Batman: Mroczny Książę z Bajki – recenzja
Pewna kobieta zjawia się w rezydencji Bruce’a Wayne’a z kilkunastoletnią dziewczynką. Jak twierdzi – jest to córka miliardera. Wayne nie chce dać temu wiary, ma zresztą inne sprawy na głowie, w końcu jako zamaskowany heros pilnuje porządku na ulicach Gotham. Nieuwagę bohatera wykorzystuje jednak jego największy wróg – Joker – który porywa dziewczynkę i grożąc jej śmiercią, pragnie zaszantażować Batmana. Szantaż dotyczy zdobycia brylantu, którym złoczyńca pragnie obdarować swoją wiecznie kapryśną ukochaną – Harley Quinn. Cóż, z kobietami nie ma lekko i z tą prawdą musi zmierzyć się także sam Joker.
Nie brzmi jak fabuła emocjonującej i trzymającej w napięciu opowieści ze świata Batmana, prawda? Zamiast łotrów, którzy chcą przejąć władzę nad Gotham, albo chociaż rozsiać po mieście trochę zła, mamy rozwydrzoną Harley, która chce prezentu. A jednak! Enrico Marini, dla którego było to pierwsze spotkanie z bohaterem DC i któremu pozwolono na dużą dozę dowolności przy stworzeniu nowej historii, zaskakująco potrafi wycisnąć z tej fabuły i napięcie, i emocje, a dodatkowo humor i naprawdę dużą dozę akcji.
W Mrocznym Księciu z Bajki praktycznie cały czas coś się dzieje i naprawdę mało jest przestojów, a jeśli już, to są one jednak poświęcone ważnym fabularnym aspektom, jak choćby wspomnianemu wątkowi rzekomej córki Wayne’a. Mimo niewielkiego ciężaru dramaturgicznego trup wciąż ściele się gęsto, co zresztą ma miejsce w bardzo dynamicznych i świetnie wyglądających scenach. Weźmy choćby sekwencję pościgu z początku komiksu, która przypomina nieco wyjętą rodem z Mad Maxa czy filmowego Mrocznego Rycerza, co sugerują choćby stroje postaci, charakterystyczne maski z filmu Nolana i punkowy styl z dzieła Millera (Marini mógł pozwolić sobie na zaprojektowanie nowych wyglądów, także w kwestii Harley czy samego Batmana).
Cała frajda płynąca z lektury wynika być może właśnie z bardzo luźnego podejścia do losów Batmana i Jokera, podejścia bez napinki. Owszem, z szacunkiem do postaci, bez parodii czy zbytniego wykoślawiania ich wizerunków, ale wciąż bardzo zdystansowanego. Świetnie działają wątki humorystyczne, obserwowanie Jokera, który dwoi się i troi, by zadowolić rozpieszczoną miłość, Batmana – który jak zwykle kierując się szlachetnością – wplątuje się w tarapaty, by ratować niewinną dziewczynkę (choć będzie musiał pobrudzić sobie rączki) i tak dalej. Jest jeszcze Archie – klaun z ekipy złoczyńców, którego depresja sprawia, że nikt nie jest w stanie mu zagrozić.
Mimo lżejszego i dość humorystycznego tonu, na który pozwolił sobie Marini, to wciąż – jak przystało na tytuł – mroczna opowieść. Nie brakuje przemocy, zabójstw, a także jak już wspomniałem również sam Batman pozwala sobie na odstępstwa od przyjętych zasad. Jego wyścig z czasem o życie dziewczynki zmusza go do odwiedzania najgorszych miejsc w Gotham, wywołuje w nim gniew i frustrację.
Prosty, miejscami wręcz banalny scenariusz w tym przypadku w ogóle nie drażni – przeciwnie, Mroczny Książę z Bajki to kawałek wyrazistej, miejscami zabawnej rozrywki dla dorosłych czytelników. Ludzcy bohaterowie z ludzkimi problemami, czasem tak zwyczajnymi jak trudny związek, w otoczce dynamicznej i pełnej przemocy akcji okraszonej czarnym humorem. Dla mnie bomba.
Batman: Mroczny Książę z Bajki
Autor: Enrico Marini
Rysunki: Enrico Marini
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Gatunek: Superbohaterski
Wydawnictwo: Egmont
Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.