojny z fantastycznymi wizjami. Czy zatem w „Galapagos” odnajdziemy coś nowego?

Niespodzianka czeka już na początku. Tym razem w roli bohatera nie został osadzony Kilgore Trout, fikcyjne alter ego autora, nadzwyczaj płodny, ale niespełniony pisarz science fiction. Przypatrujemy się za to zmaganiom ducha… Leona Trouta, syna słynnego Kilgore. Ów młody reprezentant szanowanej rodziny dezerteruje z armii amerykańskiej podczas wojny w Wietnamie. Jego delikatna dusza nie jest w stanie znieść okropieństw konfliktu zbrojnego i zwierzęcej natury człowieka. Udaje mu się uzyskać azyl polityczny w Szwecji, gdzie jako spawacz ginie przy budowie statku wycieczkowego „Bahia de Darwin”, w wyniku bezbolesnej dekapitacji przez spadającą blachę. Przez bez mała milion lat tuła się po świecie i obserwuje ewolucję ludzkiego gatunku. W tym nowym otoczeniu ludzie dorobili się płetw zamiast rak, ich mózg uległ zmniejszeniu (!), a największymi wrogami stały się morskie drapieżniki. Duch Leona odbywa mityczną podróż arką Darwina w poszukiwaniu nowej rzeczywistości, gdzie u boku nowego Adama i Ewy będzie mógł tworzyć swoją własną wizję przyszłości.




Galapagos to szalenie odważna książka, uderzająca nie tylko we współczesnego człowieka, ale też w teorię Darwina. Nie zabraknie w niej tego wszystkiego, co dobrze znamy z innych powieści mistrza, ale jednocześnie jest tu coś więcej. Vonnegut nieco zwalnia, bawi się nie tylko treścią, ale też formą, którą każdy czytelnik będzie musiał scalić po swojemu. Dokłada do tego całą masę cytatów innych twórców, którzy dzięki tłumaczowi głosowemu przetrwali w jego świecie nawet kryzys ekonomiczny i epidemię bezpłodności. W „Galapagos” usłyszymy głosy: Anne Frank, Benjamina Franklina, Rudyarda Kiplinga, Françoisa Rabelaisa, Samuela Johnsona, Henry Davida Thoreau czy Sofoklesa, a ich słowa zostaną pomysłowo zaadaptowane do toczącej się akcji.

W mojej opinii Galapagos jest pozycją wyjątkową w dorobku twórczym Vonneguta. Nie tylko daje do myślenia, nie tylko porusza i bawi, ale każe też spojrzeć na amerykańskiego pisarza jak na filozofa, któremu nie sposób nie przyznać racji. Skalę wielkości książki mogą potwierdzić także liczne odniesienia do niej w sztuce współczesnej. Sześć lat temu Tucker Marder i Christian Scheider zaadaptowali powieść na potrzeby przedstawienia teatralnego, wystawianego w Parrish Art Museum w Nowym Jorku. W 2019 roku zespół The PepTides nagrał krążek z dziesięcioma utworami przedstawiającymi wybrane wątki z książki (polecam posłuchać w trakcie lektury). Jestem przekonany, że w kolejnych latach o Galapagos będzie tylko głośniej, bo pewne elementy rozrysowane przez Vonnegut, niebezpiecznie zbliżają się do faktycznej realizacji. Tak oto fantastyka i chore rojenia, stają się proroctwem. Polecam!

Galapagos - Kurt Vonnegut (4930822) - Lubimyczytać.plTytuł: Galapagos
Twórca: Kurt Vonnegut
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Gatunek: literatura piękna
Data wydania: 14 lipca 2020

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy Wydawnictwu Zysk
CHCESZ WIĘCEJ CIEKAWYCH RECENZJI KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:

Paweł Biegajski

Nałogowy kinomaniak i książkocholik. Plotka głosi, że przeczytał „Rozmowę w Katedrze" i „Braci Karamazow" w przedszkolu i to w oryginale. Nieuleczalny miłośnik poetyki kina Lava Diaza, społecznych obrazów Yasujiro Ozu i dyskretnego uroku Bunuela. Twórca bloga Melancholia Codzienności.