„Król” – recenzja filmu Netflixa z Timothee Chalametem
1 listopada na platformie Netflix zadebiutował Król nawiązujący do sztuki Williama Szekspira. Jest to widowiskowa historia początków władzy króla Henryka V, którego wątpliwej lojalności doradcy przekonują do rozpoczęcia wojny z Francją. Młodzieniec, który jeszcze do niedawna skupiał się jedynie na rozrywce, teraz musi nauczyć się zupełnie nowej roli.
Mimo życia przepuszczonego na hulanki i kobiety, już jako władca, Hal od początku sprawia wrażenie rozsądnego i dojrzałego nad wiek. Nie pozwala się łatwo sprowokować, unika spięć i próbuje załagodzić momenty zapalne. Dodatkowo próbuje posprzątać bałagan po swoim ojcu, który prowadził kraj ku chaosowi. Tyle że w oczach doradców Henryk V postępuje niewłaściwie. Przeciwnie, zelacają mu w każdej sytuacji okazywać siłę i odpowiadać na zaczepki agresją.
Za kamerą Króla stanął australijski reżyser David Michod, znany z surowych, ale niezwykle dobrych dramatów takich jak Królestwo zwierząt czy Rover. Twórca ma zresztą swoich aktorów, z którymi lubi współpracować, takich jak Joel Edgerton, Ben Mendelsohn czy Robert Pattinson. Nie dziwi więc że wszyscy trzej wracają w Królu. Pierwsze skrzypce należą jednak do Timothee Chalameta, wschodzącej gwiazdy Hollywood, zaledwie 23-letniego aktora, który już zdobył uznanie występami w Tamtych dniach, tamtych nocach, Moim pieknym synu czy Lady Bird.
Czy jednak rola w Królu będzie wyróżniać się w dorobku Chalameta? Nie sądzę, chociaż gra naprawdę przyzwoicie, to jednak brakuje tej kreacji zniuansowania. Bardzo dobrze prezentuje się jako młodociany król, sprawdza się dobrze w scenach dramatycznych, ale jego pozbawiony emocji wyraz twarzy, choć zamierzony, zaczyna nudzić. Zdecydowanie przydałoby się tej postaci więcej ekspresji.
Bardziej z pewnością zapadają w pamięci role drugoplanowe, mam tu na myśli m.in. ciekawy występ Joela Edgertona, jako błyskotliwego przyjaciela Hala, ale w szczególności Roberta Pattinsona, który z kolei wyraźnie bawi się swoją kreacją Delfina Francji. Aktor pojawia się na kilka chwil, ale w pełni wykorzystuje swój czas tworząc bardzo przewrotną i nietypową w swoim dorobku rolę.
Na minus można by zaliczyć długość filmu – trwa bowiem blisko dwie i pół godziny. Metraż wydaje się rozsądny jeśli wziąć pod uwagę próbę udanego przedstawienia sytuacji politycznej, realiów historycznych i wreszcie samym bohaterów i ich motywacji, niemniej wydaje się, że Król – szczególnie w pierwszym akcie – ma dość sporo przestojów, scen wypchanych dialogami, owszem potrzebnymi z punktu widzenia informacyjnego, ale jednak napisanymi bez werwy. Nie są to bowiem oryginalne dialogi z Szekspira, siłą rzeczy zostały one unowocześnione, ale wciąż brakuje im energii zdolnej napędzać spokojniejsze sceny.
Dla odmiany – kiedy już do głosu dochodzi akcja, film prezentuje się wybornie. Sceny batalistyczne wyglądają lepiej niż w niejednej produkcji kinowej. Bitwa pod Azincourt, której poświęcono trzeci akt, jest widowiskowa, brutalna i angażująca.
Należy również pochwalić samo oddanie realiów historycznych XV wieku. Tu nie ma miejsca na hollywoodzkie śliczne twarze, są za to przetłuszone włosy, wojenne zmęczenie, krew. Mroczne, brudne zdjęcia, klimatyczna muzyka, inscenizacja – to wszystko stoi na bardzo wysokim poziomie, przez co film w wielu miejscach wygląda naprawdę wspaniale.
Król to bez wątpienia jeden z najlepszych tegorocznych filmów Netflixa, któremu zagrozić mogą właściwie jedynie nadchodzące dzieła Scorsese i Baumbacha. Nie jest to zapychacz ramówki, jak większość filmów platformy, lecz pierwszorzędna produkcja, co widać zarówno w obsadzie pełnej gwiazd, jak i samej realizacji. Intrygująca fabuła, rozmach i świetnie oddane realia średniowiecza, to największe zalety Króla.
Król; reżyseria: David Michod; scenariusz: David Michod, Joel Edgerton; obsada: Timothee Chalamet, Ben Mendelsohn, Joel Edgerton, Robert Pattinson, Lily-Rose Depp, Sean Harris, Thomasin McKenzie, Dean-Charles Chapman; zdjęcia: Adam Arkapaw; gatunek: dramat, historyczny; kraj: Australia, USA; rok produkcji: 2019; data polskiej premiery: 1 listopada 2019
Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.