filmrecenzja filmu

„Zgubiłam swoje ciało” – recenzja filmu Netflixa

Jeremy Clapin to francuski twórca filmów animowanych, choć dotychczas realizował jedynie produkcje krótkometrażowe. Jedną z nich jest kapitalne i melancholijne Skhizein z 2008 roku, którego bohater w wyniku uderzenia meteorytu „przesuwa się w sobie” o kilka centymetrów. Brzmi absurdalnie? Powinniście zobaczyć tę animację, która w kilka minut za pomocą nieco surrealistycznej formy snuje przejmującą opowieść o zagubieniu w rzeczywistości, schizofrenii, próbie radzenia sobie z niepełnosprawnością. Zresztą, interpretacji tej historii jest wiele. Warto odkrywać je samemu. Tymczasem po latach Clapin powraca ze swoim pierwszym pełnym metrażem – Zgubiłam swoje ciało na podstawie powieści Guillaume Lauranta.




Powstająca wiele lat animacja zdobyła w tym roku nagrodę na Festiwalu w Cannes, prezentowana była również na Warszawskim Festiwalu Filmowym, mimo to niesłusznie przeszła jednak bez większego echa. Bardzo dobrze, że trafia teraz na Netflix, być może dzięki temu dotrze do większej ilości widzów. Bo to wspaniała, bardzo smutna i wzruszająca opowieść, która – podobnie jak wspomniane Skhizein – odważnie sięga również po psychodeliczną formułę. Główna osią fabularną tej produkcji jest bowiem niezwykła podróż, jaka musi odbyć… ucięta dłoń w poszukiwaniu swojego ciała. Tak, tak – palce i nadgarstek przemierzają w tej animacji studzienki ściekowe, wentylacje, mieszkania różnych ludzi, walczą ze szczurami, psami i gołębiami. Wszystko, by odnaleźć resztę swojego ciała.

Ta podróż niemego „bohatera” nie byłaby oczywiście tak fascynująca, gdyby nie znajomość właściciela ręki i pytanie, które zadajemy sobie przez cały film – co właściwie mu się przytrafiło? W retrospekcjach odkrywamy poruszające i dramatyczne losy Naoufela – afrykańskiego chłopca, który w dzieciństwie stracił oboje rodziców, a teraz mieszka u krewnych w Paryżu. U krewnych, którzy w ogóle się nim nie interesują. Zagubiony w rzeczywistości bohater, tęskniący za tym, co zostało mu odebrane i żyjący marzeniami, które w tej szarej rzeczywistości nie mogą się spełnić, pewnego razu zakochuje się w dziewczynie. I zrobi wszystko, by się do niej zbliżyć. M.in. odkryje swoją nową pasję.

Przyjęcie konwencji dwóch linii czasowych i dwóch perspektyw działa bardzo emocjonalnie. Kibicujemy bowiem Naoufelowi z całego serca, smucimy się jego troskami i cieszymy radościami. A jednak z tyłu głowy ciągle mamy tę dziwaczną podróż ręki złowieszczo sugerującą, że musi wydarzyć się coś złego. Tymczasem jakkolwiek psychodelicznie nie brzmi obserwowanie uciętej dłoni walczącej z przeciwnościami na ulicach Paryża, jest w tym i sensacja, i napięcie. Od początku bowiem twórcy wyraźnie poruszają nasze zmysły. Mały bohater, jeszcze z rodzicami, odbiera świat bardzo emocjonalnie i zmysłowo – nagrywa dźwięki, dotyka nowych rzeczy, obserwuje.

Zgubiłam swoje ciało wspaniale prezentuje się technicznie. Przepiękna animacja próbująca uchwycić to, co ulotne: zachodzące słońce, parę oddechu na szybie, piasek przesypujący się przez dłonie. Dużo takich pięknych, poetyckich wręcz kadrów, tworzy melancholijną atmosferę produkcji. Warto też dodać, że dialogi zostają ograniczone do minimum, w najważniejszych momentach pozwalając mówić do nas obrazom i muzyce. Ale kiedy trzeba – to właśnie dialogi stają się maksymalnie angażujące. Weźmy tylko scenę „spotkania przez domofon”, która miałaby szansę stać się jedną z najbardziej romantycznych scen roku, gdyby tylko ten film był bardziej znany. Realizm trudnego życia Naoufela miesza się z groteską podróży uciętej dłoni i poetyką animacji, tworząc wyjątkową, oryginalną i piękną całość.

Mówcie co chcecie, o Oscary znów będą walczyć filmy Disneya lub przedstawiciele innego hollywoodzkiego giganta, ale jeśli naprawdę szukacie najlepszego filmu animowanego tego roku, koniecznie odpalcie na Netfliksie Zgubiłam swoje ciało. Przepięknie zanimowana, słodko-gorzka, wzruszająca, magiczna opowieść. Szalona i dziwaczna w swym pomyśle wyjściowym, okazuje się być dojrzałą i szalenie angażującą na poziomie emocjonalnym historią. Gorąco polecam ten film.

Zgubiłam swoje ciało; reżyseria: Jeremy Clapin; scenariusz: Jeremy Clapin, Guillaume Laurant; obsada (głosy): Victoire Du Bois, Hakim Faris, Patrick d’Assumcao; muzyka: Dan Levy; gatunek: animacja; kraj: Francja; rok produkcji: 2019; data polskiej premiery: 29 listopada 2019

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.

Krzysztof Strzelecki

Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.