filmhotrecenzja filmu

„To My” – recenzja nowego horroru twórcy „Uciekaj!”

Na ekrany polskich kin wkroczył właśnie drugi film Jordana Peele’a, człowieka, którego wszyscy znali z komediowego duetu Key and Peele, ale chyba nikt nie podejrzewał o realizację inteligentnego thrillera psychologicznego, który przyniesie mu nominację do Oscara. Nominację na wyrost, bo stawiając sprawę uczciwie, Uciekaj!, o którym mowa, dużo ugrało na politycznym kontekście i wątkach rasistowskich, niemniej wciąż pozostawało diabelnie angażującym kinem grozy.




W To My czteroosobowa rodzinka wybiera się na wakacje w Santa Cruz. Wszystko zdaje się być w najlepszym porządku – dzieciaki kłócą się między sobą, dojrzewająca dziewczyna spędza czas z nosem w telefonie, młodszy chłopak żyje swoim życiem odkrywając zakamarki okolicy, a ojciec kipi entuzjazmem na widok zabawek dla dużych chłopców w postaci motorówki. Tylko matka sprawia wrażenie wiecznie zaniepokojonej – wraca pamięcią do traumatycznego wydarzenia z dzieciństwa, kiedy również w pobliżu Santa Cruz ujrzała dziewczynkę wyglądającą dokładnie tak samo jak ona.

Nie trzeba wiele czasu na rozwój akcji. Peele nie bawi się w długą ekspozycję i psychologiczną zabawę. Trauma z dzieciństwa głównej bohaterki wraca sprawiając, że najgorsze demony materializują się na ekranie. Oto sobowtóry całej rodziny zjawiają się w ich domu z przerażającymi nożycami w dłoniach. Od tej pory rozpoczyna się mordercza gra w kotka i myszkę, w której trup będzie ścielił się gęsto. Całość bazuje na tajemnicy, kim właściwie są demoniczni bliźniacy i dlaczego polują na bohaterów.

To My jest dużo dojrzalsze od Uciekaj! pod względem dramaturgicznym. O ile w debiucie Peele’a dało się wyczuć pewne słabości, szczególnie w finale, który odstawał od całości zamieniając angażujący i sprawnie poprowadzony thriller psychologiczny w bezsensowną sieczkę, o tyle najnowszy horror reżysera wydaje się być od początku do końca poprowadzony z żelazną konsekwencją. Krwawy slasher w naturalny sposób wynika z fabuły, a humor i satyra właściwie balansują przesadzone w drugą stronę momenty.

Podobnie rzecz się ma w warstwie aktorskiej. Daniel Kaluuya znany z Uciekaj! to po prostu nie ta liga, co Lupita Nyong’o, która u Peele’a gra na naprawdę wysokich tonach, odkrywając przeróżne oblicza swojej bohaterki i doskonale prowadzi fabułę szczególnie w jej najbardziej dramatycznych momentach. Dla odmiany grający jej męża Winston Duke pełni podobną rolę co Lil Rel Howery w Uciekaj! – wprowadza sporą dawkę humoru. Wszyscy jednak odgrywają swoje role na dwa sposoby – wcielając się przecież także w demonicznych bliźniaków. Tu jest miejsce na groteskę i dziwaczne szarżowanie. Efekt jest znakomity, dość powiedzieć że z uwagi na charakteryzację i właśnie grę aktorską – wystarczy już słowo, gest czy krok, przy wywołać gęsią skórkę.

Wreszcie powstrzymuje się Peele od tak nachalnie i łopatologicznie jak w Uciekaj! wykładanego komentarza politycznego, przez co być może nie otrzyma tym razem wymuszonej nominacji do Oscara, za to oddaje widzom szczersze widowisko, choć także niepozbawione przecież społecznych czy ekonomicznych akcentów.

Kinomaniacy będą w To My z radością odkrywać również wszelakie gatunkowe aluzje, którymi film wypchany jest po brzegi. Znajdziecie tu trochę z Wesa Cravena czy George’a Romero i całego szeregu filmów spod znaku home invasion. Ale to także cała paleta popkulturowych smaczków, na które składają się koszulki ze Szczękami Spielberga czy biblioteka VHS-ów.

Drugi film Jordana Peele zrealizowany jest z dużą samoświadomością. Zapychające kinowe ramówki tanie horrory często w boleśnie nieudolny sposób wykorzystują najprostsze straszaki i powtarzają ograne do bólu schematy. Peele nie musi uciekać się do jump scare’ów, począwszy bowiem od scenografii, przez dziwaczne kostiumy i rekwizyty, aż po zachowania postaci – to wszystko wywołuje uczucie niepokoju i duszną atmosferę – co czyni grozę dużo bardziej realną niż powielanie ogranych chwytów.

Ale To My to nie tylko groza, lecz również humor. I to specyficzny, bo przecież Jordan Peele dojrzewał właśnie realizują seriale komediowe i podobnie jak po gorzką czarną satyrę sięgał w Uciekaj!, tak również tu nie brakuje ironii i celnego dowcipu.

To My wydaje się być filmem znacznie dojrzalszym, z pewnością mniej politycznym i bardziej treściwszym gatunkowo od debiutu Jordana Peele’a. Tym samym raczej nie będzie się o nim mówić w kontekście filmowych nagród (chyba że dla znakomitej Nyong’o), natomiast stanowi naprawdę przednią rozrywkę – bawi i straszy stanowiąc inteligentny, dobrze poprowadzony i pełnokrwisty, choć podszyty humorem – thriller. Peele swoim drugim filmem potwierdza swoje umiejętności, tworzy solidne widowisko, niejednoczone i otwarte na interpretacje. Świetna zabawa.

To my
Reżyseria: Jordan Peele
Scenariusz: Jordan Peele
Obsada: Lupita Nyong’o, Winston Duke, Elisabeth Moss, Tim Heidecker, Yaha Abdul-Mateen II, Anna Diop
Muzyka: Michael Abels
Zdjęcia: Mike Gioulakis
Gatunek: Thriller, horror
Kraj: USA
Rok produkcji: 2019
Data polskiej premiery: 22 marca 2019

 

 

 

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.