Recenzja filmu „Tolkien”
Na ekrany kin wkroczył niedawno Tolkien w reżyserii Dome Karukoskiego ukazujący wczesne lata jego młodości. Dla miłośników Władcy Pierścieni to oczywiście pozycja obowiązkowa, niemniej nie jest to kino ani oryginalne, ani specjalnie potrafiące wydobyć z losów autora wyjątkowość.
Film ukazuje wczesne życie J.R.R. Tolkiena. Jako dziecko zostaje osierocony i przygernięty przez wdowę, która wysyła go do prywatnej szkoły. Mimo początkowej niechęci ze strony rówieśników, dzięki wrodzonej inteligencji udaje mu się zaskarbić ich zunanie. Tymczasem chłopak zakochuje się w również osieroconej Edith (Arwena?), która wzbudza w nim marzenia o świecie pełnym magicznych stworzeń i księżniczek, ale jednocześnie jest to miłość zakazana. W tle rozgrywa się dramat I wojny światowej. Na pierwszy plan wysuwa się przyjaciel, który niczym Sam Gamgee w Mordorze, towarzyszy w wojennej drodze Tolkienowi. Jest też wątek profesora, który zostaje mentorem bohatera.
Tolkien jawi się jako opowieść przyjaźni, co widać przede wszystkim w relacji bohatera z jego przyjaciółmi, założeniu „bractwa” wyraźnie przypominającego „drużynę Pierścienia”, które za pomocą sztuki ma zmieniać świat. To opowieść o wyobraźni i marzeniach, które pozwalają znieść wszelkie trudy.
Jak na losy pisarza, którego twórczość znana jest na całym świecie, jego filmowa biografia miejscami jest po prostu nudna. Twórcy nie zadali sobie trudu, by zniuansować tę historię, pogłębić ją psychologicznie, wyraźnie zmierzyć się z życiem autora (które wcale niestety nie musiało być tak emocjonujące jak jego książki). A jednak twórcy podejmują się próby zestawień wątków z jego losów i fantastycznej prozy. Gdy Tolkien leży przerażony w okopie, a wrogowie wkraczają z miotaczami ognia, on wyobraża sobie plującego żarem smoka na pobojowisku. Ot, teraz już wiemy skąd się wziął pomysł na te fantastyczne bestie w jego prozie. Niestety można też odnieść wrażenie, że miejscami te powiązania są dorabiane na siłę, bez próby zajrzenia pod płaszczyk łatwych analogii.
Jednocześnie trudno się tej produkcji czepiać, w końcu pozostaje pięknie zrealizowanym hołdem wobec autora, nieźle zagranym i znośnie przedstawionym. Ogląda się to bezboleśnie i mimo wszystko z zainteresowaniem, po prostu po seansie pozostaje niedosyt.
Tolkien sprawia wrażenie tylko i aż poprawnego filmu. Na pewno każdy miłośnik Śródziemia poczuje bliską więź z granym przez Nicholasa Houlta Tolkienem, razem z nim będzie przeżywał dramat wojny ale i trudy codzienności, niemniej w wielu momentach jest to produkcja pozbawiona pazura, a nawet charakteru. Film nie wyróżnia się niczym na tle innych podobnych biografii, niestety nie czyni też z Tolkiena postaci wyjątkowej, dla której z biciem serca chciałoby się ten film poznać. Ot, to bardziej ciekawostka próbująca dotknąć umysłu czy wyobraźni wybitnego pisarza fantasy, nałożyć wątki z jego prozy na jego życie, niż kino, które będzie się wspomniać.
Tolkien
Reżyseria: Dome Karukoski
Scenariusz: David Gleeson, Stephen Beresford
Obsada: Nicholas Hoult, Lily Collins, Colm Meaney, Derek Jacobi
Muzyka: Thomas Newman
Zdjęcia: Lasse Frank Johannessen
Gatunek: Biograficzny
Kraj: USA
Rok produkcji: 2019
Data polskiej premiery: 17 maja 2019
Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.